22/11/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Futbolowy 16/17 #2 Miłość z wenezuelskiej telenoweli

3 min read

fp2W dzisiejszym wydaniu Futbolowego nieco szerzej poruszymy wątek sympatii do ukochanego klubu, zajrzymy na boiska Ekstraklasy i spróbujemy na nowo odkryć piękno klasycznego utworu Celine Dion. O nutkę ironii i sporą dawkę wzajemnej szydery pokusili się Michał Fila i Michał Szum.

Derby Cebulandii

M.S.: Był taki dzień – bardzo zimny, bo październikowy –  kiedy oczy każdego fanatyka polskiej ligi skierowane były w stronę Warszawy, gdzie odbyło się wyjątkowe spotkanie. Niby grały ze sobą ligowe średniaki (8. i 9. miejsce w tabeli), ale obok takiego wydarzenia nie można było przejść obojętnie, zwłaszcza że dostarczyło ono tak wielu emocji. Sam wynik (Legia Warszawa 2:1 Lech Poznań) może nie robi wrażenia, ale już boiskowe wydarzenia –  jak najbardziej. W tym meczu zobaczyliśmy wiele: bramki, dramatyczne zwroty akcji, czerwoną kartkę, walkę MMA oraz wzruszające pudła (wideo poniżej).

Lechia na czele

M.F.: W niedzielę Lechia pokonała Piasta Gliwice 3:2. Zwycięstwo przyszło w bólach, bo na początku drugiej połowy biało-zieloni musieli odrabiać straty. Ale od czego jest Flavio Paxaio? Portugalczyk w ciągu 10 minut po wejściu na boisko wyrównał, a potem zapewnił 3 punkty. W najbliższym tygodniu gdańszczanie zagrają na wyjeździe w wielkich derbach Trójmiasta z Arką. Ostatnio ci drudzy przegrywają regularnie i jest to drobny prognostyk. W historii pojedynków tych dwóch drużyn, zdecydowanie lepiej wypadają biało-zieloni. Oby 30 października metropolia pozostała właśnie w tych kolorach. Natomiast dzięki niedzielnej wygranej, nawet w przypadku przegranych derbów podopieczni Piotra Nowaka zachowają miejsce na szczycie.
M.S.: A na koniec sekcji związanej z Ekstraklasą, krótka aczkolwiek przepełniona emocjami scenka z sobotniego meczu Wisły Płock i Górnika Łęczna. Uwaga! Niewskazane dla osób o słabych nerwach!

Gwałt na czerwonym diable

M.F.: Mój szacowny imiennik i kolega z redakcji kibicuje Manchasterowi United i po tym, co wydarzyło się w ostatniej kolejce mogę mu tylko współczuć. Starcie gigantów: Chelsea z Manchasterem United elektryzuje kibiców w całej Europie. Na przeciwko siebie dwóch genialnych trenerów: Conte i Mourinho. Oczekujemy widowiska na najwyższym poziomie. A co widzieliśmy? Gwałt. The Blues przejechali się po United jak walec po asfalcie. Koncertowa gra drużyny Conte, która wykorzystała wszystkie słabości przeciwnika i zwyciężyła aż 4:0. Natomiast to, co zrobił De Gea na początku meczu, woła o pomstę do nieba. Chciał być Neurem, został idiotą.

M.S.: Parafrazując stare polskie porzekadło: gdzie czworo się bije, tam piąty i szósty korzystają. Tak bowiem przedstawia się sytuacja w tabeli Premier League po dziewięciu kolejkach. W miniony weekend punkty pogubiły Arsenal, Tottenham, Manchester City i Everton, co skrzętnie wykorzystali The Reds z Liverpoolu oraz (niestety) wspomniana wyżej Chelsea. Poza grą jest póki co wciąż aktualny mistrz Anglii z Leicester, który do lidera traci dziewięć punktów. Oczywiście za kilka kolejek wszystko może się zmienić niczym w wenezuelskiej telenoweli, lecz – kierując się sercem – miło byłoby, gdyby po tym czasie do walki o tytuł włączył się także Manchester United.

Madryt, ale czy ma dryg?

M.S.: Niedziela była także dniem, w którym swój mecz rozgrywał Real Madryt. Ostatnia wygrana z Athleticiem Bilbao w stosunku 2:1 powinna cieszyć kibiców, ale z drugiej strony powody do zmartwień też są. Tym podstawowym wydaje się być Cristiano Ronaldo, a będąc precyzyjnym – jego brak. Co prawda Portugalczyk regularnie melduje się w pierwszym składzie meczowym, lecz jego grę można opisać kolejną trafną parafrazą:

Czy pamiętasz jeszcze mnie,

Chłopaka z piłką w tle?

Teraz to CR7 jest tłem dla swoich kolegów, a mecz z Bilbao czy chociażby zeszłotygodniowy pogrom Legii pokazały, że optymalna dyspozycja wciąż przed nim. Narazie pozostaje mu zagryźć zęby, przeczekać sztorm i wrócić na jednej z fal.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 × 5 =