Polak, Węgier, dwa…
6 min read
Dwie drogi
Nasi przyjaciele sprawowali tę prezydencję w bardzo trudnym czasie właściwie bezbłędnie. Węgierska prezydencja startowała w momencie trudnym dla Europy. Przyjmij proszę Viktorze takie szczere gratulacje. Węgrzy wykonali kapitalna robotę. Wyraziłem osobistą przykrość, że splendor podpisania traktatu z Chorwacją spadnie na Polskę. Ale w tym dniu będziemy pamiętać o Węgrach – wypowiedź Donalda Tuska z 2011 roku.
Czternaście lat – tyle czasu minęło od pierwszej prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej. W tym okresie wiele się zmieniło, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Pewne kwestie jednak pozostały niezmienne. Dziś, podobnie jak 14 lat temu, Polska przejmuje prezydencję od Węgier, premierem w Polsce jest Donald Tusk, a na Węgrzech Viktor Orbán. Atmosfera nie jest jednak już tak uroczysta ani przyjemna.
W ciągu tych kilkunastu lat Polska i Węgry zaczęły podążać ścieżkami prowadzącymi do dwóch zupełnie odmiennych wizji Unii Europejskiej. W momencie, gdy centrum decyzyjne Europy stopniowo przesuwa się z zachodu na wschód, starcie tych dwóch kierunków wydaje się nieuniknione. Tusk i Orbán stali się liderami nie tylko we własnych krajach, ale także w skali europejskiej. Reprezentują oni pewien rodzaj stabilności w czasach, gdy państwa wcześniej tworzące trzon Unii coraz bardziej pogrążają się w wewnętrznych sporach.
Polska dała papieża i dała Solidarność, dała Europie strategię polityczną i duchową. Chciałbym podziękować premierowi Tuskowi, który przez cały okres trwania prezydencji wspierał moją pracę. Możemy powiedzieć, że pracujemy na wiarygodność i na respekt Europy Środkowej. Będziemy czekać kilkanaście lat na to, żeby znowu przejąć tę funkcję. Żyjemy zgodnie z normami europejskimi. Sądzę, że my zrobiliśmy to, o czym mówiliśmy. Teraz drugiej części sukcesu oczekujemy od Polski. Wiemy, że szanse na to są duże. Państwa premier jest znany i szanowany w Europie. Wszyscy patrzą na niego jak na męża stanu. Życzę tobie Donaldzie, aby tak pozostało. – Wypowiedz Victora Orbána z 2011 roku.
Europa krwawi
We Francji, po rozwiązaniu parlamentu przez Emmanuela Macrona i ogłoszeniu wyborów, upadł rząd Michela Barniera. W Niemczech rząd kanclerza Olafa Scholza również podał się do dymisji, i zapowiedziano przedterminowe wybory do Bundestagu. W Austrii były kanclerz Karl Nehammer poniósł fiasko w próbie utworzenia nowego rządu, przez co od 29 września Austriacy nadal nie mają powołanego gabinetu. Na Słowacji sytuacja polityczna jest tak napięta, że doszło do zamachu, w którym postrzelony został premier Robert Fico. Holendrzy natomiast czekali aż 233 dni na zaprzysiężenie nowego rządu po przyspieszonych wyborach, które odbyły się w wyniku upadku gabinetu Marka Rutte.
Hiszpania wciąż zmaga się ze skutkami referendum niepodległościowego Katalonii z 2017 roku. Jak wykazało śledztwo służb było ono finansowane przez Rosję. Były premier regionu, Carles Puigdemont, oraz jego katalońska partia Junts odgrywają dziś kluczową rolę w zapewnieniu stabilności rządu Pedro Sáncheza. Belgia natomiast zmaga się z trwającym konfliktem między Walonią a Flandrią oraz z postępującą decentralizacją kraju. Proces formowania ostatniego belgijskiego rządu trwał aż 653 dni.
W Rumunii unieważniono pierwszą turę wyborów prezydenckich. Powodem była nieuczciwa kampania antyzachodniego nacjonalisty Călina Georgescu. Georgescu prawdopodobnie miał wsparcie Rosji. Włochy nadal zmagają się z problemem nielegalnej migracji. Premier Giorgia Meloni cieszy się wysokim poparciem w kraju. Nie zamierza jednak odgrywać wiodącej roli w europejskich sporach. Ostatnio Meloni przystąpiła do koalicji z Polską i Francją. Sprzeciwia się ona umowie Mercosur wynegocjowanej przez Ursulę von der Leyen.
Węgierski system
Zaprzepaszczone nadzieje – tak można określić drogę Węgier w Unii Europejskiej. Gdy w 2004 roku Węgry przystępowały do wspólnoty europejskiej po dekadach trwania pod dyktatem Związku Radzieckiego, wydawało się, że rozpocznie się era transformacji gospodarczej i systemowej. Początkowo nic nie wskazywało na to, że dojdzie do nawrotu autorytaryzmu, jednak rzeczywistość okazała się inna. Dziś na Węgrzech rządzić może wyłącznie Fidesz. Viktor Orbán domknął system, który praktycznie uniemożliwia mu przegraną. Kluczowym elementem tego mechanizmu są nowo wytyczone okręgi wyborcze, znacząco faworyzujące jego ugrupowanie. Autorytaryzm nie jest jednak tani w utrzymaniu – koszty ponoszą zwykli obywatele, podczas gdy ludzie u władzy pozostają uprzywilejowani.
Fundusze Europejskie
Od 2004 roku Węgry otrzymały od Komisji Europejskiej blisko 84 miliardy euro, wpłacając w tym samym okresie do unijnego budżetu zaledwie 20,5 miliarda euro. Węgry stały się tym samym jednym z największych beneficjentów polityki europejskiej. Środki przekazane Węgrom umożliwiły szybki rozwój i realizację licznych inwestycji, które jednak szybko straciły impet. Według Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych Węgry są jednym z krajów najczęściej defraudujących unijne fundusze. Viktor Orbán i jego otoczenie wykorzystują te środki do wzmacniania pozycji Fideszu, między innymi poprzez przyznawanie zawyżonych kontraktów firmom powiązanym z władzą.
W 2022 roku Komisja Europejska uruchomiła mechanizm warunkowości wobec Węgier, uznając, że skala korupcji w tym kraju zagraża interesom wspólnoty. W związku z tym Węgry mają obecnie wstrzymane wypłaty blisko 16 miliardów euro z różnych europejskich grantów oraz Funduszu Odbudowy. Wypłata tych środków jest uzależniona od przeprowadzenia reform systemowych, co nie jest zgodne z interesami Viktora Orbána. Dotychczasowy postęp w realizacji wymagań Komisji ograniczył się jedynie do kwestii finansowania badań naukowych. Aby pozyskać te fundusze, premier najprawdopodobniej odwoła polityków z organu nadzorującego działalność węgierskich uniwersytetów.
Demokracja nieliberalna
Ścieżka Viktora Orbána dla Europy i samych Węgier jest przez niego określana mianem „demokracji nieliberalnej”. Najprościej można to wyjaśnić poprzez porównanie: w demokracji liberalnej wiadomo, kiedy odbędą się wybory, ale nie wiadomo, kto je wygra. Natomiast w demokracji nieliberalnej, niegdyś nazywanej „ludową”, nie wiadomo, kiedy odbędą się wybory, ale zawsze wiadomo, kto zostanie zwycięzcą.
Orbán, w artykule z 2020 roku opublikowanym w dzienniku Magyar Nemzet („Naród Węgierski”), przekonuje, że pewna era Europy dobiegła końca, i nadszedł czas na nowe podejście. Jego zdaniem liberalizm zawiódł, a kierunek dla Europejczyka nie powinien prowadzić na zachód, lecz na wschód. Co więcej, Orbán przypisuje sobie prawo do definiowania, czym są tradycja, prawdziwy naród, prawdziwy Węgier i prawdziwy Europejczyk. Tym samym jasno wskazuje, kogo można uznać za „fałszywego Węgra”.
Viktor Orbán wyobraża sobie świat, w którym nikt nie patrzy mu na ręce, szczególnie w kwestiach praworządności. Często podkreśla, że działania Unii Europejskiej to „rządy szantażu”, które zagrażają suwerenności Węgier. Jednak w chwili, gdy nikt nie będzie wymuszał przestrzegania demokratycznych norm, a każdy kraj będzie zmuszony samodzielnie zadbać o swoje interesy, zapanuje chaos.
Orbánowska wizja świata prowadzi do sytuacji, w której żadne państwo nie będzie ograniczane zewnętrznymi hamulcami, a jedynym obowiązującym prawem stanie się prawo silniejszego. Jest to jasne zaproszenie do konfliktu „wszystkich przeciw wszystkim”. Jeśli podstawowe normy demokratyczne przestaną obowiązywać, skutki tego odczują nie tylko Węgry, ale cała Europa, w tym także takie kraje jak Francja czy Niemcy. Węgierski nacjonalizm, który znajduje swoje odbicie w wielu innych państwach, stanowi zagrożenie nie tylko dla demokracji, ale również dla utrzymania pokoju w Europie.
Polska ścieżka
Premier Donald Tusk stał się w oczach zachodnich polityków człowiekiem, który odniósł zwycięstwo tam, gdzie wielu innych przywódców poniosło porażkę. Stary model Europejczyka, wierzącego w liberalizm i siłę jedności UE, zaczynał tracić swoją moc z powodu serii porażek na całym kontynencie. Popularni niegdyś chadecy popadli w niełaskę z powodu stagnacji oraz lekceważenia rozgoryczonych, choć początkowo mniejszościowych elektoratów. Zwycięstwo Tuska przywróciło wiarę, że nadal można wygrywać wybory z proeuropejskimi hasłami. Nie zmienia to jednak faktu, że polityka unijna wymaga zmian i bardziej skonkretyzowanych kierunków rozwoju. Polska, kraj z długą tradycją poszanowania wartości europejskich oraz z liderem szanowanym na całym świecie, może zapoczątkować nurt reformacyjny, który przypomni wszystkim, że Unia powinna być jednością w różnorodności, a nie tylko różnorodnością.