Ludzie więksi niż góry: Zoja Skubis zdobywa Mount Everest
6 min read
autor: Parth Savani/źródło: Unsplash
18 maja dwudziestoletnia Polka, Zoja Skubis, zdobyła szczyt Mount Everest. W sieci zawrzało od komentarzy – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Jedni gratulują osiągnięcia, inni sprowadzają je do komercyjnej zachcianki białej Europejki.

Zoję Skubis poznaliśmy w mediach społecznościowych już dawno temu. Kilka lat temu pokazywała nam swoją naukę w chmurze, spanie na balkonie i wstawanie o trzeciej nad ranem. Wtedy wszyscy się z tego śmialiśmy – nikt nie spodziewał się, że niedługo zacznie kolejno zdobywać ośmiotysięczniki.
Najmłodsza Polka na Mount Evereście
Jak można się domyślić, Mount Everest nie był pierwszym szczytem, który zdobyła Zoja. We wrześniu 2024 roku relacjonowała w mediach wejście na Manaslu (8163 m n.p.m.), a w grudniu tego samego roku wzięła udział w 42-kilometrowym maratonie na Antarktydzie. Wszystko to stanowiło przygotowanie do najważniejszego celu – zdobycia Mount Everestu.
Data, w której tego dokonała, również nie jest przypadkowa. Tego samego dnia, 19 lat wcześniej, Martyna Wojciechowska została trzecią Polką, która wspięła się na dach świata. Martyna odniosła się do wyczynu Zoji na swoim profilu na Facebooku:
Zoja, cieszę się że bezpiecznie dotarłaś do bazy. Świętuj, zbieraj siły i daj sobie czas na odpoczynek i regenerację. Daj przede wszystkim czas samej sobie.
Nie była to jednak jedyna motywacja Zoji. Pasję do gór zaszczepił w niej tata, który również zdobywał wysokie szczyty. Zginął w wieku 41 lat podczas wyprawy w góry Kaukazu, wchodząc na rosyjski pięciotysięcznik. Zoja przejęła po nim miłość do gór, choć w podcaście „Jestem Kobietą” otwarcie go skrytykowała:
Mój tata był bardzo nieodpowiedzialnym wspinaczem, bo on chodził wszędzie sam albo z partnerem. Był silny, ale przeceniał swoje możliwości. Niczego się nie uczył ze swoich poprzednich wypraw. Ja teraz też mam takie poczucie, jak mam większą wiedzę na te górskie tematy, że jeżeli nie zginąłby na tej wyprawie, co zginął, to zginąłby na następnej. Bo on się nie uczył.
Zapłacili i chcą zdobyć Everest

Wyczyn Zoji nie przeszedł w Internecie bez echa. Jeszcze tego samego dnia w sieci pojawiły się krytyczne komentarze pod jej adresem. Dotyczyły nie tylko doniosłości całego wydarzenia, ale poruszały też kwestie środowiskowe.
Czy wspinanie się na górskie szczyty jest jeszcze osiągnięciem? – Z punktu widzenia fizycznego i psychicznego – tak, wejście na Mount Everest to nadal ogromne wyzwanie – mówi Doktor Magdalena Kugiejko z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – jednak z punktu widzenia prestiżu i wyjątkowości nie jest to już tak elitarne osiągnięcie, jak dawniej.
Czy wspinanie się na górskie szczyty jest jeszcze osiągnięciem? – Z punktu widzenia fizycznego i psychicznego – tak, wejście na Mount Everest to wciąż ogromne wyzwanie – mówi dr Magdalena Kugiejko z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Jednak z perspektywy prestiżu i wyjątkowości nie jest to już tak elitarne osiągnięcie, jak dawniej.
Warunki pogodowe w wysokich górach nie należą do najłatwiejszych. Ryzyko lawin, choroba wysokościowa, skrajne zmęczenie – to tylko kilka z wielu zagrożeń. Taka wyprawa wymaga jednak nie tylko dobrej kondycji, ale i zasobnego portfela.
Krytycy twierdzą, że komercyjne podejście spłyca wartość tego typu osiągnięć. – Niektórzy wspinacze „wchodzą” z ogromną pomocą przewodników, a zdarza się, że nie potrafią nawet założyć raków – metalowych kolców mocowanych do butów. Zapłacili i chcą zdobyć Everest – mówi dalej dr Kugiejko.
Zysk czy wyzysk? Górskie społeczności
Oczywiście, tak komercyjne podejście ma swoje plusy i minusy (zmieniłam trochę szyk zdania). Może i elitarność wspinaczki na Mount Everest spada, ale… zyskuje na tym lokalna społeczność. Dla Szerpów i innych grup etnicznych zamieszkujących Himalaje wspinaczki turystów są zazwyczaj kluczowym źródłem dochodu.
Szerpowie (często bardzo młodzi chłopacy) pracują jako przewodnicy, tragarze, kucharze, ratownicy. Ich praca jest ciężka i niebezpieczna, ale często dobrze płatna jak na lokalne warunki – tłumaczy dalej doktor Kugiejko. – Jednak w mojej ocenie jest to zawsze nieproporcjonalne do ryzyka jakie podejmują.
Bo górskie wycieczki dla Szerpów zawsze wiążą się z ryzykiem śmierci. Owszem, są oni lepiej przystosowani do lodowatego klimatu niż turyści z Europy – głównej grupy odwiedzającej Himalaje – ale nie zmienia to faktu, że są to wyprawy skrajnie niebezpieczne. W końcu wychłodzenie to tylko jeden z wielu powodów śmierci w górach.
Dochodzi do tego jeszcze kwestia wyzysku. Czy himalaiści płacą Szerpom adekwatnie do ryzyka, które ci ponoszą?
Niestety, stawki nie zawsze są uczciwe. Ewidentnie mamy do czynienia z sytuacją, którą znamy bardzo dobrze z innych procesów globalizacji – mówi profesor dr hab. Paweł Churski, dziekan wydziału Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Korzystając z pewnych usług, w miejscach, w których praca człowieka jest relatywnie nisko opłacana, wcale nie staramy się wypośrodkować tych stawek w stosunku do tych, które znamy z miejsc, w których mieszkamy. Staramy się na tym jak najbardziej zarobić. Krótko mówiąc, pojawia się wyzysk polegający na tym, że stawki – mimo że dla lokalnej ludności stanowią główne źródło utrzymania – to jednak nie są do końca uczciwe.
Zjawisko Overtourismu w górach
Zachowanie turystów wobec lokalnej społeczności można uznać za nieuczciwe. A jak wygląda ich stosunek do przyrody? Równie źle – a może nawet gorzej.
Obszary bazowe są narażone na skażenie wód gruntowych przez nieodpowiednio zabezpieczone toalety polowe – mówi dr Magdalena Kugiejko – Ponadto infrastruktura turystyczna i większa obecność ludzi w górskich rejonach wypierają dzikie zwierzęta z ich naturalnego środowiska.
Oczywistym skutkiem dużej liczby turystów są też ogromne ilości śmieci. Wspinacze rzadko zabierają je ze sobą – wolą zostawić zadanie sprzątania lokalnej społeczności (albo po prostu o nim nie myślą).
Na Mount Everest jest bardzo poważny problem związany z odpadami, które są generowane przez ogromną liczbę turystów – mówi profesor Paweł Churski – Ale mamy też takie badania z terenu naszego kraju. Chociażby te, które prowadzi dr Mateusz Rogowski z poznańskiego ośrodka geograficznego, które dotyczą zjawiska overtourismu (nadmiernej ilości turystów) na obszarach polskich gór, np. Gór Stołowych.

Z badań dr. Mateusza Rogowskiego wynika, że w Parku Narodowym Gór Stołowych wdrożono system monitorowania mający przeciwdziałać zjawisku overtourismu. Dane dotyczące frekwencji zbierane są za pomocą 38 liczników zainstalowanych przy wejściach do parku oraz w wybranych lokalizacjach. Na podstawie zebranych danych udało się ustalić dzienne limity turystów: 400 osób na godzinę dla trasy turystycznej na Szczeliniec Wielki oraz 350 osób na godzinę dla trasy na Błędne Skały.
Takie rozwiązania pozwalają ograniczyć liczbę odwiedzających, a co za tym idzie – także ilość odpadów. Dodatkowo, zwiedzanie staje się o wiele przyjemniejsze, gdy nie trzeba przeciskać się przez tłum. A to właśnie doznania powinny być najważniejsze. Widoków takich jak w górach nie zobaczymy nigdzie indziej (chyba że w Internecie – ale to jednak nie to samo).
Ci, którzy chodzą po górach tylko po to, żeby zdobywać kolejne osiągnięcia, trochę wypaczają relację, którą człowiek powinien mieć ze środowiskiem – podsumowuje profesor Paweł Churski. – Przebywamy w tym środowisku nie po to, żeby zdobywać osiągnięcia, tylko żeby wzajemnie czerpać z tej relacji jak najwięcej.