Dzika Costa Brava
6 min readRozciągające się od Barcelony aż po granicę z Francją pasmo gór i dolin, czyli tajemnicza Costa Brava. Jadąc wzdłuż wybrzeża, widzimy w dole piaszczyste plaże i rybackie wioski z czekającymi w portach małymi łódkami. Gdzieniegdzie wśród skał kryją się starożytne klasztory oraz kościoły, a nawet pozostałości po Imperium Rzymskim. Teren przecinają też strumyki, lasy i… autostrady. Ruszamy na podbój Katalonii.
Chcąc zwiedzić Costa Bravę, mamy dwie drogi do wyboru. Jedną z nich jest autostrada – bezpieczniejsza, choć pozbawiona dodatkowych atrakcji, drugą zaś są ciągnące się między górami serpentyny. Podróż nimi zapewne na długo pozostanie w naszej pamięci. Lawirując wśród zakrętów, obserwujemy góry schodzące prosto do morza. Strome klify łączą się z plażami i zielonymi dolinami, niemal przecząc naturze. Tutaj, obok siebie, są monumentalne kamienne katedry i bielone wapnem domki rybaków. Na wiekowych już targowiskach znajdziemy soczyste owoce i kozi ser. Nikomu się nie spieszy, bo przecież wystarczy powiedzieć manana (jutro) i odłożyć swe obowiązki. Siesta jest przecież konieczna! Niekiedy jednak Katalończycy są niezwykle wytrwali. Wciąż walczą o zachowanie swojej tożsamości i języka. Rejon sięgający na północy Pirenejów (na płd.-zach. doliny rzeki Ebro), choć tłumnie odwiedzany przez turystów, wciąż kryje w sobie wiele tajemnic. Dzika przyroda i niemal nienaruszone średniowieczne budowle.Tu kończyło się niegdyś Wielkie Cesarstwo Rzymskie. Współcześnie wszystko otoczone jest surrealistyczną wizją Salvadora Dali i mozaiką Gaudiego.
Droga na północ
Jadąc na północ Hiszpanii, możemy zarówno wybrać autokar, pociąg, jak i samochód. Oczywiście najszybciej będzie polecieć samolotem. Tu też mamy wybór – kupujemy lot do Barcelony (tych nigdy nie brakuje) albo np. do pobliskiej Girony. Druga opcja powinna być tańsza (przy odrobinie szczęścia znajdziemy bilety za ok.300/400zł w obie strony). Podróż trwa około 3 godzin. Jeśli zdecydujemy się na dojazd własnym samochodem, musimy pamiętać, że wąskie uliczki, składanie lusterek i wzajemne ocieranie się samochodów są zupełnie normalne. Jeśli ktoś boi się o lakier na swoim aucie, niech lepiej skorzysta z wypożyczalni, których tu nie brakuje. Podróżowanie samochodem jest wygodniejsze zwłaszcza, gdy ktoś chce zobaczyć rozsiane po wybrzeżu miejscowości.
Nieodkryty skarb
Zachowane niemal w nienaruszonej postaci średniowieczne miasto, które pamięta okres panowania Imperium Rzymskiego – mowa o pięknej Gironie. Najeżdżano ją tak często, że nazywano ją „miastem tysiąca oblężeń”. Miejsce niezwykłe, bo każdy dom i uliczka zasługuje choć na chwilę uwagi. Tutaj nie spotkamy tłumu turystów. Rzeka podzieliła miasto na dwie odmienne części. Na południowym brzegu znajdziemy historyczną Barri de la Catedral, a naprzeciw niej mieszkalną i handlową Barri del Mercadal. Naszym celem jest pierwsza z nich.
Najciekawsze zabytki skupione są wokół głównej ulicy (Carrer de la Forca). Na średniowiecznej starówce można napić się kawy w jednej z klimatycznych kawiarni. Plac katedralny, po którym spacerują turyści, nie przypomina już dawnego forum, ale nadal tętni życiem. Jako że miasto ukryte jest wśród górskich zboczy, zbudowano je tarasowo (piętrowo), dlatego wiele ulic tworzą po prostu schody.
Codzienność w dawnej Gironie koncentrowała się na pracy rolnej i hodowli. Posiadłości wiejskie (ager) znajdowały się poza murami miasta. Głównie uprawiano zboża oraz sadzono drzewa oliwne i winną latorośl. Charakterystyczne dla regionu były wyroby ceramiczne, które wciąż cieszą się dużą popularnością. Jeżeli ktoś pragnie lepiej poznać historię tego miejsca, warto by został tu na kilka dni. Wynajmując pokój, będziemy mieli okazję otworzyć drewniane okiennice i zobaczyć sieć wąskich ulic, klatek schodowych i oczek wodnych – w tym widoku nietrudno się zakochać. Mieszkańcy chętnie opowiedzą o najeździe Arabów, czego pozostałością jest meczet, czy o zamęczonym niegdyś Świętym Feliksie, na którego cześć wybudowano katedrę (Sant Feliu). Obowiązkowo robimy sobie zdjęcie pod najszerszą na świecie gotycką nawą! Możemy też porozmyślać o bogactwach kryjących się w skarbcu przy pomniku św. Narcyza. Popularna jest też legenda o wizycie samego Karola Wielkiego. Wybudowany w celach obronnych mur teraz służy za drogę spacerową. Tutaj również rozwijała się żydowska dzielnica – El Call. Zachowane izby, dziedzińce, łaźnie i synagoga są ewenementem w Europie. Wyjątkowe są arabskie łaźnie (choć wzniesione przez chrześcijan), które łączą architekturę rzymskich i północnoafrykańskich term. Były one centrum życia społecznego XII wiecznej Girony.
Zmęczeni zwiedzaniem? Pójdźcie na brzeg rzeki. Tam można rozsiąść się w jednej z knajp i delektować się smakiem hiszpańskiego wina.
Ojczyzna szalonego Salvadora
Ruszamy w dalszą podróż na północ, a konkretnie do Pubol. To tam stoi w nim gotycko-renesansowy zamek Salvadora Dali. Autor „Płonącej żyrafy” kupił posiadłość dla swojej ukochanej żony Gali. Dla niej też urządził wnętrza w niezwykle oryginalny sposób. Surrealistyczne, pełne detali aranżacje zaskakująco komponują się z surowością dawnej budowli. Dopełnieniem jest ogród pełen żyraf, słoni i innych tworów artysty. Miejsce przypomina idyllę. Sielankę przerwał jednak pożar, w którym Dali prawie zginął. Twórca płynących zegarów zarządził więc przeprowadzkę.
Jeśli zaś chcemy zobaczyć miejsce urodzenia Salvadora, musimy udać się jeszcze bliżej francuskiej granicy. Figueres jest głównym miastem rejonu już od XIII wieku. A to z powodu Castell de Sant Ferran i roli, jaką ten zamek odegrał w rozwoju sardany (kataloński taniec narodowy). Kolejnym ważną budowlą jest Teatre-Museu Dali, gdzie zgromadzono zadziwiająco bogatą i oryginalną kolekcję prac artysty. Sam teatr został przez niego przebudowany na przełomie lat 60./70. i zdumiewa swoją niepowtarzalnością. Na zwiedzanie warto poświęcić parę godzin. Sama architektura przykuwa uwagę i zdumiewa swoją odmiennością. Wnętrze wypełnione surrealistycznymi dziełami mocno działają na naszą wyobraźnię. W centrum budynku, na dziedzińcu stoi słynny Deszczowy Cadillac. W jego kabinie spływa woda zalewająca kukły pasażerów, na masce zaś jest rzeźba królowej Ester. Wytrwali mogą obejrzeć wystawę ekstrawaganckiej biżuterii (projektu Dalego). Mieniące się wszystkimi kolorami kamienie szlachetne, złoto i srebro tworzą serię naszyjników, diademów czy nawet ludzkiego bijącego serca.
Morska bryza
Na najbardziej wysuniętym na wschód półwyspie kraju leży mała osada rybacka – Cadaques. Rzędy białych domów z czerwonymi dachami i niebieskimi okiennicami idealnie oddają atmosferę miejsca. Podczas spaceru przybrzeżną drogą można się wsłuchać w szum fal. Na ogrzanej promieniami słonecznymi skórze poczujemy słone krople morza. W pobliskich restauracjach serwują dopiero co wyciągnięte z wody ryby i owoce morza. Nawet ci, którzy nie gustują w kuchni śródziemnomorskiej, gdy poczują zapach dań duszonych w świeżych ziołach, z pewnością ich skosztują. Na przystawkę oczywiście chrupiące pieczywo z oliwą. Najbardziej orzeźwiającym trunkiem jest sangria – mocno schłodzone wino podawane zazwyczaj w 0,5 lub 0,7l kielichach z pokrojonymi owocami. Abstynenci mogą napić się soków ze świeżo wyciskanych na miejscu cytrusów. Najedzeni ruszamy do sąsiedniego miasteczka Portlligat. W tej przybrzeżnej osadzie mieści się zaledwie parę domów. Jednym z nich jest ten przyciągający turystów, czyli dom Dalego. Aby go zwiedzić należy jednak zrobić wcześniej rezerwację.
Prawdziwa Hiszpańska atmosfera
Odwiedzając Hiszpanię, najczęściej zwiedzamy Madryt, Barcelonę lub łapiemy promienie słoneczne na rozległych plażach. Wszystko to jest warte poznania. Prawdziwego ducha Katalonii poczujemy jednak właśnie w małych ukrytych miastach. Tam, gdzie mieszkańców wciąż jest więcej niż turystów. Obserwując z wolna toczącą się codzienność rybaków i rolników, możemy przenieść się w inny świat – spokojny i szczęśliwy. Choć nie brakuje tutaj autostrad, warto wybrać pełną zakrętów drogę wzdłuż wybrzeża. Zawrót głowy gwarantowany – nie tylko spowodowany przez piękne widoki. Miejscowości są blisko siebie, więc w jednej możemy jeść obiad, a w drugiej deser. Lecz każda osada ma swój odmienny charakter i zabudowę. Ludzie natomiast są wszędzie tak samo życzliwi. Ta kontrastowość i oryginalność tworzy barwną mozaikę Dzikiego Wybrzeża (Costa Brava).