Broniewski z krwi i kości
2 min readWładysław Broniewski – czołowy poeta PRL, sympatyk ówczesnej władzy czy człowiek walczący o przetrwanie? Teatr Wybrzeże postanowił rozstrzygnąć ten dylemat i stworzyć portret poety. Portret nieprzesłodzony, ze wszystkimi wadami, słabościami i swojego rodzaju urokiem, człowieka z krwi i kości.
Broniewski jest przedstawiony w dwóch odsłonach. Młody żołnierz, pełen zapału, wiary i chęci do zmieniania świata, miłości do ojczyzny i amanckiego uroku to Michał Jaros. Aktor po raz kolejny pokazał, że potrafi głęboko wniknąć w rolę i rzeczywiście stać się graną przez siebie postacią. Starszy, to umęczony nałogiem, mocno doświadczony życiowo i zdradzony przez system poeta. Wciela się w niego Robert Ninkiewicz, do którego niepodzielnie należą pierwsze skrzypce spektaklu. Autentycznie pokazuje rozterki i zmienne nastroje poety. Da się odczuć, że na scenie, tu i teraz nie odgrywa tylko rolę, ale rzeczywiście jest Broniewskim.
Spektakl to emocjonalna huśtawka. Widz towarzyszy poecie w każdym ważniejszym momencie jego życia i raz oburza się, gdy ten odchodzi od żony, a raz współczuje mu po śmierci partnerki czy ukochanej córki. Scena, gdy Broniewski dowiaduje się o śmierci Ani jest szczególnie przejmująca, m.in. za sprawą powtarzania po poecie druzgocących wieści szeptem przez jego żonę, Wandę (wspaniale zagrała to Sylwia Góra-Weber). Mimo, że fragmenty z kobietami Broniewskiego – pierwszą żoną, twardo stąpającą po ziemi Janką (Agata Bykowska), drugą żoną, romantyczną Marią (Katarzyna Dałek) czy ukochaną córką (Dorota Andorsz), są przepełnione uczuciami, to faktycznie Broniewski, jak sam powiedział, jest niedokochany, nikomu nie udało się dotrzeć do niego dostatecznie blisko. Niedoceniony jako żołnierz, nie do końca zrozumiany jako poeta, uciekający w alkohol. Ale nie jest to obraz degeneracji, tylko człowieka doprowadzonego do ostateczności, do kresu sił.
Radosław Paczocha stworzył z jednej strony lekcję historii w pigułce, galopem przedstawiane są dzieje Polski w czasach działalności Władysława Broniewskiego. Pojawiają się również wielkie postaci, jak Julian Tuwim, Aleksander Wat, Marek Hłasko czy Bolesław Bierut, ale są jedynie tłem nadającym koloryt głównej fabule. To dobra powtórka, szczególnie dla młodzieży szkolnej. Po drugie, to portret człowieka targanego przez los, nadszarpniętego, jak wielki, leżący na scenie krzyż Virtuti Militari (stworzony przez Magdalenę Gajewską). To ukłon w stronę Broniewskiego, który mimo kontrowersji wokół niego, niewątpliwie wielkim poetą był.
fot. Dominik Werner