18/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Młodzi i małe miasta mają głos. Rozmowa z Michałem Miszkielem – Radnym Miasta Sejny

12 min read

źródło: archiwum prywatne Michała Miszkiela

Ile razy usłyszeliście w dzieciństwie szumne przysłowie „Dzieci i ryby głosu nie mają”? W wielu z nas stłumiło ono pewność siebie i obudziło poczucie, że nasze opinie i działalność nie są ważne. To z kolei mogło przełożyć się na późniejszą niechęć do angażowania się w projekty wyższej rangi. Towarzyszyło nam bowiem ciągłe przeświadczenie, że i tak nikt nas nie wysłucha. Czy schemat ten nie staje się także losem małych miejscowości, które przez władzę tak często spychane są na margines? Na szczęście w naszym społeczeństwie nadal istnieją młodzi ludzie, którzy nie boją się mówić głośno, o tym, co ważne.  Jednym z nich niewątpliwie jest Michał Miszkiel – Radny Miasta Sejny.

Michale, zdradź mi, co mówią znajomi czy rodzina pewnego dwudziestoparolatka, który oznajmia, że chce rozpocząć polityczną karierę, zaangażować w sprawy społeczne? Jakie są ich reakcje? Z czym się taki młody człowiek mierzy?

Kiedy pojawił się pomysł startu w tych wyborach, na początku każdy podchodził do tego z rezerwą, niedowierzaniem. Po oficjalnym ogłoszeniu kampanii spotykałem się z komentarzami: „A po co?”, „Do czego ci to potrzebne?”, „Masz takie spokojne życie, będziesz bawił się w politykę?”, „Narazisz się na ocenę” etc. Nigdy natomiast żadna ta opinia nie sprawiła, bym zaczął zastanawiać się nad rezygnacją. Chciałem zaangażować się w życie społeczne, gdyż zdawałem sobie sprawę, że jeśli zabraknie reprezentacji w postaci młodego pokolenia, to postulaty, które zauważamy, mogą być pomijane. Zależało mi na tym, by zdobyć mandat oraz pokazać społeczeństwu, że młode osoby w dzisiejszych czasach są odpowiedzialne i pełne energii do działania.

Sejny. Jakie jest Twoje rodzinne miasto? Jak wiemy, o Podlasiu nadal krążą różne stereotypy. Czy to miasto się jakoś wyróżnia na tle regionu? Jakie są jego mocne i słabe strony?

Zanim wyjechałem na studia, wydawało mi się, że to miasto nie ma perspektyw. Nie ukrywajmy, jest to miasteczko położone „na końcu świata”. Ale z bogatą historią, z różnorodną strukturą ludności. Jest swego rodzaju korytarzem łączącym dwa państwa – Polskę i Litwę. Studiując w większych miastach, miałem wrażenie, że tutaj się nie rozwinę. Kiedy już jednak wróciłem, głównie przez sytuację pandemiczną postanowiłem zawalczyć o to miasto, pokazać, że nie musimy być spychani i marginalizowani do takich stereotypowych określeń jak „Polska typu B”. Małe miasta mają swój potencjał. Sejny na przykład w postaci walorów turystyczno-przyrodniczych, kulturowych i  historycznych. To właśnie bogactwo i różnorodność czyni to miejsce atrakcyjnym. Będę zatem skupiał się na tym, by wykorzystać ten potencjał.

Z Twojego komitetu do rady miasta dostało się najwięcej kandydatów, w tym właśnie młodych osób. Czemu zawdzięczacie ten sukces?

Zacznę od genezy. W poprzedniej radzie nie było reprezentacji młodych, zasiadały w niej osoby w średnim wieku, a nawet i starsze. Sejnianie byli zawiedzeni działaniem rady. Z transmisji spotkań radnych mogliśmy wysnuć taki wniosek, że obrady częściej sprowadzały się do roli „ringu” niż dialogu i współpracy. To właśnie ogromna chęć zmiany takiego stanu rzeczy spowodowała, że podjęliśmy decyzję o starcie w wyborach. Uwierzyliśmy, że w naszym mieście może być inaczej. Następnie ruszyliśmy z częstymi rozmowami z mieszkańcami, na bazie których zbudowaliśmy program. Myślę, że duży wpływ na sukces miały nasze szczere intencje, a przede wszystkim młodzi ludzie, pełni zaangażowania, oddania i chęci do działania.

A spotkałeś się kiedyś z dyskryminacją związaną z Twoim wiekiem?

Oczywiście, głównie w kampanii wyborczej lub po samym ogłoszeniu wyników. Mówiono mi, że młodzi niczego nie zadziałają. Nie mają ani wiedzy ani doświadczenia. Aczkolwiek myślę, że było to bardzo mylne spostrzeżenie, ponieważ my – młodzi ludzie – intensywnie pracujemy, słuchamy głosu mieszkańców. Przynajmniej mogę to powiedzieć o sobie, ponieważ obecnie znaczną część mojego życia stanowi działalność publiczna. Dzięki wytężonej pracy niejednokrotnie słyszę, że jestem jednym z najbardziej aktywnych i dobrze przygotowanych radnych. To bardzo miłe, że mieszkańcy doceniają moje starania.

Objąłeś funkcję przewodniczącego komisji rewizyjnej, która kontroluje poczynania burmistrza. Czy od początku czułeś, że masz odpowiednie kompetencje i jesteś w stanie objąć tak wymagające stanowisko?

Zanim objąłem mandat radnego, byłem pracownikiem urzędu miasta. Dodatkowo od kilku lat interesuje się tematyką związaną z funkcjonowaniem jednostek samorządu terytorialnego, dużo na ten temat czytam, często śledzę poczynania innych gmin. Z tego względu towarzyszyło mi poczucie, że wiem, jak powinny funkcjonować wszystkie trybiki w całym mechanizmie, jakim jest miasto. Czułem, że moje doświadczenie i wiedza mogłyby być bardzo przydatne w pełnieniu takiej funkcji. Oczywiście praca w komisji rewizyjnej wymaga wiedzy, umiejętności analitycznych i dyspozycji czasowej. Myślę, że jako komisja świetnie się uzupełniamy, każdy z członków wnosi do niej coś cennego. Najważniejsze, że mamy poczucie, że pracujemy jako zespół, a nasza praca przyczynia się do rozwoju miasta.

Jesteście rocznikami, które reprezentują zarówno pokolenie Z jak i Millenialsów. Jakie wartości charakterystyczne dla obu tych generacji wnosisz w swoje życie polityczne? 

Myślę, że ogromne poczucie chęci współpracy i prowadzenia dialogu. W końcu, jak wspomniałaś w pytaniu, jesteśmy pomostem łączącym dwa pokolenia. Puzzlem w tej całej układance, który potrafi pogodzić zarówno interesy jednych jak i drugich.

To czy w takim razie starsze pokolenia już powinny powoli ustępować z polityki?

Jestem osobą, która podchodzi do starszych osób z pełnym szacunkiem. Staram się zawsze zrozumieć zarówno ludzi młodych jak i starszych. Niosą oni bowiem ze sobą bagaż pełen doświadczeń. Jest to na pewno nieocenione wsparcie dla mnie. Aczkolwiek to, co pokazały ostatnie wybory, przynajmniej w moim mieście, to fakt, że mieszkańcy chcieli zmiany i postawili rzeczywiście na bardzo młodą radę. Być może jest to sygnał, że niektórzy byli już trochę zmęczeni dotychczasowym stanem rzeczy i chcieli poznać nową perspektywę.

Jak wspominasz samą kampanię? Jaki miałeś na nią pomysł? Jakie aktywności podejmowałeś każdego dnia? 

Był to bardzo bardzo intensywny okres, który zdominował całe moje życie. Moim głównym planem były bliskie spotkania z mieszkańcami. Założyłem sobie cel, że będę chciał odwiedzić każdego mieszkańca mojego okręgu wyborczego, wysłuchać jego problemów i pomysłów. Oczywiście technicznie były pewne komplikacje, bo nie zawsze mogłem zastać wszystkich w domu. Myślę, że udało mi się odwiedzić znaczną większość i przyniosło to pozytywny skutek. Innym działaniem była intensywna kampania w mediach społecznościowych, która również przyczyniła się do wygranej.

Sejny, ul. Piłsudskiego; autor: Michał Miszkiel

Czy wśród mieszkańców były jakieś szczególnie często powtarzające się postulaty? 

Głównie mógłbym wymienić tu chęć zmiany, przełamania marazmu, kolokwialnie mówiąc, by coś w tym mieście zaczęło się dziać. Inni chcieli zakończenia konfliktu na linii rada-burmistrz. Pojawiały się też inicjatywy zwiększenia atrakcyjności oferty kulturalnej. Przeważającym postulatem było jednak znalezienie sposobu na to, by stworzyć nowe miejsce zatrudnienia w naszym mieście, by powstrzymać tym migrację zarobkową młodych mieszkańców.

Poważnym problemem małych miejscowości jest fakt, że nie mają one dla młodych ludzi, ale także i tych już zaawansowanych zawodowo, ciekawych propozycji pracy. Myślisz, że da się z tym coś zrobić? 

Na pewno trzeba dokonać jakiejś dogłębnej analizy – co mamy do dyspozycji i poszukać skutecznych narzędzi, które mogłyby temu zapobiec. Uważam, że miejsca pracy powinny być rzeczywiście zarezerwowane dla mieszkańców. Wsłuchując się w słowa Sejnian, można wysnuć wniosek, że wiele stanowisk zajmują osoby spoza miasta. Mam nadzieję, że w mieście Sejny wkrótce pojawią się inwestorzy, którzy przyczynią się do zwiększenia zatrudnienia.

Jako młody człowiek studiujący w większych miastach, byłeś pewny, że chcesz wrócić w swoje rodzinne strony czy właśnie obawiałeś się, że nie znajdziesz tam dla siebie miejsca?

Mój powrót w głównej mierze został spowodowany sytuacją pandemiczną. W momencie kiedy wszystko się zamknęło, i mówię tutaj nie tylko o miejscach rozrywki, ale też o ograniczonych możliwościach związanych z pracą, postanowiłem, że wrócę. Znalazłem tu pracę i na ten moment jest mi tutaj dobrze. Nie wiem, co będzie w przyszłości. Na ten moment cieszę się, że mogę pracować na rzecz tego miasta.

Chciałabym zapytać o samą kondycję samorządów w Polsce. Z jakimi największymi problemami się mierzą, czego najbardziej potrzebują?

Problemów jest wiele. Należy podkreślić, że samorządy mają szereg zadań własnych, które muszą realizować. Największym wyzwaniem jest stan finansowy małych jednostek samorządu terytorialnego. Wyzwanie stanowią zarówno wydatki związane z pomocą społeczną, zakupem energii oraz z tzw. luką oświatową. Brakuje środków na inwestycje. Chciałbym, by władza centralna dostrzegła problemy samorządów i przynajmniej w części zreformowała sposób ich finansowania.

Jaka jest Twoja opinia na temat tego, co się dzieje w polskiej polityce?

Polska jest podzielona tak jak i moje miasto. Polityka w Polsce jest dzisiaj czymś o negatywnym zabarwieniu. Mało jest polityki w polityce. Głównie wszystko opiera się na sporach. To zdominowało polską scenę polityczną w obecnym czasie. Chciałbym, by politycy skupili się na istniejących problemach związanych z gałęzią gospodarczą, rozwojem infrastruktury i zaspokajaniem społecznych potrzeb obywateli. Myślę, że to dziś jest priorytetem.

Jesteśmy w takim specyficznym momencie, w którym partie po kolei zgłaszają swoich kandydatów na prezydentów. Co sądzisz o tych sylwetkach, które teraz się przewijają? Jak widzisz poszczególne szanse kandydatów?

Każda z dużych partii widzi osobę desygnowaną ze swojego ramienia na fotelu prezydenta, więc będzie mówić o swoim kandydacie w samych superlatywach. Pana Karola Nawrockiego nie mogliśmy dotychczas poznać. Wiemy jedynie, że pełni funkcję prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. W styczniu ruszy oficjalna kampania. Wtedy dopiero będzie okazja do lepszego poznania jego osoby. Wiemy natomiast, jak pracuje Rafał Trzaskowski, choć pewnie bardziej mogliby się wypowiedzieć na ten temat mieszkańcy Warszawy. Osobiście mogę się odnieść jedynie do przekazu medialnego – Trzaskowski ma zarówno zwolenników jak i krytyków. Myślę, że w dużej mierze sukces w tych wyborach będzie współmierny do jakości prowadzonej przez nich kampanii.

No właśnie, dużo na przykład zarzutów do Rafała Trzaskowskiego dotyczy tego, że on się świetnie wpisuje w elektorat Warszawy, ale niekoniecznie jest pierwszym wyborem dla elektoratu mniejszych miast jak między innymi pewnie dla sejnian. Jakie argumenty mogłyby przekonać obywateli takich miejscowości do zagłosowania na jednego czy drugiego kandydata?  

Kluczem powinno być samo zainteresowania się tymi mniejszymi miastami i ujęcie ich potrzeb jako priorytetowych w swoich programach wyborczych. Małe miasta często są pomijane.

Jesteś teraz osobą publiczną w swoim mieście. Powiedz mi, jakie to ma Twoim zdaniem plusy i minusy?

Dla mnie największą zaletą jest to, że słyszę wiele miłych słów na temat mojej działalności, z czego czerpię wielką satysfakcję. Towarzyszy mi poczucie sprawczości i tego, że przyczyniam się chociaż w części do rozwoju Sejn. Co prawda rola radnego jest dosyć ograniczona. Mimo to staram się wykorzystywać wszystkie narzędzia, które dopuszcza prawo i dobre praktyki. Minusów na ten moment nie widzę. Może jedynie to, że aby robić tyle, ile chcę, muszę poświęcać większość swojego czasu wolnego. Jednak wybierając ścieżkę samorządowca, brałem to pod uwagę. Nigdy nie chciałem być też radnym, którego rola ogranicza się do podnoszenia ręki przy głosowaniu.

Czy w takim razie samorząd to dla Ciebie tylko początek, trampolina do polityki krajowej w przyszłości?

Żyję tu i teraz. Nigdy też nie chciałem, by moja działalność była pewnego rodzaju trampoliną zawodową i drzwiami do mojej kariery politycznej. Na razie minęło sześć miesięcy. Zobaczymy, jak będzie to wyglądać po pełnych pięciu latach kadencji. Oczywiście nie wykluczam tego, że będę dalej podążał tą ścieżką. W tym momencie chcę wywiązać się ze swoich postulatów, zadbać o moje miasto i dobro jego mieszkańców.

Obecnie na młodych nałożona się pewna presja, która sprawia, że chcą wszystko szybko, na już, żeby pewne rzeczy, marzenia bardzo szybko się spełniały. W statystykach (choćby tych wskazujących, ile osób decyduje się na podjęcie studiów po maturze) da się zauważyć, że wielu rezygnuje z edukacji wyższej. Co byś mógł powiedzieć o swoich studiach? Czy pomagają ci one w karierze politycznej? 

Dyplomacja jest kierunkiem zróżnicowanym, na którym student ma do czynienia z różnymi obszarami życia. Prócz kwestii związanych stricte z dyplomacją publiczną czy polityką, mieliśmy okazję czerpać wiedzę z zakresu prawa, finansów, sztuki wystąpień publicznych czy zarządzania projektami. Oczywiście to tylko fragment całego programu studiów, jaki zrealizowaliśmy. Reasumując, były to bardzo cenne studia, przydatne w dzisiejszych czasach. Wiele im zawdzięczam. Okazały się niezbędne zarówno w moim życiu zawodowym, jak i teraz przy okazji pełnienia funkcji radnego miasta.

Czyli doradzałbyś zatem młodym ludziom podejmowanie aktywności związanej z życiem akademickim?

Każda aktywność jest dobra. Studia są czymś, co rozwija nasze perspektywy, zainteresowania. Wnoszą wiele dobrego do naszego życia. Młodzi ludzie powinni się po prostu angażować we wszystko, co proponuje i daje im od siebie świat.

Jak byś zachęcił młodego człowieka do podążania za swoimi ambicjami? Do tego, żeby się nie bał wyrażać swoich opinii? Do tego, żeby zabierał głos w ważnych dla niego sprawach? 

Na początku trzeba zrozumieć pewną rzecz – jakakolwiek działalność, która przynosi efekty, będzie wiązała się z narażeniem na krytykę. Ale zapewniam, że więcej będzie pozytywnych doznań ze strony odbiorcy niżeli negatywnych. Jest to kwestia, którą należy mieć na uwadze. Jednakże niech nikogo to nie zniechęca. Zawsze powtarzałem sobie, że trzeba iść do przodu i żyć zgodnie z własnymi przekonaniami. W momencie, w którym zobaczymy, że nasza aktywność przynosi wymierne rezultaty, z pewnością wyposaży nas to w dodatkową energię do intensyfikacji działań, w dodatkowy zapał. Przełamiemy też tym samym swój strach i obawy, które nie raz nam towarzyszą.

Widziałam na Twoich mediach społecznościowych, że udało ci się przeforsować w radzie miasta kwestię odejścia od opłaty z tytułu posiadania psa. Dlaczego było to dla Ciebie ważne? 

Przede wszystkim był to mój postulat wyborczy. Kiedy przystąpiliśmy do projektowania naszego programu, mocno akcentowałem konieczność odejścia od tej opłaty. Potrzebę taką wywnioskowałem przede wszystkim na podstawie moich doświadczeń związanych z pracą w urzędzie, gdzie mogłem spotkać się z negatywnymi opiniami mieszkańców na temat tego „podatku”. Często podnosili oni problem niesprawiedliwości opłaty. Starałem się dotrzeć do informacji, w jaki sposób podatek wpływa na całokształt miejskiego budżetu. Jak się okazało, wpływ z tego tytułu jest nie dość że niski, to znacząco uszczuplają go koszty administracyjne. Dodatkowym argumentem był brak narzędzi służących do weryfikacji właścicieli czworonogów. Nikt też nie prowadzi ich rejestru, na którym można byłoby oprzeć wspomnianą weryfikację. W efekcie zestawienie kosztów jak i nakładów pracy miejskich urzędników, nie były współmierne do uzyskiwanego dochodu. Wszystkie te argumenty znalazły także potwierdzenie w liczbie innych gmin, które już dawno odstąpiły od poboru opłaty. Uznałem więc, że jej uchylenie jest zasadne. Wyrazili to też inni miejscy radni, zarówno składając podpisy pod projektem uchwały, jak i w drodze głosowania. Podsumowując, w portfelach sejnian zostanie więcej pieniędzy, a miejski budżet w zasadzie nie odczuje zmiany wynikającej z uchylenia opłaty.

Co do przyszłych działań pomysłów jest wiele. Na ten moment priorytetem wydaje się konieczność wypracowania wieloaspektowej strategii promocyjnej miasta, która przyczyniłaby się do zwiększenia atrakcyjności inwestycyjnej i turystyczno-kulturowej.

Dziękuję za rozmowę i życzę Ci determinacji w osiąganiu tych celów. 

Michał Miszkiel – sejnianin, urzędnik, młody działacz społeczny, jeden z najmłodszych radnych w Polsce. Absolwent Dyplomacji na Uniwersytecie Gdańskim oraz Stosunków międzynarodowych na Collegium Civitas w Warszawie. Obecnie student Prawa na Uniwersytecie w Białymstoku.