10/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

„BAKALIE” od kuchni – wywiad z Marianną Grzywaczewską

6 min read
Marianna Grzywaczewska na tle napisu „BAKALIE” /fot. Eden Król

Marianna Grzywaczewska na tle napisu „BAKALIE” /fot. Eden Król

Marianna Grzywaczewska na tle plakatu /fot. Eden Król
Marianna Grzywaczewska na tle plakatu /fot. Eden Król

Bakalie są wydarzeniem na stałe wpisanym w repertuar Trójmiasta. Już od wielu lat targi polskich marek i producentów oferują nam przegląd najlepszych małych brandów, gdzie możemy zaopatrzyć się w designerskie ubrania, książki, biżuterię, grafiki i nie tylko. Ja jednak postanowiłam zainteresować się Bakaliami od kuchni. Zapraszam na mój wywiad z Marianną Grzywaczewską, bez której nie byłoby tego wydarzenia.

Na początek możesz nam się przedstawić. 

Nazywam się Marianna Grzywaczewska, od 15 lat jestem organizatorką targów Bakalie, których kolejna edycja obywa się w nowej lokalizacji– Instytucie Kultury Miejskiej. 

Co Cię skłoniło do organizacji targów?  

Przede wszystkim, był 2008 rok. W Trójmieście nie było w ogóle tego typu wydarzeń. Ja wtedy studiowałam w Warszawie, chodziłam na takie targi. Miałam nawet swój brand Cloudmine, w ramach którego z przyjaciółmi sprzedawaliśmy najpierw ubrania vintage, a potem polskich projektantów. Pomyśleliśmy, że fajnie byłoby zorganizować w Gdańsku podobny event, gdzie projektanci będą mogli się pokazać. Pierwsza edycja była bardzo skromna, było to 15 wystawców. Oprócz tego wystawiliśmy dużo przywiezionych przez nas rzeczy z Warszawy.  W Trójmieście dopiero ta branża się rozwijała, potem podobnych biznesów zaczęło powstawać coraz więcej. Ideą było więc promowanie i pokazywanie polskich projektantów, rzemieślników, marek z Gdańska i z Pomorza. 

 Skąd w ogóle pomysł na Bakalie 

Opowiadałam już tę historię wiele razy. Nasz pomysł na organizację targów przypadał na okres przed świętami Bożego Narodzenia. Wtedy nie było koncepcji, że to będzie cykliczne i że będzie odbywało się to również w innych porach roku. Miały to być świąteczne targi i mój kolega skojarzył sobie różnorodność naszych towarów, do mieszanki bakalii i zaproponował taką nazwę. Wszystkim się spodobało. Potem ja musiałam z tą nazwą się zmierzyć, bo część uważała, że to jest trochę infantylne, albo że nie pasuje do letnich edycji. W pewnym momencie to się już stało rozpoznawalne i się przyjęło. Wszyscy kojarzą, co to jest, a to jest w marketingu uważane za największą wartość. Zawsze jednak mamy podtytuł, że to są targi projektantów i marek, bo dla nowych osób może być to niejasne.  

Wystawa marki LAB_86 /fot. Eden Król
Wystawa marki LAB_86 /fot. Eden Król

Uważasz, że jest coraz większe zainteresowanie takimi imprezami? 

Myślę, że to trochę jest takie falowe. Najpierw było wielkie zainteresowanie, wszyscy byli pod wrażeniem ilości marek. Sądzę, że tego typu targi, nie tylko moje, napędzają powstawanie małych biznesów. Ludzie zaczynają wierzyć w siebie, że właściwie mogliby odejść z pracy i założyć własny interes. Pewne rzeczy się nudzą, więc ludzie szukają nowych przedmiotów, styli. Wtedy to się napędza. Później były takie momenty przesycenia, również w formule. Z tego względu zmienialiśmy miejsca, żeby mieć nową energię. Uważam, że znowu cieszymy się dużym zainteresowaniem przez pandemię. Ona coś z nami zrobiła i mam wrażenie, że to już w nas zostało. Wybieramy bardziej jakościowe rzeczy, często kupujemy mniej, rzadziej, ale bardziej jakościowe rzeczy. Po prostu chcemy mieć coś trwalszego. Zmieniło się też podejście w kwestii prezentów. Mam wrażenie, że teraz atrakcyjną formą jest kupienie czegoś od polskiego projektanta, jakąś ceramikę albo książkę polskiego wydawnictwa. Nie chcemy już jakichś takich generycznych prezentów, tylko coś nowatorskiego i wydaje mi się, że frekwencja dzisiaj to pokazuje. Oczywiście też przez te 15 lat pojawiło się dużo konkurencji dla Bakalii, ale to dobrze, bo to nas też pobudza do zmian. 

Tak naprawdę tu chodzi też o taką postawę proekologiczną, żeby po prostu pokazać, że nie warto czasem iść w taki kolokwialny ,,tani badziew”, ale coś, co faktycznie zostało wykonane z sercem. 

Wystawa marki Prosta kostka /fot. Eden Król
Wystawa marki Prosta kostka /fot. Eden Król

Myślę, że hasło less is more  przyświecało w budowaniu obu moich marek. Teraz to jest już takie wytarte sformułowanie, ale wtedy było dla nas bardzo ważne. Mniej, ale lepiej. Mniej, ale jakościowo.  Z tego względu bardzo uważamy przy naborze. Jak zgłaszają się do nas wystawcy, patrzymy skąd są produkty. Zdarzały się nam marki, które niby były polskie, ale w rzeczywistości okazywało się, że importują towar z Chin.  Staramy się prześwietlić firmy, żeby naprawdę widzieć, że to są ludzie, którzy tworzą te rzeczy. Ekologia to też był temat warsztatów, które towarzyszyły Bakaliom. Ja nie mam złudzeń, że ludzie całkowicie przestaną kupować w śmieciówkach.  Mi też czasami zdarza mi się coś kupić. Tu nie chodzi o to, żebyśmy byli idealni, ale byśmy zmienili tak swoje nawyki, żaby podchodzić do tego bardziej świadomie. Patrzyli na metki, składy, kto to stworzył. Jest jeszcze jeden ważny aspekt, który jest i ekologiczny, ale też prorozwojowy. Przy zakupie rzeczy u projektanta, wspieramy cały łańcuch dostaw, to znaczy tych wszystkich ludzi, którzy na jego drodze musieli się pojawić. Powiedzmy, że jest projektantka biżuterii, ale jest gdzieś być może jakaś pracownia jubilerska z którą ona współpracuje, drukarnia, która drukuje, grafik, który stworzył logo. Cała sieć ludzi, która stoi za tą osobą i my wspieramy całą tą grupę.  

Myślę, że to jest ważne, żeby wspierać Polski biznes. Polskie prawo jednak nie do końca jest przychylne dla małych przedsiębiorców. 

Wystawa marki SEA-WAVE /fot. Eden Król
Wystawa marki SEA-WAVE /fot. Eden Król

Nie zdajemy sprawy, ile musi warunków spełnić marka, żeby się pokazać, ile pieniędzy musi zainwestować w sesję zdjęciową w promocji i tak dalej. Marki kosmetyczne muszą mieć wszystkie atesty, pozwolenia. Trzeba płacić różnego rodzaju licencje. Czasami być może komuś z zewnątrz się wydaje, że o po prostu ktoś robi sobie wieczorem koraliki przy oglądaniu Netflixa i to wielka projektantka, ale to tak nie działa. Trzeba przejść drogę i trzeba bić się z konkurencją. Dostajemy bardzo dużo zgłoszeń i wiemy, że chętnych do udziału jest dużo więcej. Są wybierani Ci, którzy naprawdę się postarali, mają fajne zdjęcia, designy i dobrze się komunikują w mediach społecznościowych. 

Czyli można powiedzieć, że targi funkcjonują na zasadzie takiego konkursu?  

Tak, można powiedzieć, że to jest taki konkurs talentów. Czasami jest to trudne, zwłaszcza jak wielu

wystawców nie rozumie, dlaczego nie zostało przyjętych. Kryteria jest też trudno sprecyzować, bo również opierają się na naszym guście. Pewne rzeczy po prostu nam się podobają. Podstawą jest jednak na przykład dobra sesja zdjęciowa. W tym momencie jesteśmy w takim punkcie świata cyfrowego, że obrazek jest pierwszą rzeczą, która przyciąga. Przez te 15 lat kolosalnie zmieniła się jakość aparatów w telefonach. Jak widzę słabe zdjęcia, to tego nie rozumiem. Mam wrażenie, że ktoś po prostu zupełnie nie dba o ten wizerunek. W ramach promocji wydarzenia pokazujemy konkretne marki i nie chcemy obok ładnych zdjęć stawiać brzydkich, nawet jeżeli produkt jest ciekawy. Zdecydowanie jest to konkurs, w którym, nie tylko talent, czyli wyroby mają znaczenie, ale też talent w pokazaniu się. 

Wystawa marki NPTceramika /fot. Eden Król
Wystawa marki NPTceramika /fot. Eden Król

Czy są jakieś marki, które przystępują do was cyklicznie, czy staracie się zawsze wprowadzić powiew świeżości? 

Powiedziałabym fifty-fifty. Mamy tutaj niektórych wystawców, którzy są z nami od 10 lat, nie zawsze na każdej edycji, ale od 10 lat są z nami związani. Takich wystawców jest około właśnie połowy i to jest wspaniałe, dlatego że stali klienci do nich przychodzą. To jest taki nasz rdzeń. Druga połowa to są nowi projektanci. Nie ukrywam, że te marki rotują, to znaczy one się pojawiają i później w ogóle ich nie ma. To jest dla nich takiego rodzaju test, jaki mają bezpośredni kontakt z klientem, na ile to się wszystko podoba, na ile się sprawdza. Staramy się również zapraszać takie brandy, które nam wpadły w oko. Zdarza się, że też w ten sam weekend, są inne targi na przykład w Warszawie. Myślę, że część trójmiejskich firm właśnie tam się wystawia, nie jest tak jak kiedyś, że po prostu byliśmy jedyni i trzeba się z tym liczyć.  Każda edycja jednak przynosi jakieś nowe perełki, odkrycia. 

Dziękuję Mariannie za poświęcony czas, a kolejna, letnia odsłona targów Bakalii, odbędzie się już 15-16 czerwca na Targu Węglowym. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

18 − 3 =