Podróż za jeden uśmiech i setki łez

Fot.: Ellen Atkinson

Godzina ósma wieczorem w Gdańsku. Po drugiej stronie ekranu w San Diego na Florydzie dochodzi godzina jedenasta. Dzieli nas czarny ekran laptopa, Atlantyk i setki mil. Łączą wspomnienia z tak niedawnego, pierwszego spotkania w Bośni i Hercegowinie. Przypadkiem znalazłyśmy się w Sarajewie, wyruszając na tą samą wycieczkę. Ja drugiego dnia podróży, ona już, w którymś państwie z rzędu. Kliknięcie myszki i widzimy się z powrotem, w jednej chwili na dwóch krańcach świata. Zdjęcia, pamiątki to nie wszystko, co zostało z nami po podróży. Wspominamy historie jeszcze z minionych lat, które odcisnęły na nas swoje piętno. Nagle wszystko stało się żywe, jakby wydarzyło się wczoraj. Podróż przez wspomnienia zabrała nas z powrotem na Bałkany. O czym będzie ta historia? O wzlotach i upadkach, owiana pięknymi widokami i lekcjami na całe życie. To opowieść o świecie kręcącym się wokół Ellen, 30- letniej Amerykanki z Kolorado, która kilka lat temu miała odwagę wziąć plecak i ruszyć w nieznane. Mozaika ekscytacji, strachu i zagubienia to nieodzowny element tej układanki. Całkiem sama, z biletem w jedną stronę, oddana w ręce losu.

CO JEŚLIBYM SIĘ ICH POSŁUCHAŁA?

Pożyczony plecak, jedna wypłata i głowa pełna obaw. Tak zaczyna się każda pierwsza samotna podróż. Nie wiesz, jak potoczy się twoje życie, gdy przekroczysz próg lotniska. Nikt ci nie powie, co będzie dalej, bo przecież kto o zdrowych zmysłach decyduje się na taki wyjazd? W głębi serca liczysz, że napotkasz na swojej drodze anioła stróża, który wskaże ci drogę i rozwieje wątpliwości. Przestrzeże przed zagrożeniami i obali mity. Moim aniołem okazała się Ellen, którą śmiało mogę nazwać podróżniczą siostrą.

– Nieważne, gdzie jedziesz, w jakiej kulturze się znajdziesz, zawsze miej na uwadze swoje bezpieczeństwo. Byłam w czterdziestu państwach i myślę, że w ponad połowie byłam solo. Jednym z powodów, dlaczego tak bardzo chciałam zacząć podróżować, był fakt, że powszechnie mówi się, że samotne podróże są tylko dla mężczyzn. Zamierzałam się temu sprzeciwić! Nie chciałam żyć w strachu i ograniczać się ze względu na moją płeć. Gdy byłam w Brazylii, ludzie mi mówili nie wspinaj się do Cristo Redentor (pomnik Chrystusa Odkupiciela) w Rio de Janeiro, ponieważ jest to zbyt niebezpieczne. Mówi się, że jest pełno ladrones, wiesz tych złodziei z faweli, gdzie są królami. Zostaniesz porwana i zgwałcona. I wtedy sobie powiedziałam, czy oni na prawdę mnie zatrzymają, mówiąc te wszystkie okropne rzeczy? Na szlaku spotkałam jedną osobę, a największym niebezpieczeństwem był deszcz. Ktoś mi jeszcze powiedział, że są tam skały, będzie ślisko, ale jestem z Kolorado, a my uwielbiamy się wspinać. Wszystko okazało się być nieprawdą. Szlak i widoki były piękne, a ja czułam się wdzięczna, że tam jestem. Tak sobie myślałam, co jeśli bym się ich wszystkich posłuchała i tego nie zrobiła.

– A jaka była twoja pierwsza podróż?

– Kocham to pytanie, bo skłania mnie, żeby o tym szerzej pomyśleć. Jestem bardzo wdzięczna moim rodzicom, bo to były pierwsze osoby, które zabrały mnie za granicę. Kiedy miałam 12 lat, pojechaliśmy do Hondurasu i Gwatemali, więc Honduras był moim pierwszym państwem. Wypominam teraz mojej mamie, że jako pierwsze miejsce wybrała te najbardziej niebezpieczne w regionie. A jej wymówką jest, że po wojnie domowej wcale nie jest tak źle. Na miejscu okazało się być całkowicie bezpieczne. Wybór takich państw wszedł mi w krew i zmniejszył poczucie strach.

SOLO NIE ZNACZY SAMEMU

Godzina trzynasta, jesteśmy w drodze gdzieś pomiędzy Mostarem a wodospadami Kravica w Bośni i Hercegowinie. Kręte, górskie uliczki, osobowe auto, a w nim dwie samotne kobiety i kierowca. Czy czujemy strach? Raczej ekscytację i wdzięczność, że możemy przeżywać te chwile. Gdzie zmierzamy? Dlaczego same? Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią nam, że to nasze przeznaczenie. Kiedy jest dobry moment, żeby wyjechać w samotną podróż? Już teraz, bo cenniejsze lekcje nie mogły nas spotkać nigdzie indziej. W końcu to były nasze dziecięce marzenia, którymi przez lata śniliśmy na jawie. Odrzucając wszystkie głosy rozsądku postanowiłyśmy żyć naszym snem. Tylko co nas tak do tego ciągnęło? Czy to była miłość do odkrywania świata czy chęć pokazania światu, na co nas stać?

– Pierwszy raz wyjechałam w solo podróż do Maroko. Byłam jeszcze studentką. Znowu niezbyt typowe miejsce, aby pojechać samemu. Była to wymiana studencka, więc teoretycznie nie byłam sama, ale byłam jedyną Amerykanką. Chciałam nauczyć się arabskiego w miejscu, w którym mówi się w tym języku na co dzień. Miłość do kultury zaprowadziła mnie za granicę. Chciałam zobaczyć życie z ich perspektywy. Taką pierwszą moją samotną wyprawą był kemping na Islandii. Wiele osób się mnie pytało, jak mogę się czuć tam sama bezpiecznie? Zawsze odpowiadam, że jedyny raz, kiedy myślałam, że umrę to z powodu zimna. Największym niebezpieczeństwem było nieprzystosowanie się do pogody. Podczas podróży przeszłam wiele szlaków górskich i zawarłam niesamowite znajomości. Czułam się niezależna, mieszkając w namiocie, który przywiozłam z domu. To doświadczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że podróżując samemu, nie jesteś sam. Na drodze zawsze poznasz masę ludzi i innych podróżników. Wiedziałam, że chcę podróżować dalej i więcej.

NIE ZNACZY NIE

Godzina dwudziesta pierwsza, bistro w centrum Sarajewa. Jesteśmy brudne i wykończone po całym dniu odkrywania nieznanego, pełne ekscytacji, głośno śmiałyśmy się, wspominając piękne chwile z wycieczki. Rozpierała nas duma, bo w końcu udowodniłyśmy wszystkim na co nas stać. Łamiąc wszystkie stereotypy, czułyśmy, że robimy rozbieg i pędzimy do przodu. Nikt nas nie może zatrzymać. Chcemy więcej i więcej, bo w końcu już raz się udało. W głowie zanikają obawy i bariery, a niebezpieczeństwo staje się przezroczyste. Jesteśmy wdzięczne, że akurat siebie napotkałyśmy na tej drodze. Czy to jest reguła? Podróżując w pojedynkę, los sam podrzuca nam osoby i przygody. Bawiąc się z przypadkiem doświadczamy cały wachlarz emocji. Są takie rzeczy, na które nikt z nas nie jest gotowy. Chwile, które pozostawiają na nas niezmywalną rysę. Mimo płaczu, krzyku i dezorientacji zostajemy z tymi emocjami całkiem sami.

– Opowiedz o tym tylko, jeśli czujesz się z tym komfortowo.

– Nie ma problemu. Myślę, że jest to bardzo ważny temat dla wszystkich dziewczyn. To jest najgorsza część w byciu kobietą. Oczywiście, jest to kwestia krzywdząca dla mężczyzn, ponieważ przypisuje im złą reputację. Jeśli ma się takie sytuację z facetami, to bardzo łatwo stać się odizolowanym.

– W takim razie powiedz, co się stało?

– Ostatni raz wydarzyło się to w Kambodży. Byłam wtedy z innym chłopakiem z Ameryki i był to jedyny moment w podróży, kiedy czułam się naprawdę zagrożona. Zmierzaliśmy w tym samym kierunku. Na lotnisku zaoferowałam, żebyśmy wzięli razem Ubera albo tuk tuka. Mieliśmy jechać najpierw do mojego hostelu, a później wysadzić go, ponieważ tak wychodziło najtaniej, a ja próbowałam oszczędzać pieniądze. Wymieniliśmy się kontaktami i kilka dni później przyszedł do hostelu, w którym mieszkałam. Rozmawialiśmy przez wiele godzin na zewnątrz obok basenu. Dał mi fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Poruszaliśmy bardzo wrażliwe i osobiste tematy. Później bardzo chciałam przejechać się po mieście, więc wynajęliśmy lokalny transport. Usiadłam na tyle i ruszyliśmy przed siebie. Dojechaliśmy na zachód słońca, który był naprawdę prześliczny. I wtedy zapytał mnie czy go pocałuję. Odebrałam to pozytywnie, że w ogóle zapytał o pozwolenie. Pocałował mnie i wtedy powiedziałam, że na tym ma się zakończyć i nic więcej nie będzie. Postawiłam jasną granicę. Nigdy nie byłam tak stanowcza. Tylko drobny pocałunek i nic więcej. Później kontynuowaliśmy przejażdżkę wąską drogą, gdzie byli sami „lokalsi ”, nikogo więcej. Oczywiście żaden z nich nie mówił nic po angielsku. Spędzaliśmy miło czas do momentu, kiedy zamierzał zrobić coś więcej.

Przed wyjazdem słyszy się wiele wskazówek. Wszyscy mówią, co powinno się robić, a czego unikać. Nie mając styczności z solo podróżami, łatwo jest dawać rady. Prawdą jest, że wszystkiego uczymy się w momencie zakładania plecaka w progu lotniska. Nie sposób nie popełnić żadnego błędu, będąc samym i bez doświadczenia. Oczywistymi niebezpieczeństwami są nocne podróże autobusami, spanie w pokojach koedukacyjnych czy jeżdżenie autostopem. Jednak każda podróżniczka i tak to robi, biorąc odpowiedzialność za swoje czyny. Przekraczając własną strefę komfortu, dajemy porwać się przygodzie. Łatwo zapomnieć o innych, nieoczywistych zagrożeniach. O drugim człowieku czy innym podróżniku. Niby przyświeca nam to samo. Ale czy na pewno?  W przypadku Ellen niebezpieczeństwo przybrało postać kameleona, który żeruje na naszej, młodzieńczej naiwności. Dostosowuje się do sytuacji, aby podstępem dokonać tego najgorszego i nakarmić się naszym upadkiem.

– Powiedziałam nie, wiele razy. On nie słuchał. Odpychałam go. Nie słuchał. Wciąż powtarzałam „nie”. Pamiętam, czułam wtedy wstyd. Dlaczego zaufałam temu chłopakowi? Dlaczego doprowadziłam do tej sytuacji? Co ja mogę zrobić? Miałam w głowie myśli, takie jakie kobieta może mieć, kiedy w pewnym etapie mówi tak, a w innym nie, a ktoś przekroczył tę granicę. Musiało minąć trochę czasu, żebym zrozumiała, jak bardzo to było dziwne, że po tym wszystkim poszliśmy na obiad i żartowaliśmy. Wszyscy mogą sobie pomyśleć, dlaczego wciąż byłam z nim po tym wszystkim? Nie miałam możliwości powrotu do hostelu, bo on był moim kierowcą. Ponadto byłam zdezorientowana, co jest bardzo powszechne u ludzi, którzy byli wykorzystani seksualnie. Jest dużo zaprzeczeń i ciężko uwierzyć w to, co się stało. Po obiedzie poczułam, że muszę coś powiedzieć. Było ze mną źle. Wygarnęłam mu wszystko w miejscu, gdzie dookoła było naprawdę dużo osób. Wtedy czułam się wystarczająco komfortowo, aby się z nim zmierzyć, bo byli tam ludzie z zagranicy. Wiedziałam, że będą to widzieć i będę w końcu bezpieczna. Bardzo się wzbraniał i oburzył się. Powiedział, że za to mogą go wywalić z armii. Był naprawdę smutny i wmawiał mi, że to wszystko sprawia, że chce popełnić samobójstwo. Wpierał mi, że tego chciałam. Po prostu mówił wszystkie sztampowe teksty. Mydlił mi oczy swoim nieszczęściem. Gdy wracaliśmy, to pamiętam, że chciałam siedzieć jak najdalej od niego i ściskałam nogi, żeby mnie nie dotknął.

– Ten incydent w Kambodży pokazał mi, że czasami nie warto ufać. Po wszystkim zablokował mnie. Bał się, że postawię mu zarzuty, które jak później się okazało już wcześniej dostał. Jego zachowanie było nieakceptowalne. To było okropne przeżycie. Dwa miesiące obwiniałam się za to. Dużo płakałam. Pamiętam rozmowę z moją terapeutką, która uświadomiła mi, że to nie była moja wina. Te słowa były dla mnie pełne nadziei. Miałam w życiu wiele sytuacji w których nie umiałam postawić granic. Powiedziałam sobie, że życie toczy się dalej i nie będę zawsze bezpieczna. Nie może mnie to złamać i stopować w dalszym podróżowaniu. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale to doświadczenie w jakimś stopniu mnie wzmocniło, bo musiałam się z tym wszystkim zmierzyć sama. Kiedy jesteś młody i podróżujesz, bardzo łatwo wpaść w taką sytuację.

WSZYSTKO KOŃCZY SIĘ LEKCJĄ

Godzina dwudziesta druga, nadchodzi moment rozłąki. Ellen za dwa dni wyrusza do Budapesztu, ja do Serbii. Nad nami unoszą się piękne wspomnienia i kilka ważnych lekcji. Minął kolejny dzień, który uświadamia nam, że warto iść dalej. Pokazałyśmy sobie, że stać nas na wiele. Mimo głosów, które w nas nie wierzyły, nie poddałyśmy się. Znowu w pojedynkę w świecie pełnym zakrętów. Oddając życie w ręce losu, nie wiedziałyśmy, co czeka nas dalej. Jedno było pewne. Co by się nie wydarzyło, zawsze sobie poradzimy. Po każdym upadku, nawet tym najgorszym, można się podnieść. W końcu chodzi tu o marzenia, które nie pozwolą nam od tak zawrócić.

– Dałabym radę młodszej Ellen. Jeśli znajdujesz się w niekomfortowej sytuacji, zawsze możesz odejść. Kiedy zaczęłam podróżować, najbardziej się rozwinęłam. Wreszcie byłam wolna i pewna siebie. Mimo złych doświadczeń nie poddałam się. Podróżowanie samemu jest na prawdę wzmacniające. W końcu postawiłeś na swoim i nikt nie mówi ci, co masz robić. Musisz zmierzyć się z tym, kim jesteś i przeszkodami, które daje ci los. Czasami są nam pisane sytuacje, w których nie chcemy się znaleźć, ale zawsze możemy je opuścić.

Mówi się, że podróże kształcą, ale nikt nie mówi jaką drogę trzeba przejść, żeby zdobyć te cenne lekcje. Nas podróżniczki łatwo się z początku krytykuje i zniechęca, podcinając skrzydła i porównując do płci przeciwnej. Jest wiele głosów i doradców, ale czy to coś znaczy? W momencie powrotu nie słyszy się nic. Powitaniami zmazuje się jeszcze tak niedawne życzenie nieszczęścia. Po powrocie z solo podróży i tak zostajemy same. Same z naszymi przeżyciami i historiami. Wzlotami, upadkami, obawami i ekscytacją. Pora przełamać tabu i przedstawić kobiety podróżniczki w całej palecie barw. Dziewczyny, który miały odwagę wziąć plecak i same ruszyć w świat. Nikt nas nie przestraszy, nie zniechęci i nie zatrzyma.

Tekst autorstwa Darii Sosnowskiej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

16 − 7 =