Już wkrótce start nowego sezonu F1!
5 min readPo blisko trzymiesięcznej przerwie już w ten weekend wraca Formuła 1. Królowa motorsportu wznowi swoje zmagania o tytuł mistrza świata w Grand Prix Bahrajnu. Czy ktoś przełamie dominację Maxa Verstappena i Red Bull Racing?
Przerwa, ale intensywna
Mówi się, że najbardziej gorącym okresem nie są zmagania na torze, ale przerwa międzysezonowa. Nie inaczej było w tym roku. „Sezon ogórkowy” obfitował w wiele interesujących ruchów na rynku F1. Chociaż nie doszło do zmian wśród kierowców i skład z 2023 roku jest ciągle aktualny, odbyły się roszady na stanowiskach szefów. Haasa niespodziewanie opuścił wieloletni kierownik zespołu Gunther Steiner. Stery w Visa Cash App RB objął Laurent Mekies. Dwa zespoły przeszły kompletny rebranding. Alfa Romeo to teraz Stake F1 Team Kick Sauber, a Alphatauri to Visa Cash App RB (VCARB). Widywałem wiele lepszych nazw, ale liczy się, jak się prezentują na torze. A wizualnie VCARB jest moim faworytem. Zespół powrócił do kolorystyki znanej jeszcze z czasów Toro Rosso i dumnie prezentuje się w granacie, bieli i czerwieni. Na przeciwnym biegunie jest Kick Sauber. Ich malowanie z wykorzystaniem czerni i jaskrawej zieleni przyprawia o wymioty.
Swoje kontrakty przedłużyli Charles Leclerc (Ferrari) i łączony z Red Bullem Lando Norris (McLaren). F1 zakontraktowała wyścig na ulicznym torze w Madrycie. Pierwszy odbędzie się w 2026 roku i najpewniej zastąpi tor w Barcelonie jako gospodarz Grand Prix Hiszpanii. U mistrzów wcale nie było spokojnie. Skład Red Bulla co prawda się nie zmienił, ale było gorąco wokół szefa zespołu Christiana Hornera. Niektórzy domagali się nawet jego odwołania. Problem w tym, że nie wiadomo do końca za co. Wersji było kilka i żadna nie znalazła potwierdzenia. Prawdziwą bombą było jednak przejście Lewisa Hamiltona do Ferrari. Dojdzie ono do skutku w 2025 roku, ale zostało ogłoszone już teraz. Brytyjczyk po 12 latach opuści Mercedesa. Zdecydowanie to jeden z największych transferów w historii F1.
Faceci w czerni
Jako że nie doszło do praktycznie żadnej zmiany przepisów to i bolidy wyglądają mniej więcej tak jak przed rokiem. Z jedną małą różnicą. Jest jeszcze więcej czerni. Zespoły w celu zaoszczędzenia masy pojazdu po prostu nie lakierują swoich wozów. Sprawia to, że stawka nie przypomina już tęczy, a ciemną noc. Nawet Alpine, znane ze swojego błękitu, zrezygnowało z niego i ich bolid jest praktycznie cały czarny. Podobnie postąpił Mercedes, McLaren, Haas i Stake F1 Team. Z tego trendu (na szczęście) wyłamało się Ferrari. Ich wóz jest czerwony jak pomidor.
Wiele mówiło się o bolidzie mistrzów świata, Red Bulla. Gdy zaprezentowali swoje RB20, głosy z padoku mówiły jednoznacznie. Bolid Red Bulla wygląda groźnie. Austriacy inspirowali się koncepcją… Mercedesa, która u Niemców była kompletną klapą. Sergio Perez i Max Verstappen najprawdopodobniej będą mieli jeszcze szybszy wóz niż przed rokiem, gdzie wygrali 21 na 22 wyścigi. Red Bull hojnie wsparł swój siostrzany zespół VCARB. Dali oni im tyle swoich części, na ile pozwala regulamin. Nie wszystkim się to podobało, ale nikt przepisów nie złamał.
Wrażenia po testach
Tradycyjnie przed startem każdego sezonu odbyły się testy. Kiedyś rozgrywano je na torze w Barcelonie i trwały 5 dni, teraz są one w Bahrajnie i trwają 3 dni. Kierowcy na to narzekają, bo mają zaledwie półtora dnia na przygotowanie się na cały sezon. Zważając, że każdy chciał zmaksymalizować swój czas na torze. Najszybszy czas wykręcił Carlos Sainz z Ferrari, ale czasy okrążeń nie są aż tak ważne podczas testowania. Bardziej chodzi o wykręcenie jak największej ilości kółek i zaznajomienie się z nowym bolidem. A tych najwięcej zrobił Haas, Ferrari i Red Bull. Drugiego dnia testów pierwsza sesja została skrócona ze względu na uszkodzone… studzienki. Nieszczęśliwie najechali na nie Carlos Sainz i Sergio Perez. Aż przypomniało się GP Las Vegas.
Ekipa z Austrii, mimo że nie uzyskała najlepszego czasu, może być niezwykle zadowolona z testów. Ich RB20 prezentował świetne tempo zarówno gdy jechał nim Max Verstappen czy Sergio Perez. Holender powiedział wprost: „Auto robi wszystko to co chcę”. Fernando Alonso (Aston Martin) ogłosił kolejny rok dominacji Verstappena, mówiąc: „Pozostałych 19. kierowców już wie, że będą walczyć tylko o drugie miejsce”. Mówi się, że najsłabszym zespołem zostało Alpine. Bolid Francuzów ma być za ciężki, mieć za słaby silnik i być nieefektywny aerodynamicznie. Czy tak będzie? Przekonamy się już w weekend.
Rekordowy kalendarz
Od Bahrajnu w pierwszy weekend marca po Abu Dhabi na początku grudnia. Formuła 1 ma przed sobą rekordowo długi sezon bo składa się aż z 24. wyścigów. F1 poczyniła jednak pewne kroki w celu regionalizacji zawodów. Od tej pory najpierw odbędą się wyścigi w Azji, ale pierwsze dwa odbędą się w sobotę. Wszystko podyktowane jest ramadanem w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej. Potem kilka miesięcy będzie trwał tour po Europie. F1 wróci do Azji na dwa wyścigi, by przenieść się do Ameryk (dwa wyścigi w USA, jeden w Meksyku i Brazylii). Całość zwieńczy wycieczka na bliski wschód w postaci GP Kataru i GP Abu Dhabi. Do kalendarza po 4. latach przerwy powraca GP Chin, a po roku powróci GP Emilii-Romanii.
Czy ktoś powstrzyma Maxa Verstappena? W ubiegłym sezonie wygrał on rekordowe 19 wyścigów. W niektórych blisko niego byli kierowcy McLarena, w innych Ferrari, ale Holender po prostu zniszczył konkurencję. Powtórka drugiego takiego sezonu wydaje się trudna, ale słysząc doniesienia o bolidzie RB20 nie jest to wykluczone. Niewątpliwie w swoim ostatnim sezonie w Mercedesie Lewis Hamilton będzie chciał pokazać, że wciąż się liczy. Na poprawę liczy też Sergio Perez. Ma on nadzieję walczyć z Maxem Verstappenem, a jego testy wypadły obiecująco. Gdybym miał obstawiać, to Red Bull znów wygra tytuł. To samo tyczy się Maxa Verstappena, choć myślę, że jego dominacja nie będzie aż tak wielka. Naczelny cel reszty zespołów? Doganiać Red Bulla.