Czar Orientu w Teatrze Muzycznym
2 min readTeatr Muzyczny po raz kolejny proponuje pozycję miłą dla oka i ucha zarówno tych młodych, jak i starszych widzów. „Przygody Sindbada Żeglarza” to rejs po morzach wyobraźni.
Adaptacja tekstu Bolesława Leśmiana mimo iż skrócona i uproszczona przez Andrzeja Rychcika na rzecz najmłodszych odbiorców, trwa i tak około trzech godzin (z przerwą), a spędzenie takiego czasu w jednym miejscu może być dla dzieci nie lada wyczynem. Wszystko jednak sprawia, że publiczność jest cały czas zaangażowana w śledzenie akcji. Cwany Diabeł Morski, jedząca diamenty Najdroższa, król Miraż i księżniczka Piruza, czarnoksiężnik-ptak Murumadarkos, ludożercy, ryby-piły, żeglarze i w końcu Sindbad podsycają wyobraźnię. Wzburzone morze faluje niebieskim, zwiewnym materiałem, biała kurtyna staje się żaglem, a część statku wsunięta jest w widownię. Fantastyczne są bajecznie kolorowe stroje aktorów, które mienią się i brzęczą od doczepionej biżuterii. Zachwycająca jest także scenografia, umożliwiająca popisy ptakowi-czarownikowi, tancerkom akrobatycznym. Wisienką na jej torcie jest ogromny słoń, na którym wjeżdża wraz ze swym orszakiem król Miraż. Naprawdę robi wrażenie.
Istotny w tym spektaklu jest fakt, że muzykę do niego stworzył Grzegorz Turnau. Można w niej odnaleźć wiele charakterystycznych dla kompozytora akcentów, a ponadto jest wesoła, chwytliwa i naprawdę tętniąca orientalnym rytmem. Teksty piosenek natomiast śpiewane przez chór aktorów wypadają bardziej blado, w porównaniu do tych wykonywanych przez solistów. Duże wrażenie robi przy tym ruch sceniczny, szczególnie wspomnianych już akrobatek, ale także radosne tańce brzucha aktorek i zbiorowe układy taneczne. Uznanie należy się więc choreografce, Ilonie Runowskiej.
Co do gry aktorskiej trzeba przyznać, że jest wyrównana, nie ma tu wybitnych ról. Z ponad obsady wyłaniają się jednak panie, a więc piękne, urocze, ale i zadziorne księżniczki-kokietki (Piruza, Najdroższa i Arkela) w wykonaniu (wymiennie) Karoliny Merdy i Anny Urbanowskiej. Charakterystyczną, barwną Diabła Morskiego zbudowała także Renia Gosławska. Wykreowała oddanego Sindbadowi, ale jednocześnie chytrego i przebiegłego stwora, którego ostatecznie da się po prostu lubić. Główna rola Sindbada odgrywana przez Marka Kaliszuka, wymiennie z Pawłem Czajką, jest niezła, ale bez żadnych fajerwerków. W natłoku postaci, przygód i wydarzeń, które dzieją się na scenie, tytułowy bohater się po prostu nie wybija, czego można by oczekiwać.
Przedstawienie ogląda się jednak z dużą przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Jest ono kolejną propozycją Teatru Muzycznego dla widzów w każdym wieku. To przepustka do świata wyobraźni i innej rzeczywistości.
fot. Piotr Manasterski, www.muzyczny.org