Sopockie harce z Acid Drinkers
3 min readJeżeli miarą udanego koncertu mogą być obolałe mięśnie karku i żebra obite o barierki, to w przypadku Acid Drinkers ich występy zasługują na najwyższą ocenę. Nie inaczej działo się 9 czerwca w sopockim Sfinksie. Nie ma pewności, czy klub był przygotowany na taką dawkę muzycznego szaleństwa.
Zaskoczeniem była frekwencja publiczności. Klub nie jest duży, a mimo to zebrani nie wypełnili go po brzegi. Jest to dość dziwne, gdyż koncerty Kwasożłopów zazwyczaj przyciągają tłumy. Nie wpłynęło to jednak na jakość wieczoru, gdyż występ nabrał kameralnego charakteru. Publiczność i zespół mogli się świetnie bawić wchodząc w swobodne interakcje.
Na rozgrzewkę na scenie pojawiła się coverowa grupa Kissi. Jak sama nazwa wskazuje, prezentują oni repertuar legendarnego zespołu Kiss. Oczywiście, w odpowiednich strojach i makijażach. Ta osobliwa czwórka rozgrzała z początku niepewną publikę takimi hitami, jak m.in. „Love gun”, „Rock n’ roll all night” czy „I was made to lovin’ you”. Większość dała się w końcu ponieść rockandrollowemu szaleństwu.
Na poznańską czwórkę nie trzeba było długo czekać. Tuż po przerwie technicznej weszli na niewielką scenę i zaprosili na „potańcówkę”. Trzeba przyznać, że Acid Drinkers jak mało kto potrafią sobie zaskarbić sympatię publiczności. Już od pierwszej piosenki skakała i śpiewała razem z Titusem. Tym razem zespół przewodniczył prawdziwej podróży w czasie, gdyż oprócz utworów z ostatniej płyty „La Part du Diable”, jak „Kill the Gringo” czy „Bundy’s DNA” cofnął się aż do lat 90., czyli czasów albumu „Are you a rebel?” (zagrali „I fuck the violence”) i rozbujał w rytm „Flooded with wine” z „Dirty money, dirty tricks”. Acis Drinkers przygotowali fanom prawdziwe cukerki, m.in. „High proof cosmic milk”, „Hate unlimited” czy „Silver meat machine”. Gwiazdą tego wieczoru była jednak płyta „Infernal Connection”. Szaleństwo pod sceną rozpętało się przy „Hiperenigmatic stuff of Mr Nothing”, „Anybody home?!”, by swoje apogeum osiągnąć przy „Drug dealer”. Titus tradycyjnie spytał, czy wszyscy mają nasmarowane gardła, a trzeba było je mieć, żeby razem z nim wyśpiewać „The Joker”.
Nie zabrakło oczywiście stałych punktów programu, jak przekomarzania się z fanami pomiędzy piosenkami. Publiczność miała swój prezent, zaczęła śpiewać „Konsumenta” (jedynego utworu AD napisanego przez Titusa po polsku, podarowanego Kazikowi). Popis swoich wokali dali także Yankiel (Wojtek Moryto) m.in. w „Danse semi-macabre” i Ślimak (Maciej Starosta) w przezabawnym „Midnight visitor”. Trudno powiedzieć, kto bawił się lepiej – zespół czy ludzie pod sceną. Bis był iście tanecznym zakończeniem potańcówki, a zagrane zostały „Hit the road Jack” ze wstawką „Detroit rock city” oraz ukochany przez fanów „Pizza driver”.
Titus, Yankiel, Popcorn i Ślimak są w znakomitej formie. Wciąż przekazują potężną dawkę świetnej muzyki z nieschodzącymi z twarzy uśmiechami. Acid Drinkers to jedna z njabardziej pozytywnych kapel w kraju, która może się pochwalić szerokim gronem oddanych fanów „gruzujących” klub, w którym się pojawią. A same koncerty? Tak jak w Sfinksie, to jazda bez trzymanki.
Fot. Marcin Jarecki