Haker: Duże nadzieje, jeszcze większe rozczarowanie
2 min readNieznany cyber-terrorysta doprowadza do wybuchu w jednej z chińskich elektrowni, po to by chwilę później zaatakować giełdę w Chicago i kosmicznie wywindować ceny…soi. Tak rozpoczyna się akcja ,,Hakera” w reżyserii Michaela Manna. Brzmi obiecująco, jest…miernie.
Po serii nieprzewidywalnych ataków amerykańscy i chińscy agenci łączą siły i rozpoczynają pościg za ich wirtualnym sprawcą. Muszą zdążyć zanim ten uderzy ponownie. Szybko okazuje się, że pomóc w dopadnięciu anonimowego przestępcy może tylko genialny haker (w tej roli Chris Hemsworth), który aktualnie odsiaduje 15-letni wyrok za oszustwa bankowe.
Bijatyka goni bijatykę, akcji jest dużo – słowem: dzieje się. Zdeklarowani fani gatunku zapewne docenią dynamiczne sceny pościgów czy strzelanin. Mimo wszystko w ciągu seansu nie sposób kilka razy nie zerknąć na zegarek. Zanim dobrniemy do finału ,,Hakera” czeka nas sporo zwrotów akcji, ale też sztywnych dialogów i żenujących wręcz niedociągnięć logicznych w fabule.
Cyber-terroryzm jest tematem niezwykle aktualnym i pasjonującym, więc wydawałoby się, że także wdzięcznym do kręcenia filmów akcji. W końcu jakiś nowy rozdział w rozbudowanym katalogu zagrożeń ludzkości. Problem w tym, że wirtualny wróg przez cały czas pozostaje dla widza niewidocznym. Być może dlatego najnowsza produkcja Manna nieco się dłuży. Sytuacji nie poprawia wcale gra aktorska, ani Chris Hemsworth, co rusz prężący klatkę piersiową (fanki będą zachwycone!). Postacie są mało wyraziste, dialogi denne, a gwiazda ,,Avengersów”? Cóż, chyba powinna zostać przy filmach fantasy.
Strzały słychać zewsząd, oko kamery wędruje przez Hongkong, aż do Los Angeles, agenci wraz tytułowym hakerem starają się utrzymywać odpowiedni poziom napięcia, a jednak film rozczarowuje. ,,Haker” miał szanse zostać ciekawym filmem akcji o interesującej fabule i dobrej obsadzie. Miał, ale jej nie wykorzystał.