25/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Alkoholizm, „chama” i lewy sierpowy. Historia Alexa Pereiry.

6 min read
Alex Pereira

https://www.instagram.com/p/Cz9mQ1VMlmr/?img_index=1

eAlex Pereira jest obecnie w ścisłej czołówce najlepszych zawodników MMA na świecie. Brazylijczyk rozjeżdża swoich przeciwników jak walec i bije kolejne rekordy. Jego droga na szczyt nie była jednak łatwa. Kim jest popularny Poatan i jakie były jego początki?

Trudny start

Alex Sandro Silva Pereira przyszedł na świat 7 lipca 1987 roku w brazylijskim São Bernardo do Campo. Jak wielu Brazylijczyków, również Alex dorastał w fawelach. Od najmłodszych lat musiał zmagać się ze skrajnym ubóstwem, co zmusiło go do porzucenia szkoły średniej i rozpoczęcia pracy w wieku zaledwie 12 lat.

Nastoletni Poatan, bo taki ma pseudonim, pracował między innymi jako pomocnik murarza. Od młodych lat spożywał alkohol, co z czasem wpędziło go w nałóg. Pereira pił codziennie, a nałóg coraz bardziej go pogrążał. Wybawieniem okazał się sport.

Początki w sportach walki

Kick-boxing Pereira zaczął trenować dopiero w 2009 roku. Wcześniej rywalizował w boksie amatorskim, gdzie prawdopodobnie stoczył 28 walk, notując bardzo dobry bilans 25-3. Wszystkie zwycięskie walki Brazylijczyk miał kończyć przez nokaut. Nie są to oficjalne dane, tak więc nie możemy mieć stuprocentowej pewności co do dokładnego bilansu Poatana. Wiadomo natomiast, że jego pseudonim nie wziął się znikąd. „Poatan” oznacza bowiem w języku Tupi „kamienne dłonie”.

O prawdziwości tego przydomku boleśnie przekonywali się kolejni przeciwnicy Pereiry, z którymi mierzył się na kicboxerskich ringach. Starty w tej dyscyplinie Brazylijczyk rozpoczął w 2010, a już 2 lata później dzierżył mistrzostwo kraju w kategorii do 85 kilogramów. Wtedy też stanął przed szansą zostania czempionem prestiżowej organizacji It’s Showtime. W drugiej rundzie uległ jednak Jasonowi Wilnisowi. W 2013 roku dorzucił do swojej gabloty pas mistrza panamerykańskiego organizacji WAKO Pro.

Glory

W 2014 roku mocno bijący Brazylijczyk podpisał kontrakt z największą światową federacją kickboxerską Glory. W swoim debiucie pokonał dwóch rywali jednego dnia i zwyciężył turniej pretendentów w dywizji średniej. Przez następne lata przeplatał porażki ze zwycięstwami. Mimo tego udało mu się zdobyć pas federacji WGP i wywalczyć sobie szansę sięgnięcia po pas Glory.

Ten zdobył w październiku 2017 roku, pokonując na punkty Simona Marcusa. Mistrzostwo obronił trzykrotnie, po czym przeszedł do wyższej kategorii i zmierzył się z utytułowanym Artiomem Wachitowem. Zwyciężył, tym samym stając się pierwszym podwójnym mistrzem Glory w historii. Ostateczny rekord Pereiry w kickboxingu to imponujące 33-7, z czego 21 pojedynków zwyciężył poprzez nokaut.

Zmiana dyscypliny

Na pierwszy start w mieszanych sztukach walki zdecydował się w 2015 roku, a więc jeszcze w trakcie trwania kariery kickboxerskiej. Debiut nie należał jednak do udanych, bowiem parterowe braki Pereiry zostały boleśnie obnażone i przegrał on przez poddanie. Rok później zwyciężył 2 starcia poprzez nokaut i na jakiś czas zrezygnował ze startów w MMA.

Do wszechstylowej walki wręcz powrócił dopiero w 2020 roku, a więc po upływie 4 lat. Wystąpił wówczas w walce wieczoru cenionej amerykańskiej organizacji LFA. Pojedynek zakończył w 1. rundzie. Rzecz jasna – przed czasem. Brazylijczyk legitymujący się rekordem 3-1 wzbudził zainteresowanie UFC. I właśnie w tej federacji zaczyna się jego amerykański sen.

Szybka droga pretendenta

Należy jednak nadmienić że nie bez znaczenia było to, kto zasiadał wówczas na tronie kategorii średniej UFC.  Tym zawodnikiem był Israel Adesanya, który absolutnie zdominował swoją dywizję, ale w przeszłości dwukrotnie musiał uznać wyższość Brazylijczyka. Debiut w szeregach amerykańskiego giganta był w wykonaniu Pereiry szalenie efektowny. Na początku drugiej rundy wystrzelił latającym kolanem wprost na szczękę Andreasa Michalidisa, tym samym kończąc to starcie.

W kolejnej walce stanął naprzeciw zdecydowanie bardziej doświadczonego rodaka Bruno Silvy. Poatan zdołał jednak jednogłośnie zwyciężyć na punkty. To otworzyło mu drzwi do walki mającej wyłonić rywala wcześniej wspomnianego czempiona. Do klatki z Alexem wszedł rozpędzony serią 6 zwycięstw Sean Strickland. Nie brakowało głosów mówiących, że Amerykanin wykorzysta zdecydowaną przewagę doświadczenia i „wykolei” hypetrain Brazylijczyka. Jednak nim walka na dobre się rozpoczęła, Pereira brutalnie uciął spekulacje atomowym lewym sierpowym.

Zatargi z Adesanyą

Do starcia z Israelem Adesanyą doszło ostatecznie 12 listopada 2022, na UFC 281 w Nowym Jorku. Nie było tajemnicą że Pereira faworytem nie jest. Do walki o pas przystępował z bardzo skromnym rekordem 6-1. Przez 4 rundy Nigeryjczyk dominował nad Brazylijczykiem i wszystko wskazywało na to, że przedłuży swoje panowanie w dywizji średniej. W 5. rundzie Poatan przypomniał jednak, że jego pseudonim nie jest przypadkowy i serią ciosów zmusił Marca Goddarda do przerwania starcia. Alex Sandro Silva dokonał niemożliwego.

Po 5 miesiącach odbył się rewanż.  Tym razem wszystko szło po myśli Pereiry. Kolokwialnie mówiąc, miał Izzy’ego „na widelcu”. W momencie gdy Brazylijczyk rozpuścił swoje kamienne pięści i pewnie zmierzał po czwarty triumf nad Adesanyą, ten trafił go prawym sierpowym. Dotychczasowy czempion padł na deski ciężko znokautowany i stracił mistrzostwo. Wstał z nich już jako odmieniony zawodnik.

Dominacja

Po porażce z rąk Nigeryjczyka, Pereira zdecydował się zmienić kategorię wagową na wyższą. Biorąc pod uwagę jego warunki fizyczne, wydawało się to naturalną decyzją. Brazylijczyk mierzy bowiem aż 195 centymetrów wzrostu i na co dzień waży około 100 kilogramów. Jak się później okazało, decyzja o zmianie dywizji była strzałem w sam środek tarczy. Pozostając przy nomenklaturze łuczniczej, warto dodać, że Pereira znakomicie strzela z łuku, co wielokrotnie pokazywał w swoich mediach społecznościowych.

Pierwszym starciem Poatana w kategorii półciężkiej był pojedynek z byłym mistrzem UFC i najlepszym polskim zawodnikiem Janem Błachowiczem. Cieszyński Książę postawił szalenie trudne warunki i według wielu ekspertów zwyciężył. Jakby nie było, sędziowie wskazali na niejednogłośne zwycięstwo Brazylijczyka. Ostatecznie okazało się ono przepustką do walki z Jirim Prochazką o zwakowany pas dywizji. Czech, słynący ze znakomitych umiejętności stójkowych, nie uniknął atomowego lewego sierpa i po lawinie łokci uległ. Były pomocnik murarza znów zasiadł na tronie największej organizacji MMA na świecie.

Kolejna walka Poatana to obrona pasa na jubileuszowym UFC 300. Oko w oko z brazylijskim wojownikiem, stanął były mistrz, Jamahal Hill. Również tutaj wątpliwości rozwiał, a jakżeby inaczej, lewy sierp zainkasowany przez „Sweet Dreamsa” już w pierwszej rundzie. Zaledwie 2 miesiące później Pereira znów wszedł do oktagonu. Odwet za niedawną porażkę spróbował wziąć Jiri Prochazka. Na próbie jednak się skończyło, bo panujący czempion na początku 2. rundy wysokim kopnięciem dosięgnął jego szczęki, a następnie dobił ciosami w parterze. Po czym tradycyjnie odszedł z niewzruszoną miną.

Ostatni skalp, jaki zebrał Poatan, to Khalil Rountree Jr. Amerykanin, będący na fali 5 zwycięstw, zadziwiająco mocno postawił się mistrzowi. Brazylijczyk wprawdzie obronił pas, jednak rywala skończył dopiero w 5. rundzie pojedynku. Po aż 5 walkach stoczonych w nieco ponad rok, dominator z Kraju Kawy zdecydował się na zasłużoną przerwę. W klatce ujrzymy go najpewniej dopiero za kilka miesięcy.

Fenomen

Nie da się ukryć że w ciągu ostatnich 2 lat Pereira stał się główną gwiazdą UFC. Poatan to postać szalenie charakterystyczna. I to nie tylko ze względu na swoje poczynania w oktagonie. Brazylijczyk wprowadził do słownika fanów MMA, choćby pojęcie „chama”. Jak sam tłumaczy – oznacza to coś w stylu „jazda!”. Obecnie w sprzedaży można znaleźć nawet koszulki z tym hasłem. Często łączone jest ono z typowym dla Alexa kamiennym, nie zdradzającym żadnych emocji, wyrazem twarzy. Jego wizerunku dopełniają niesamowicie klimatyczne wyjścia do walk, gdzie często prezentuje gest strzelania z łuku, połączony z przeszywającym okrzykiem. Wszystkiemu towarzyszy muzyka nawiązująca do plemiennej historii Ameryki Południowej. Już sam ten obraz może wydawać się przerażający, to dopiero przedsmak tego, co dzieje się po zamknięciu drzwi do klatki.

Należy nadmienić, że prywatnie Pereira wydaje się być po prostu sympatycznym gościem, mającym bardzo dobry kontakt z fanami. Obecnie jest to jedna z najbardziej inspirujących i barwnych postaci w świecie sportów walki. Brazylijczyk odbił się od dna i stanął na szczycie tego sportu dzięki swojej ciężkiej pracy i uporowi. Swoją pozycję zawdzięcza postawie na ringach i w klatkach, nie na konferencjach prasowych. Nic więc dziwnego że obecnie jest on jednym z idoli młodych adeptów sztuk walki.