,,W klatkach z żywymi zwierzętami leżały martwe” – wywiad z Martą Korzeniak z kampanii Cena Futra
8 min readKażdej jesieni w Polsce miliony zwierząt zabija się w celu pozyskania ich futer. Proceder ten spotyka się ze sprzeciwem organizacji działających na rzecz praw zwierząt. Obecnie zdaje się, że ich wieloletnia walka może przynieść rezultaty w postaci zakazu hodowli zwierząt na futra – na szczeblu polskim, a być może również europejskim.
To właśnie od walki z hodowlą zwierząt na futra rozpoczęła się historia Otwartych Klatek, prawda?
Tak, to prawda. Pierwszą kampanią Otwartych Klatek była „Cena Futra”, która tak naprawdę zaczęła się jeszcze zanim formalnie utworzyła się organizacja. Już 12-13 lat temu zaczęliśmy przeprowadzać śledztwa i zbierać materiały pokazujące rzeczywistość hodowli zwierząt na futra. Walczymy więc o zakaz już od ponad dekady.
Jakie gatunki są w Polsce hodowane w Polsce na futro? I ile osobników jest hodowanych, o jakiej skali mówimy?
Od lat Polska jest w czołówce producentów futer naturalnych na świecie, obecnie zajmujemy pierwsze miejsce w Europie i drugie na świecie – po Chinach. Zarówno liczba zwierząt, jak i liczba ferm futrzarskich, na szczęście maleje z każdym rokiem. Mimo to wciąż około 3,4 miliona zwierząt jest hodowanych i zabijanych na futro w naszym kraju. Są to przede wszystkim norki amerykańskie, ale też lisy, jenoty i szynszyle.
Jak wygląda życie zwierząt hodowanych na futro?
Życie tych zwierząt jest wypełnione ogromnym cierpieniem. Zwierzęta rodzą się na wiosnę, a zabijane są późną jesienią. Mimo że na futro hoduje się przede wszystkim zwierzęta dzikie, drapieżne, mięsożerne, które w naturze przemierzają ogromne tereny i prowadzą zwykle samotniczy tryb życia, na fermach futrzarskich trzymane są w ciasnych klatkach, często razem z innymi osobnikami. Druciane podłoże powoduje urazy i deformacje łap, a jałowe środowisko prowadzi do zaburzeń psychicznych, takich jak apatia czy stereotypia. Liczne śledztwa i interwencje wykazały, że zwierzęta często cierpią z powodu ran otwartych, infekcji oczu, uszu, czy narośli na dziąsłach. Zmuszone do życia na małej powierzchni z innymi osobnikami, przed którymi nie mogą uciec, zwierzęta padają ofiarami agresji, a nawet ataków kanibalistycznych. Zdarza się, że dokonują samookaleczeń wskutek ogromnego stresu, spowodowanego życiem w zamknięciu.
Trzeba pamiętać, że oprócz oczywistych potrzeb, takich jak możliwość swobodnego ruchu, czy eksploracja otoczenia, zwierzęta mają także potrzeby specyficzne dla swojego gatunku. Norki potrzebują pływać, lisy – kopać nory, szynszyle – skakać. Żadna z tych potrzeb nie jest możliwa w warunkach hodowli klatkowej.
A jak wygląda ich śmierć?
Jest kilka dopuszczonych metod uśmiercania. Norki najczęściej są gazowane, lisy i jenoty rażone prądem. Jedną elektrodę wsadza się do pyska zwierzęcia, drugą – do odbytu. Szynszyle mogą być zarówno gazowane, jak i rażone prądem. Sama śmierć jest dla zwierząt stresująca i bolesna. Liczne śledztwa wykazały, że zwierzęta padają ofiarami przemocy pracowników przed uśmiercaniem. Norki są bite, deptane, kopane, wrzucane z impetem do skrzyni z gazem. Zdarza się, że przeżywają gazowanie, które w teorii powinno zabić zwierzęta w kilka sekund, i muszą być mu poddane ponownie lub są dobijane np. metalowym prętem.
Niedawno wyrok za znęcanie się nad zwierzętami usłyszała hodowczyni lisów z Kościana. Co działo się na tej fermie?
Walka o sprawiedliwość dla lisów z Kościana trwała ponad 8 lat. W 2016 r. opublikowaliśmy wstrząsające nagrania pokazujące zabijanie zwierząt na tej fermie. Lisy były uśmiercane w nieprawidłowy sposób w klatkach na oczach przerażonych współtowarzyszy, a ich zwłoki wyrzucane bezpośrednio obok klatek. W toku dochodzenia okazało się, że hodowca nie miał odpowiednich kwalifikacji i uprawnień do zabijania zwierząt, a sam sposób ich uśmiercania według opinii biegłej sądowej mógł przyczynić się do przedłużania ich agonii. Po publikacji hodowca został oskarżony i skazany za znęcanie się nad zwierzętami. Sąd wymierzył mu karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, a także zakazał prowadzenia działalności związanej z hodowlą zwierząt na 5 lat. Aby obejść zakaz, właścicielką fermy stała się jego żona. Mimo to były właściciel jeszcze do niedawna zajmował się lisami.
W 2020 r. ujawniliśmy kolejne dramatyczne nagrania z tej fermy, przedstawiające martwe i chore lisy, sterty zalegających odchodów, klatki nieprzystosowane do bezpiecznego utrzymywania zwierząt; lisy karmione były zepsutym mięsem, w którym kłębiły się larwy owadów. Przeprowadzona wówczas kontrola ujawniła też zwierzęta z chorobami oczu. W klatkach z żywymi zwierzętami leżały martwe. Prawdopodobną przyczyną ich śmierci było krwotoczne zapalenie żołądka. Zwierzęta umierały w cierpieniach. W międzyczasie przeprowadzano kolejne kontrole, które ujawniały liczne nieprawidłowości – na tyle istotne, że Powiatowy Lekarz Weterynarii w Kościanie najpierw nakazał wstrzymanie działalności, a następnie podjął decyzję o wykreśleniu fermy z rejestru.
W kwietniu 2023 r. miała miejsce interwencja na fermie w Kościanie. Wzięli w niej udział przedstawiciele Otwartych Klatek i Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej w asyście policji. Wizyta na fermie wykazała liczne nieprawidłowości. Dziewięć lisów miało widoczne objawy przewlekłych problemów zdrowotnych – chorób oczu (zapalenie spojówek z wypływami, a u jednego ze zwierząt ze zmętnieniem rogówki) oraz przerostów dziąseł w jamie ustnej. Trzy lisy miały blizny niewiadomego pochodzenia, a co najmniej sześcioro zwierząt utrzymywanych było w klatkach, których stan techniczny narażał je na urazy. Zwierząt nie udało się wtedy odebrać.
W maju 2023 r. zapadł przełomowy wyrok w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami futerkowymi. Hodowca lisów otrzymał wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności, zakaz prowadzenia działalności związanej ze zwierzętami, pracy przy zwierzętach oraz posiadania zwierząt futerkowych na okres siedmiu lat. Żona hodowcy otrzymała wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres trzech lat. Wyrok jest nieprawomocny.
W kwietniu 2024 r. zapadł kolejny, drugi w historii wyrok bezwzględnego więzienia – hodowczyni z Kościana została skazana na pół roku bezwzględnego więzienia, 10 lat zakazu posiadania zwierząt futerkowych, prowadzenia działalności związanej z hodowlą tych zwierząt i pracy z nimi, 4000 zł nawiązki na Otwarte Klatki i zwrot kosztów sądowych; co ciekawe, hodowczyni przyznała się do winy. Wyrok jest nieprawomocny.
O sprawiedliwość dla lisów z Kościana dzielnie walczyły nasza Dyrektorka ds. Śledztw i Interwencji Bogna Wiltowska oraz radczyni prawna Angelika Kimbort.
W marcu zeszłego roku złożyliście na ręce Komisji Europejskiej podpisy 1,5 miliona Europejczyków pod petycją Fur Free Europe. Projekt zakłada wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro oraz importu futer na terenie całej Unii Europejskiej. Co dalej z tą sprawą?
Siódmego grudnia 2023 r. Komisja Europejska powiadomiła o zleceniu Europejskiemu Urzędowi ds. Bezpieczeństwa Żywności przygotowanie raportu dot. dobrostanu i potrzeb gatunkowych czterech gatunków zwierząt hodowanych na futro w UE: norek, lisów, jenotów i szynszyli. Raport ma być gotowy w marcu 2025 r., a decyzja Komisji, podjęta na podstawie analizy EFSA, ma być przedstawiona na początku 2026 r. Z jednej strony nie jest to zła wiadomość, bo inicjatywa Fur Free Europe została przez Komisję potraktowana poważnie, nie została odrzucona. Mimo to zachowanie KE jest trochę rozczarowujące – dowodów naukowych na brak zachowania dobrostanu na fermach futrzarskich jest już mnóstwo, a każdy rok zwlekania z decyzją o zakazie hodowli zwierząt na futra w UE to miliony zwierząt, które będą cierpieć i umierać na fermach futrzarskich.
A czy jest szansa na zakaz na to, że najpierw zakaz zostanie wprowadzony w Polsce? Na jakim etapie są prace nad projektem stworzonym przez Małgorzatę Tracz, i jakie były jego główne założenia?
Bardzo liczymy na to, że zakaz w Polsce zostanie wprowadzony szybciej, niż zakaz unijny. Projekt ustawy zakazującej hodowli zwierząt na futro przygotowany przez posłankę Małgorzatę Tracz we współpracy z Otwartymi Klatkami i Fundacją Viva! jest bardzo dobrze przemyślany, przewiduje pięcioletni okres przejściowy, czyli czas na wygaszenie hodowli, a także odszkodowania dla hodowców i odprawy dla pracowników. W tym momencie zakończył się etap konsultacji społecznych, czekamy na ruch ze strony polityków i na złożenie projektu ustawy do laski marszałkowskiej. Liczymy, że stanie się to jak najszybciej.
Jak zwykły człowiek może pomóc w doprowadzeniu do zakazu?
Na tym etapie najważniejsza jest presja społeczna na polityków. Każda osoba, która popiera zakaz hodowli zwierząt na futro w Polsce, może skontaktować się – telefonicznie czy mailowo, poprzez biuro poselskie – z posłem czy posłanką, na których głosowała w minionych wyborach parlamentarnych, i wyrazić swoje poparcie dla zakazu, jednocześnie prosząc o poparcie ustawy, kiedy trafi pod głosowanie. Dodatkowo zachęcamy, aby podpisać deklarację działania na stronie: www.czasnazakaz.pl. Podpisanie deklaracji jest jednoznaczne z tym, że chcesz działać aktywnie na rzecz zakazu w najbliższych miesiącach. Po zapisaniu się będziesz otrzymywać newslettery z zadaniami do wykonania, jak np. wspomniane już napisanie maila do posła czy oznaczenie polityków na mediach społecznościowych. To my, jako społeczeństwo, musimy pokazać, że nie zgadzamy się na okrutne traktowanie zwierząt, dlatego mam nadzieję, że jak najwięcej osób o dobrych sercach dołączy do tej walki.
Dziękuję za rozmowę.
Marta Korzeniak jest koordynatorką Ceny Futra, kampanii na rzecz zakazu hodowli zwierząt na futro. Kampania prowadzona jest przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki, w którym Marta Korzeniak jest aktywistką od 6 lat, organizację działającą na rzecz przeciwdziałania cierpieniu zwierząt hodowlanych poprzez wprowadzanie systemowych zmian społecznych, dokumentowanie warunków chowu przemysłowego oraz edukację promującą pozytywne postawy wobec zwierząt.