KSW kończy rok w przyzwoitym stylu, ale bez szału
3 min readW ubiegłą sobotę w Arenie Gliwice odbyła się ostatnia gala federacji KSW w 2023 roku. Wydarzenie dostarczyło sporo emocji, niemniej pozostawiło także pewien niedosyt, głównie z powodu niewielkiej ilości zakończeń przed czasem.
Karta wstępna
Galę otworzyło starcie Wojciecha Kazieczko z Michałem Dominem. Świadomy kickboxerskich umiejętności przeciwnika Domin inteligentnie sprowadzał walkę do parteru, co pozwoliło mu odnieść jednogłośne zwycięstwo na kartach punktowych.
Następnie do klatki weszły panie, Emilia Czerwińska zmierzyła się bowiem z Natalią Baczyńską-Krawiec. Tutaj także o zwycięstwie zadecydowali sędziowie, jednomyślnie przyznając je Czerwińskiej, która skrzętnie korzystała ze swoich umiejętności stójkowych.
W kolejnym pojedynku naprzeciwko siebie stanęło dwóch efektownie walczących zawodników wagi lekkiej, Sebastian Rajewski i Wilson Varela. 16 sekund – tyle wystarczyło Francuzowi aby celnym kopnięciem na wątrobę posłać Rajewskiego na deski. Co ciekawe, już 6 kwietnia KSW zorganizuje galę w Paryżu, Varela z pewnością będzie bardzo poważnym kandydatem do stania się jednym z głównych bohaterów tego wydarzenia.
Karta główna
Kartę główną zainaugurowali Łukasz Charzewski i Ahmed Vila. Wielu kibiców ostrzyło sobie zęby na to starcie, Charzewski wchodził bowiem do klatki z 11. zwycięstwami z rzędu oraz pasem mistrzowskim organizacji FEN. Kibice „Harrego” mogą czuć się jednak zawiedzeni, gdyż ich ulubieniec niespodziewanie przegrał po kontrowersyjnej decyzji sędziów punktowych i niezbyt udanie przywitał się z nowym pracodawcą.
Na karcie walk nie zabrakło także przedstawicieli kategorii królewskiej. Czołowy polski zawodnik dywizji ciężkiej, Szymon Bajor, stanął w szranki z byłym zawodnikiem UFC, Viktorem Pestą. Po szalenie wyrównanej trzyrundowej batalii niejednogłośnie zwyciężył Polak, deklarując jednocześnie chęć mierzenia się z zawodnikami sklasyfikowanymi na szczycie rankingu.
Następnie do klatki wszedł były podwójny mistrz organizacji FEN i numer 1 w rankingu kategorii półśredniej, Andrzej Grzebyk. Rękawice skrzyżował z nim Madars Fleminas, czołowy zawodnik tej kategorii w Europie. Po znakomitym występie Grzebyka, sędziowie jednomyślnie wskazali go zwycięzcą starcia, prawdopodobnie zapewniając mu w ten sposób miano pretendenta.
W siódmym pojedynku oglądaliśmy kolejnego bardzo interesującego debiutanta. Do oktagonu wszedł bowiem Marcin Held, weteran takich organizacji jak PFL, UFC czy Bellator, znany ze swoich doskonałych umiejętności parterowych. W przeciwnym narożniku stanął doświadczony Gruzin, Raul Tutarauli, który pokonał Polaka w drugiej rundzie poprzez ciosy w parterze. Tak cenny skalp z pewnością znacznie przybliżył go do mistrzowskiej szansy.
Potem w klatce zameldował się medalista olimpijski Damian Janikowski, który podjął w niej numer 2 rankingu kategorii średniej, Tomasza Romanowskiego. Pierwsza runda stała pod znakiem dominacji „Tommy’ego” i wydawało się, że pewnym krokiem zmierza on do zwycięstwa. Jednak w kolejnych dwóch rundach inicjatywę przejął „Damiano”, który skorzystał ze swoich wybitnych umiejętności zapaśniczych. W skutek tego po 3 krwawych rundach, to jego ręka znalazła się w górze w geście triumfu.
Walki mistrzowskie
W pierwszej sobotniej walce o tytuł na szali znalazł się pas wagi średniej. Zmierzyli się w niej obecny mistrz, Paweł Pawlak oraz legenda sportów walki, Michał Materla. 39-letni „Cipao” jak zwykle wykazał się ogromnym sercem do walki, jednak nie wystarczyło to, aby zdetronizować znakomicie przygotowanego Pawlaka. Łodzianin jednogłośnie wygrał na punkty.
Przyszedł czas na walkę wieczoru. Na przeciwko siebie stanęły w niej dwie gwiazdy federacji KSW. Mistrz wagi piórkowej i lekkiej, Salahdine Parnasse i mistrz kategorii półśredniej Adrian Bartosiński. Z racji na gabaryty faworytem starcia wydawał się Polak, jednak Francuz udowodnił, że posiada niesamowity talent i postawił bardzo trudne warunki. Walka w dużej mierze toczyła się w klinczu i – ku zdziwieniu wielu – nie widać było różnicy siły między zawodnikami. Ostatecznie sędziowie wskazali „Bartosa” jako zwycięzcę starcia, jednak panowie umówili się już na rewanż. Całkiem możliwe, że dojdzie do niego już 6 kwietnia w paryskiej Adidas Arenie.