Siła spełnionych marzeń– Fundacja Mam Marzenie
7 min readW szpitalnych salach na onkologii można spotkać wiele dzieci. 5-letnią Marysię, 6- letniego Tytusa, 15-letnią Martynę i wiele innych. Każdy przeżył więcej niż niejeden dorosły. Skoro są zmuszeni do tego, aby szybciej dorosnąć i zmagać się z ciężką chorobą, to dlaczego ich marzenia nie miałyby się spełnić szybciej? O to właśnie dba Fundacja Mam Marzenie.
Mali ludzie mają wielkie marzenia, jednak mało czasu na ich realizację. W tak młodym wieku powinni myśleć o zabawkach, grach i spędzaniu czasu z rówieśnikami. Niestety, w szarej rzeczywistości istnieją dzieci , którym choroba zabiera beztroskie dzieciństwo. Codzienność wypełniają szpitale, badania, kolejne dawki leków. Nie raz zadają sobie pytanie „czy jest dla nich jakieś jutro”? Rodzice myślą o tym, aby ich pociechy wyzdrowiały – o to dbają razem z lekarzami. Dzieci także chcą być zdrowe, jednak jest to dla nich bardzo ciężka praca, czasem brakuje sił. Mimo to nie cieszą ich nowe leki czy sprzęt medyczny. Mają marzenia, swoje własne, tak jak inne, zdrowe dzieci.
Na marzenia nigdy nie jest za późno
Fundacja Mam Marzenie została założona przez Piotra Piwowarczyka w Krakowie. Inspiracją była historia Chrisa Greciusa w 1980 roku. Był to chłopiec chory na białaczkę, który dzięki swojej mamie i ludziom dobrej woli został na jeden dzień policjantem. Marzenie Chrisa spełniło się dzień przed jego śmiercią i były to najpiękniejsze chwile w jego życiu. Trzy lata zmagał się z ciężą chorobą. Mundur, który został uszyty specjalnie dla chłopca, wisiał w szpitalnej sali. Chris przed śmiercią jeszcze raz na niego spojrzał i się uśmiechnął. Mama chłopca założyła później fundację Make-A-Wish, a jej naśladowcy wkrótce pojawili się i w Polsce.
Fundacja Mam Marzenie działa obecnie na terenie całego kraju, łącznie jest 16 oddziałów. Celem organizacji jest spełnianie marzeń dzieci, których choroby zagrażają życiu.
Zwykły dzień niezwykłych ludzi
Nikt z wolontariuszy nie dostaje pieniędzy za swoją pracę, ale uśmiech Marzycieli, gdy ich marzenia się spełniają, jest największą nagrodą– mówi Klaudia Suliborska, koordynatorka oddziału w Trójmieście. 23-latka studiuje chemię, bardzo ciężki kierunek, jednak to nie przeszkadza jej w pracy dla Marzycieli. Jak sama ciągle powtarza, kocha fundację.
Codziennie rano musi sprawdzić fundacyjnego e-maila. Czasem jednego dnia może przyjść kilkanaście wiadomości dotyczących ofert współpracy, od sponsorów czy wolontariuszy. Następnie trzeba zajrzeć na stronę www.mammarzenie.org, sprawdzić, czy jest uzupełniana na bieżąco i nie ma żadnych zaległości.
Klaudia już od dwóch lat jest koordynatorem. Wcześniej przez 4 lata była nim Asia. Poprzez swoją ciężką pracę i zaangażowanie najpierw przyczyniła się do stworzenia oddziału w Trójmieście, a potem do tego, aby przetrwał – Na początku spotykaliśmy się w Mc Donaldzie, nie mieliśmy swojej siedziby. W końcu, dzięki firmie Logisfera Nova, mamy gdzie się spotykać co tydzień oraz trzymać fundacyjne dokumenty i fanty.
Obecnie jest zwykłą wolontariuszką, jednak nadal najwięcej wie na temat fundacji i każdy może liczyć na jej rady. Asia prywatnie jest przedszkolanką, którą dzieciaki uwielbiają. Ma też dwójkę swoich dzieci, które także zaraziła spełnianiem marzeń.
Z kolei Basia zaczęła swoją przygodę w fundacji inaczej niż większość wolontariuszy. Razem z koleżankami ze studiów zorganizowała zbiórkę pieniędzy w Gdańskiej Wyższej Szkole Humanistycznej. Całość uzbieranej kwoty miała być przeznaczona na marzenie Jasia o mebelkach do swojego pokoju. Akcja okazała się jednak wielkim sukcesem. Zebrano więcej pieniędzy niż było planowane i starczyło na dwa marzenia. W ten sposób także Franek otrzymał na swoje 12. urodziny wymarzonego laptopa – Po spełnieniu marzeń chłopców nadal ciągnęło mnie do fundacji. Sama jestem po nowotworze, a mój tata zmarł na nowotwór, gdy miałam 18 lat. Łatwiej mi było zmierzyć się z tym, czego wymaga od nas wolontariat.
Do tych najbardziej aktywnych wolontariuszy można także zaliczyć Patrycję, która działa od listopada 2013 roku. Pisze pracę licencjacką na temat Fundacji Mam Marzenie, chciała osobiście się przekonać, jak wygląda praca wolontariusza i daje z siebie jak najwięcej. Pokochała spełnianie marzeń, dlatego, po obronie swojej pracy, nie zamierza z tego zrezygnować.
To tylko część z działających wolontariuszy. Ostatnio wielu zrezygnowało z powodu pracy, studiów i przeprowadzek. Co jakiś czas pojawiają się nowi ludzie, pełni pomysłów, energii i chęci na spełnianie dziecięcych marzeń.
Do czego dążą?
Celem wolontariuszy jest poznanie dziecka oraz jego marzenia. Największą wagę przykłada się do tego, aby to Marzyciel powiedział, czego naprawdę pragnie – nie rodzice, jego koledzy czy kogokolwiek inny. Aby mieć taką pewność, często potrzeba czasu, dlatego niektóre wizyty trwają nawet kilka godzin. Czasem zdarza się, że nie uda się poznać marzenia dziecka na pierwszej wizycie, wtedy wolontariusze wracają za jakiś czas.
Do pierwszego spotkania trzeba się odpowiednio przygotować. Minimum dwójka wolontariuszy idzie do dziecka z „lodołamaczem”. Jest to prezent, który ma ośmielić dziecko, przełamać pierwsze lody. Czasem, gdy wolontariusze nie mają pomysłu na prezent, dzwonią do rodziców, żeby zapytać czym interesuje się Marzyciel.
Ostatnio do podopiecznych fundacji dołączyła 11-letnia Agata. Wolontariusze dowiedzieli się od rodziców, że pasją nastolatki jest malowanie, dlatego jako lodołamacz dostała teczkę z farbami i blokiem rysunkowym, z którego bardzo się ucieszyła. Dziewczynka jest otwarta i pewna siebie. Po dłuższej rozmowie okazało się, że jej największym marzeniem jest biały laptop, który umili jej nudne chwile spędzone w szpitalu.
Kiedy Marzyciel wyjawi, czego pragnie, zaczyna się ciężka praca dla wolontariuszy – trzeba zebrać pieniądze i, w zależności od marzenia, skontaktować się z odpowiednimi osobami. Wolontariusze ze wszystkich swoich sił starają się jak najszybciej spełnić marzenie każdego dziecka.
Marzenia kontra choroba
Najpiękniejsze w pracy w fundacji jest spełnianie marzeń. Wolontariusze są świadkami, jak na twarzach dzieci pojawia się uśmiech i radość. Wierzą, że spełnione marzenia pozwalają chociaż na chwilę zapomnieć o chorobie, ale też dodają siły do dalszej walki z nią.
Za kilka dni ma się spełnić marzenie 5- letniej Agatki. Upragniony basen jest już kupiony i gotowy do wręczenia Marzycielce, jednak do spełnienia trzeba się jeszcze przygotować. Klaudia jedzie wydrukować potrzebne dokumenty oraz dyplom spełnionego marzenia, który dostaje każdy Marzyciel. Wolontariuszka, jak przed każdą wizytą u dzieci, trochę się stresuje, ale jednocześnie nie może się jej doczekać. Wspomina, jak kilka miesięcy temu spełniła marzenie małego Oskarka, który dostał różową zabawkę Furby – Chyba wtedy po raz pierwszy widziałam, jak bardzo dziecko może cieszyć się z prezentu i wierzyć w to, że zabawka będzie żyć i stanie się jego przyjacielem. Najbardziej uderzyło mnie przeciwieństwo – szczęście Marzyciela wymieszana ze smutkiem innych dzieci i rodziców w szpitalu. Oskarek śmiał się, piszczał i krzyczał z radości w budynku onkologii dziecięcej. Całą jego uwagę przykuła różowa zabawka, największe marzenie, które pozwoliło zapomnieć o chorobie, lekarzach i pielęgniarkach.
Wielka wyobraźnia małych ludzi
Wszystkie wizyty są wyjątkowe i niepowtarzalne. Te małe dzieci przeżyły bardzo wiele. Różne jest ich nastawienie do choroby i świata. Często są źli, że akurat ich to spotkało, nie rozumieją, dlaczego tak jest. Są też Marzyciele, którzy nie znają innego życia i się z tym pogodzili, tak jest najczęściej z tymi najmłodszymi. Jest jednak coś, co ich wszystkich łączy, są to marzenia. Wyobraźnia małych Podopiecznych jest ogromna i nie zna granic, dlatego też marzenia często są wyszukane i nietypowe.
Na stronie www.mammarzenie.org można znaleźć dzieci, których pomysły udało się zrealizować. Tylko w trójmiejskim oddziale spełniono ponad 400 marzeń.
Jednym z najbardziej wyczekiwanych spełnień było marzenie Jasia. Chłopiec pragnął popływać z delfinami. Wolontariusze przez wiele miesięcy zbierali pieniądze organizując koncert, zbiórki oraz zabawy loteryjne. To marzenie połączyło wiele ludzi, którzy wspólnymi siłami osiągnęli cel. Jaś mógł w końcu popływać z delfinami w Turcji w Bodrum.
Niesamowita jest także historia pewnej 5-latki. Mała Martynka pragnęła na jeden dzień zostać Barbie Muszkieterką. Wolontariusze dołożyli wszelkich starań, aby było jak w wymarzonej bajce dziewczynki i niczego nie zabrakło w spełnieniu marzenia. Był bal, książę, konna przejażdżka, spisek, a nawet pojedynki na szable. Tylko ci wolontariusze, którzy są najdłużej w fundacji, jak Klaudia i Asia, pamiętają to marzenie i nadal je wspominają.
W spełnienie marzenia Tamarki także trzeba było włożyć wiele pracy. 5-latka na jeden dzień została modelką i wystąpiła na pokazie mody w Katowicach. Specjalnie dla dziewczynki zaprojektowano i uszyto kreację. Tamarka świetnie odnalazła się w gronie modelek, nie czuła żadnego skrępowania. Wszyscy obecni na sali potwierdzili, że Marzycielka była zdecydowanie w swoim żywiole.
Każdy dzień pracy w Fundacji Mam Marzenie jest niezwykły. Tworzą go nowi Podopieczni, ich historie i marzenia. Wiele możemy się nauczyć od tych dzieci, które w tak młodym wieku przeżyły więcej niż niejeden z nas. Przede wszystkim ich nastawienia do świata, ogromnej wyobraźni i tego, że się nigdy nie poddają. Warto uwierzyć w siłę marzeń.
Więcej informacji na temat Fundacji Mam Marzenie oraz Marzycieli można znaleźć na: www.mammarzenie.org