W poszukiwaniu „Miłości”
3 min readPrzez ostatnich pięć lat Jamal poszukiwał nowych inspiracji muzycznych, aby w końcu wydać kolejną płytę zatytułowaną „Miłość”. Czy jest dojrzalsza i inna niż poprzednie?
Jamal zdążył przyzwyczaić swoich fanów do tego, że nie wydaje płyt zbyt często. Pierwszy krążek powstał w 2005 roku, a na kolejny trzeba było poczekać trzy lata. Ostatnia płyta ukazała się 10 października 2013 roku. Długi okres wyczekiwania na krążek zaostrzył apetyt wiernych słuchaczy, którzy rzucili się do sklepów, by kupić „Miłość”. W pierwszym tygodniu od premiery album uplasował się na 9 miejscu oficjalnej listy sprzedaży OLiS.
Nostalgiczne, momentami emocjonalne, spokojne – utwory na płycie „Miłość” są zupełnie inne od tych prezentowanych na wcześniejszych albumach. Różnią się nie tylko warstwą emocjonalną, ale też stylistyką. Dotychczas mogliśmy usłyszeć Tomka Mioduszewskiego, wokalistę składu, w aranżacjach hip-hopowych, reggae’owych i dużo bardziej tanecznych – dancehallowych. Tym razem jest zupełnie inaczej. Kompozycje z płyty „Miłość” wpisują się w nurt bujających ballad rockowych i nieco cięższego gitarowego grania. Można tu też usłyszeć jazzowe inspiracje i wtręty dubstepu.
Album promuje singiel „Peron”. Utwór utrzymany w klimacie przyjemnej dla ucha i spokojnej ballady o miłości. Ponad trzy miliony odtworzeń teledysku do tego utworu wskazują na fakt, iż nowa odsłona Jamala przypadła do gustu jego fanom.
Jeśli jednak ktoś nie jest przekonany do rockowego wydania Miodu, na płycie znajdzie też akcent reggae – utwór „Powiedz mi”, który stylistycznie przypomina „Trippin’” z poprzedniego krążka – „Urban Discotheque”. Jednak jak na kawałek reggae jest dość nostalgiczny i przygnębiający.
Zupełnie inny – dynamiczny i skoczny – jest utwór „Defto”, który miał premierę ponad rok temu. Teledysk do tej piosenki był kręcony w Hongkongu, Moskwie i Warszawie, i zaraz po publikacji stał się najpopularniejszym wideoklipem w Polsce. W ciągu roku obejrzało go prawie 10 mln internautów. Mimo że teledysk prezentuje konkretną opowieść – losy pary, która za skradzione pieniądze używa życia, jak tylko się da – to na płaszczyźnie tekstowej piosence tej brakuje spójnej historii.
Spośród 13. kawałków, które znalazły się na płycie najbliższy jest mi utwór „Szołbiznes”, który został zaaranżowany w klimacie melodyjnego jazzu. Można tu usłyszeć saksofon barytonowy i kontrabas. Dodając do tego bujający głos Miodu, uzyskuje się przyjemną dla ucha „szyderę” ze świata muzyki i mediów.
Z kolei zdecydowanie najsłabszym ogniwem całej płyty jest „Pocałuj mnie w miłość” utrzymany w stylistyce dubstepowej. Rymowanki, epatowanie wulgaryzmami i „skilsy” plasują go w grupie wiekowej, o której jest mowa w tekście – zagubionych 17-latków.
Choć płyta jest odrobinę nierówna i łączy w sobie różne style muzyczne, to słucha się jej całkiem dobrze. Album jest zdecydowanie bardziej wysmakowany niż poprzednie i choć nadal utwory adresowane są do młodego słuchacza, to z pewnością są dobrym punktem wyjścia do kolejnego krążka. Oby muzyka Jamala starzała się wraz ze słuchaczami i Miodu w wersji 30+ (czyli już za rok!) wydał coś jeszcze dojrzalszego.