Podróż do krainy muzyki z Tomkiem Makowieckim
2 min readNiedzielny (23 listopada) koncert Tomka Makowieckiego w Kwadratowej przeniósł wszystkich do innego wymiaru. Była to niezwykle przyjemna wycieczka po krainie muzyki. I na chwilę można było zapomnieć o listopadowej aurze na zewnątrz.
O tym, że stylistyka płyty „Moizm” okazała się dla Tomka Makowieckiego strzałem w dziesiątkę, nie trzeba przekonywać. Powrócił po długiej przerwie na scenę i nie da się ukryć – rozwinął muzyczne skrzydła. Album przypadł do gustu nie tylko krytykom, ale i fanom, co najlepiej było widać podczas koncertu.
Występ rozpoczął najdłuższy i najbardziej rozbudowany utwór pt. „Dziecko Księżyca”. Już od początku więc cały klub ogarnął nastrojowo-chilloutowy klimat. Podczas koncertu każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Było tanecznie i klubowo, np. przy „Your foreign books”, czy „What’s new in heaven”. Było także z pazurem, szczególnie przy finale piosenki „Las i beton”. Nie zabrakło też „Zabierz mnie”, „A summer sale” i „Ostatni brzeg”, czyli romantyczno-lirycznego nastroju. Ze sceny popłynęło także sztandarowe „Holidays in Rome”. Zebrani w klubie usłyszeli całą płytę i trzeba przyznać, że na żywo brzmi jeszcze lepiej. Ponadto muzycy pokazują cały wachlarz swoich możliwości. A możliwości te są niemałe i widać, że skład Makowiecki – Kuba Staruszkiewicz – Patryk Stawiński – Olek Świerkot nie potrzebują słów, żeby się rozumieć i grać świetnie.
Wieczór w Kwadratowej można określić jako kameralny, ale w przypadku takich wykonawców jak Tomek Makowiecki, jest to tylko zaletą. Swobodnie nawiązywał kontakt z publicznością, nie ukrywając radości z grania w Gdańsku. Nie tylko zagadywał fanów, ale wręcz wychodził do nich, rozdając uściski i uśmiechy. I nawet mała wpadka z zapomnianym tekstem upiekła mu się, przybierając formę żartobliwego wtrącenia. Publiczność nie pozostawała dłużna i nagradzała zespół gromkimi brawami i okrzykami.
Występ nie mógł się obyć bez bisu, a ten z kolei był nietypowy. Tomek z zespołem zagrali najpierw cover „Tak długo czekam (Ciało)” Republiki, co było przyjemną niespodzianką i miodem na duszę każdego fana dobrej polskiej muzyki. Później, ku uciesze publiki zagrali cover „Pump up the jam” Technotronic i nadali temu oldschoolowemu hitowi dyskotek zupełnie nowej jakości i świeżości. Radości fanów i zespołu było co nie miara i chce się tu tylko powiedzieć – oby takich wieczorów było jak najwięcej.
Fot. Tomasz Gałązka
Pełna galeria zdjęć znajduje się pod tym linkiem.