Karaluchy pod poduchy, czyli recenzja „Przemiany” Franza Kafki
8 min read
Autor grafiki: Eden Król, okładka: materiały wyd. Epserons-Ostrogi
Niedawno poruszyliśmy temat filmowej biografii Franza Kafki, reżyserii Agnieszki Holland. Tym razem nie poświęcimy uwagi samemu pisarzowi, ale jednemu z jego kultowych opowiadań — Przemianie. Historia jak każda inna: rodzina, dom, praca i ogromnych rozmiarów karaluch? Witajcie w świecie Kafki, w którym wszystko co realne ulega zniekształceniu.
W filmie Franz, w jednej ze scen rodzinnego posiłku, możemy dostrzec karalucha pełzającego po stole. Jego obecność całkowicie pochłania uwagę Franza, tak, że nie słyszy zwracającego się do niego ojca. To budzi złość w Hermanie, który zauważywszy w co wpatruje się jego syn, bezwzględnie zabija stworzenie. Ta scena jest świadomą aluzją do utworu Kafki. Możemy to stwierdzić po zestawieniu ze sobą poszczególnych symboli. Karaluch, rodzina, ojciec — to właśnie te trzy motywy zarysowują problematykę całego opowiadania.
Krótka geneza
Utwór został opublikowany w 1915 roku w październikowym numerze czasopisma Die weißen Blätter pod redakcją René Schickele. Co ciekawe jest to najdłuższa historia, którą Kafka uważał za kompletną i którą wydał za życia.

Tyle zamieszania o jednego owada
Wszystko zaczyna się od karalucha. Choć może lepiej użyć sformułowania owada, bo Kafka niejednoznacznie określił wygląd tego stworzenia (jednak powszechnie przyjmuje się, że był to karaluch):
“Sam owad nie może być rysowany. Nie można tego nawet zobaczyć z daleka.”
Kafka nie chciał, żeby czytelnik tuż przed przeczytaniem jego opowiadania, miał wykreowany wizerunek Gregora. Chciał bowiem, aby odbiorca dzieła samodzielnie wyobraził sobie jego postać.
Fabuła
Historia rozpoczyna się, gdy Gregor Samsa budzi się z niepokojącego snu:
Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka.
Ku jego zdziwieniu okazuje się, że po pierwsze zaspał na pociąg, a po drugie, stał się ogromnym, bliżej nieokreślonym insektem. Zapewne każdy z nas zareagowałby dość nerwowo, jednak nasz bohater traktuje to jedynie jako drobną niedogodność. Faktycznie przeraża go nowe wcielenie, ale nie sądzi, że jest to stała zmiana. Decyduje się na wstanie z łóżka, z myślą, że uda mu się zdążyć na kolejny pociąg (w tym miejscu warto wspomnieć, że Gregor był wędrownym sprzedawcą i jako jedyny zarabiał na utrzymanie czteroosobowej rodziny), lecz jego nowa postać nie ułatwia mu tej czynności.

Samsa kombinuje na różne sposoby jak można by wstać, przyjęcie pozycji wertykalnej zajmuje mu sporo czasu. W tym czasie rodzina niepokoi się po drugiej stronie zamkniętych drzwi jego pokoju – próbują poznać przyczynę spóźnienia Gregora. Na dodatek do domu przybywa prokurent z firmy, który również chce dociec przyczyny zaniedbania pracy przez mężczyznę.
Samsa próbuje się usprawiedliwić, lecz nikt oprócz niego nie może go zrozumieć, wydaje z siebie bliżej nieokreślone odgłosy. Jego zachowanie przeraża zgromadzonych — matka chce wzywać lekarza, ojciec ślusarza, a siostra zanosi się płaczem. Zniecierpliwiony prokurent każe wyjść Gregorowi z pokoju, więc ten niepewnie decyduje się na otwarcie drzwi (co nie przychodzi mu z łatwością). Nowa postać przeraża jego bliskich — prokurent ucieka, a rodzina nie wierzy własnym oczom. Tak oto wygląda poranek z życia Gregora Samsy.
Charakterystyka rodziny Samsa
Całe życie rodziny zmienia się właśnie od tego ranka. Główny bohater zostaje zwolniony, a rodzice i siostra muszą podjąć się pracy. Grete jako jedyna postanawia zająć się bratem. Zamyka go w jednym z pokojów, daje jedzenie i przychodzi sprzątać najchętniej wtedy, gdy Gregor pozostaje niewidoczny (chowa się pod kanapą).
Grete z czasem zaczyna zaniedbywa swoje obowiązki, a opieka nad bratem staje się dla niej uciążliwa. Ojciec ma natomiast surowy stosunek do syna. Brzydzi się nim i niejednokrotnie zadaje mu cierpienie (po raz kolejny mamy do czynienia z kompleksem ojca — tym razem w utworze literackim). W zastanej sytuacji to on musi ponownie stać się głową rodziny. Z kolei matka ma najłagodniejszy stosunek do syna. Zdaje się, że najbardziej cierpi z powodu jego “przemiany”. Martwi się o niego, choć nowe 0blicze syna budzi w niej lęk.
Gregor Samsa — nasz ulubiony karaluch
Gregor zachowuje bezgraniczne posłuszeństwo wobec rodziny. Przesiaduje w swoim pokoju, odizolowany od wszystkich. Z czasem przyzwyczaja się do swojej nowej formy. Opanowuje sposób, w jaki ma się poruszać i rozwija nowe umiejętności, np. spania na suficie, czy chodzenia po ścianach. Mimo doskwierających mu trudności zachowuje ciepły i życzliwy stosunek do swoich bliskich. Chowa się pod kanapą, gdy wie, że jego siostra ma przyjść do jego pokoju z zamiarem sprzątania. Jest jej niemal wdzięczny za, jak uważa, czułą opiekę. Wzrusza go, gdy Grete zostawia mu otwarte na oścież okno, sądząc, że dziewczyna wie o jego pogarszającym się wzroku (siostra robi to prawdopodobnie z powodu duszności i przykrego zapachu, jaki ogarnia wnętrze). Główny bohater jest wyraźnie zaniepokojony sytuacją rozgrywającą się w jego domu. Zauważa, że rodzina z każdym dniem popada w jeszcze większą nędzę. Obwinia się za to, że zesłał na nich taki los.

Samsa jest pozbawiony pobudek egoistycznych. Przed “przemianą” bohater poświęcał swoje młodzieńcze lata pracy w firmie – której nie lubił – tylko po to, aby zapewnić rodzinie stosowny byt po zadłużeniu ojca. Smuci go fakt, że nie będzie mógł posłać Grete do konserwatorium, by tam mogła kontynuować naukę gry na skrzypcach. Wraz z stopniowym pogarszaniem się sytuacji materialnej w rodzinie, Gregor popada w coraz większą melancholię. Jego smutek potęguje wygląd pokoju, z którego wpierw zabrano meble (po to, aby mógł pełzać po ścianach), a potem wstawiono do niego stare i nieużyteczne przedmioty. Zmniejszająca się troska siostry oraz nałożony na siebie strajk głodowy również wpływają na jego gorsze samopoczucie.
Ostatecznie Samsa umiera w samotności, zapomniany i niechciany przez swoją rodzinę. Jego klaustrofobiczny, opuszczony i nędzny pokoik, przygotowany przez siostrę, stał się dla niego nie tylko osobistym więzieniem, ale również miejscem jego ostatniego spoczynku. To tu, następnego ranka, odnajduje jego zwłoki pokojówka, jedyna osoba, której widok Gregora nie obrzydzał. Kobieta powiadamia rodzinę o jego śmierci, lecz ta wieść nie budzi w nich większego zainteresowania. Można powiedzieć, że czują ulgę, ponieważ zaraz po jej usłyszeniu udają się na spacer (zazwyczaj z powodu pracy nie mogli pozwolić sobie na odpoczynek), podczas którego planują swoją przyszłość.
Kafka robi burzę w filiżance kawy

Kafka w swoim opowiadaniu kreuje wizerunek dość osobliwej rodziny. Możemy wywnioskować, że jest on negatywny, ponieważ opiera się na “pasożytnicznym” oraz przedmiotowym traktowaniu drugiego człowieka. Samsa przed swoją “metamorfozą” był jawnie wykorzystywany przez swoich bliskich. Był ich jedynym źródłem dochodów, a przecież nie był głową rodziny, lecz dzieckiem, a w dodatku ojciec i siostra byli sprawni na tyle, aby podjąć pracę (tylko matka cierpiała z powodu astmy). Gregor jest świadomy presji jaka jest na nim wywierana, lecz z chęcią pomaga swojej rodzinie. Dopóki Samsa nie zostaje “przemieniony” w karalucha, jest traktowany z szacunkiem i czułością. Kiedy dochodzi do przemiany, wszystko się zmienia. Przeraża, obrzydza i zawadza pozostałym członkom rodziny. W ten sposób “pasożyt” w jego domu zmienia swoją formę z bliskich Gregora na niego samego.
Możemy też dostrzec socjologiczny aspekt w tej historii. W społeczeństwie jednostki, które nie są zdolne samodzielnie się utrzymywać są często niesłusznie postrzegane jako niepotrzebne i bezużyteczne. Gdy Gregor stał się dla nich zbyt uciążliwy zdecydowali, że należy się go pozbyć:
Nie chcę wobec tego potwora wymawiać imienia mojego brata i mówię tylko: musimy spróbować się go pozbyć. Uczyniliśmy, co w ludzkiej mocy, aby go pielęgnować i znosić, myślę, że nikt nie może nam zrobić najmniejszego zarzutu.
Słowa te, wypowiedziane przez jedyną siostrę głównego bohatera, wydają się być druzgocące, tym bardziej, że Samsa wszystko słyszy, a potwierdzenie rodziców potęguje jedynie dramatyzm sceny.
Śmiech przez łzy — czyli trochę o grotesce, trochę o absurdzie
Zarówno w całym opowiadaniu, jak i w omawianym fragmencie, możemy dostrzec tak charakterystyczne dla Kafki konwencje: groteskę i absurd. Absurdalna jest nie tylko sama “przemiana” Gregora, ale również jego kompletne wyobcowanie przez siostrę. Groteskowe jest też zachowanie pokojówki, która choć obca dla głównego bohatera, nie boi się go, a nawet go “zaczepia”:
“Chodź no tu, stary żuku! – albo: – Patrzcie no na starego żuka!”.
Situationship Kafki
Warto wspomnieć o oczywistych dla twórczości dwudziestowiecznego pisarza zjawiskach: przestrzeni kafkowskiej — klaustrofobiczny, opuszczony, mały pokój Samsy oraz sytuacji kafkowskiej — tytułowa przemiana głównego bohatera z człowieka w insekta. Dzięki tym dwóm określeniom wyłania się klarowna wizja świata przedstawionego. Jest to miejsce, w którym bezbronna jednostka zostaje obezwładniona przez systemy społeczne, zarówno w pracy (Gregor nie przepadał za swoim szefem, który surowo nadzorował swoich pracowników), jak i w rodzinie (“pasożytniczy” tryb życia).
Karaluch w trzech płaszczyznach

Historię Kafki możemy interpretować w oparciu o różne płaszczyzny:
- symboliczną (karaluch jako jednostka szkodliwa dla społeczeństwa),
- socjologiczną (“pasożytniczy” tryb życia w rodzinie, koncept pozbycia się jednostki niezdolnej do pracy w danej społeczności — zakrawa o nietzscheanizm),
- psychologiczną (psychoanaliza głównego bohatera).
Opowiadanie, choć krótkie, nie zostało pozbawione szerokiej gamy interpretacyjnej. Każdy z nas znajdzie w nim wątek, który go poruszy lub zaciekawi. Czy i my czasem nie czujemy się jak ogromnej wielkości owad, który jest niezręczny społecznie? Właśnie na tym polega urok Kafki, najskrytsze, dziwne uczucia zostają wydobyte na tzw. “pierwszy plan” i przeobrażone w najdziksze wizje, niczym z surrealistycznego obrazu Salvadora Dalego.
Live, laugh, love Kafka
Kafkę odkryłam jeszcze w liceum. Wkrótce stał się dla mnie jednym z najważniejszych i najbardziej inspirujących pisarzy. Ze swą potrójną tożsamością, autoironią i totalną wrażliwością, był dla mnie jakby podziwianym bratem, którym trzeba się opiekować, bo mimo siły jest bardzo kruchy. – mówiła Agnieszka Holland.

Niech po raz kolejny wybrzmią słowa aprobaty dla sztuki tego modernistycznego artysty. Zachwycajmy się jego twórczością i samym Kafką, bo kto wie, może pewnego dnia to my obudzimy się jako karaluchy.
