Futbolowy 16/17 #2 Miłość z wenezuelskiej telenoweli
3 min readW dzisiejszym wydaniu Futbolowego nieco szerzej poruszymy wątek sympatii do ukochanego klubu, zajrzymy na boiska Ekstraklasy i spróbujemy na nowo odkryć piękno klasycznego utworu Celine Dion. O nutkę ironii i sporą dawkę wzajemnej szydery pokusili się Michał Fila i Michał Szum.
Derby Cebulandii
M.S.: Był taki dzień – bardzo zimny, bo październikowy – kiedy oczy każdego fanatyka polskiej ligi skierowane były w stronę Warszawy, gdzie odbyło się wyjątkowe spotkanie. Niby grały ze sobą ligowe średniaki (8. i 9. miejsce w tabeli), ale obok takiego wydarzenia nie można było przejść obojętnie, zwłaszcza że dostarczyło ono tak wielu emocji. Sam wynik (Legia Warszawa 2:1 Lech Poznań) może nie robi wrażenia, ale już boiskowe wydarzenia – jak najbardziej. W tym meczu zobaczyliśmy wiele: bramki, dramatyczne zwroty akcji, czerwoną kartkę, walkę MMA oraz wzruszające pudła (wideo poniżej).
Lechia na czele
Gwałt na czerwonym diable
M.S.: Parafrazując stare polskie porzekadło: gdzie czworo się bije, tam piąty i szósty korzystają. Tak bowiem przedstawia się sytuacja w tabeli Premier League po dziewięciu kolejkach. W miniony weekend punkty pogubiły Arsenal, Tottenham, Manchester City i Everton, co skrzętnie wykorzystali The Reds z Liverpoolu oraz (niestety) wspomniana wyżej Chelsea. Poza grą jest póki co wciąż aktualny mistrz Anglii z Leicester, który do lidera traci dziewięć punktów. Oczywiście za kilka kolejek wszystko może się zmienić niczym w wenezuelskiej telenoweli, lecz – kierując się sercem – miło byłoby, gdyby po tym czasie do walki o tytuł włączył się także Manchester United.
Madryt, ale czy ma dryg?
M.S.: Niedziela była także dniem, w którym swój mecz rozgrywał Real Madryt. Ostatnia wygrana z Athleticiem Bilbao w stosunku 2:1 powinna cieszyć kibiców, ale z drugiej strony powody do zmartwień też są. Tym podstawowym wydaje się być Cristiano Ronaldo, a będąc precyzyjnym – jego brak. Co prawda Portugalczyk regularnie melduje się w pierwszym składzie meczowym, lecz jego grę można opisać kolejną trafną parafrazą:
Czy pamiętasz jeszcze mnie,
Chłopaka z piłką w tle?
Teraz to CR7 jest tłem dla swoich kolegów, a mecz z Bilbao czy chociażby zeszłotygodniowy pogrom Legii pokazały, że optymalna dyspozycja wciąż przed nim. Narazie pozostaje mu zagryźć zęby, przeczekać sztorm i wrócić na jednej z fal.