Coma zagrała o wszystko na Ergo Arenie. Przeżyjmy koncert jeszcze raz
5 min read
Ergo Arena podczas koncertu Comy / fot. Aleksandra Paczkowska
Piątkowego wieczoru, 17.10.2025 r., równo o godzinie dwudziestej, trójmiejska Ergo Arena rozgrzmiała dźwiękiem. Ponad głowami publiczności zgromadzonej na płycie i trybunach, z podwieszonej pod sufitem platformy, buchnęło ogniem. Większość obecnych dopiero wtedy zauważyła Piotra Roguckiego, wokalistę zespołu Coma, intonującego już pierwsze wersy Ciszy i ognia. Koncert rozpoczął się w wielkim stylu.
Z widowni dało się słyszeć okrzyki zaskoczenia, część fanów stanęła onieśmielona. Jako widzowie od razu otrzymaliśmy sygnał, że stajemy się świadkami ambitnego projektu. Trasa „Re-start” jest pierwszą od 2019 r. trasą koncertową zespołu Coma. A więc zasadnie poprzeczka została zawieszona wysoko.
Powrót do gry
Niemal 5 lat temu zespół pożegnał się z fanami podczas trasy „Game over” , zawieszając swoją działalność po ponad dwudziestu latach. W 2024 r. zagrał siedem koncertów, jako spełnienie obietnicy złożonej fanom w 2023 r. Dotyczyła ona frekwencji w wyborach parlamentarnych – członkowie obiecali kilka występów pod warunkiem, że zagłosuje ponad 62% uprawnionych. W 2025 r. Coma powraca w wielkim stylu realizując trasę „Re-start: Gra o wszystko”.
Nazwa nawiązuje do tej z 2019 roku, jednak bieżąca trasa lepiej odzwierciedla otoczkę gry. Poszczególni członkowie zespołu zapowiadani są jako wojownicy – postaci z popularnych bijatyk. Tak więc pod względem realizacji, tegoroczne koncerty plasują się kilka poziomów wyżej.
Nie tylko dla uszu…
Wspominając o poziomach, nie sposób nie zwrócić uwagi na samą kompozycję widowiska. Tak, widowiska, bo byliśmy świadkami czegoś więcej niż prezentacji muzycznego dorobku zespołu. Po odśpiewaniu Ciszy i ognia, Pierwszego wyjścia z mroku oraz powitania swoich fanów, Coma wprowadziła nas w level 1. – pełen energicznych rockowych rytmów.

Coma rozgrzała nieśmiałą na początku publiczność kawałkami: Trujące rośliny, Skaczemy, Transfuzja oraz Lajki. Ostatni z wymienionych gościnnie z Roguckim zaśpiewał Błażej Król. Wraz z jego pojawieniem się scena zawrzała od energii, a obserwując piosenkarzy widz odnosił wrażenie, jakby koncert na te kilka minut zamienił się w słowną walkę na ringu. Tło sceny pełniło funkcję projektora, bo poza przybieraniem barw odpowiadających nastrojom piosenek, mogliśmy zauważyć kadry z archiwalnych występów. Nie bez powodu mówi się, że trasa „Re-start” jest podsumowaniem całego dorobku zespołu.
Level 2. wprowadził nas w atmosferę melancholii. Leszek Żukowski, Spadam i 0 Rh+, usłyszane na żywo wycisnęły ze mnie kilka łez, a całość domknęła mocniejsza brzmieniowo Schizofrenia. Warte uwagi jest stopniowanie napięcia, zarówno biorąc pod uwagę cały koncert jak i wspomniany kawałek. Początek był niczym słuchowisko – opowiastka o życiu, a przekształcił się w wyraz boskiego natchnienia i obłędu przerwanego kompletną ciszą. Zakończył się chaosem, krzykiem, biegiem przez scenę. Cały koncert to nie tylko muzyczna podróż – to był spektakl.
Rogucki bawi się intonacją, głosem, modelując go i dopasowując do tekstu. Widz mógł poczuć się jak postać stojąca pośrodku opisywanych zdarzeń, a jednocześnie będąca ich częścią.
Kochani, bądźmy razem w tym wszystkim, dobra?
Rogucki nieraz zwrócił uwagę na bycie częścią wspólnoty. Aby utwierdzić w tym zebranych, już od początku budował narrację skierowaną na docenienie wagi każdej jednostki. Jako przykładu użył gry w lotto: prawdopodobieństwo, że trafimy codziennie „szóstkę” jest większe niż to, że to właśnie my pojawiliśmy się na tym świecie. Level 3. rozpoczął się energicznie – gościliśmy Tomasza Lipnickiego, który wykonał piosenkę Nóż z dyskografii Illusion. Swoje przysłowiowe pięć minut miał również Adam Marszałkowski – perkusista, który wykorzystał je na porywające solo.
W świat wojen i niezgody zostaliśmy porwani przemową nawiązującą do sytuacji politycznej na świecie i piosenką System. „Każde zdanie ma znaczenie”, dało się słyszeć ze sceny jako komentarz do niedawnych propalestyńskich protestów. Cover Killing in the Name grupy Rage Against the Machine podkreśliły wagę tych słów.
Bilety były po siedem złotych…
Zbyszek zakończył level 3., wprowadzając nas w kolejny – rozpoczynający się kawałkiem Parapet. Wsłuchując się w publiczność, a raczej w ciszę, która zapanowała, nasuwał się wniosek, że dobór tej piosenki zaskoczył zgromadzonych fanów. W połowie trwania poziomu 4. przenieśliśmy się w czasie aż do 1998 r., na który przypada początek działalności zespołu. Scena rozświetliła się kadrami z występów, zbliżeniami na o wiele młodszych wówczas członków zespołu oraz roztańczoną publiczność. Tej nostalgicznej podróży towarzyszyły Deszczowa piosenka oraz Wędrówka.
Nagle wszystko wokół ucichło. Nieśmiało rozbrzmiał podkład muzyczny, naszym oczom ukazały się zdjęcia i urywki wideo z miejsc zniszczonych przez konflikty wojenne. Ponownie wspomnę o idealnie zbudowanym nastroju, bo w odpowiednim momencie słowa Ocalenia same, jakby z podświadomości, zaczęły się cisnąć na usta, jako najlogiczniejsze, których można było w tamtej chwili użyć.
W domu będzie ogień, a do domu proste drogi…
W ten sposób dotarliśmy do ostatniego (Final) levelu. Po dawce rozmaitych emocji przyszedł czas na spokój, harmonię i niemal domową atmosferę, w którą wprowadziło nas Sto tysięcy jednakowych miast. Ludzie na płycie tłumnie usiedli, kołysali się i śpiewali. Rogucki również spoczął na krawędzi sceny. Pomimo obecności tylu ludzi, dało się odczuć kameralną atmosferę. Tak jak podczas jednego z wywiadów dostępnych na YouTube wyznał Rogucki to właśnie jest ich celem.
W stworzonej niemal domowej otoczce minęła ostatnia zaprezentowana piosenka. Ekhart pozostawił nas z refleksją o skupieniu się na chwili obecnej, zatrzymaniu się i docenieniu tego, co już mamy, zgodnie z poglądami niemieckiego nauczyciela duchowego Eckharta Tolle, o którym również w wywiadzie z czerwca 2025 wspomniał Rogucki.
Ludzie, jesteśmy razem!

Niedawno zespół ogłosił ponowne zawieszenie działalności. Ci, którzy chcą jeszcze pożegnać się z nim, będą mieli ku temu okazję podczas ostatnich zapowiedzianych koncertów:
Wrocław – 2 listopada
Katowice – 21 listopada
Kraków – 7 grudnia
Pewne jest, że nie będziemy mieli okazji usłyszeć zespołu Coma na żywo przez cały 2026 rok. Ciekawe, co przyniesie 2027 rok…
Pełna setlista dostępna tutaj.
