14/11/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Podsumowanie 4. kolejki Ligi Mistrzów

8 min read
Podusmowanie 4. kolejki Ligi Mistrzów

grafika: własna, źródło obrazów: pixabay

Za nami 4. kolejka Ligi Mistrzów. Jesteśmy już na półmetku fazy ligowej najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek. Niektóre spotkania dostarczyły widzom wielkich niespodzianek.  Kilka meczów obfitowało w bramki, a sędziowie odgwizdali aż 8 rzutów karnych. Z pewnością ta seria gier dostarczyła oczekiwanych emocji.

PSV rozbija Gironę

Zawodnicy Petera Bosza z łatwością pokonali hiszpańską drużynę. Po pierwszej połowie prowadzili już 2:0, a gole strzelali Flamingo i Malik Tillman. Holenderski obrońca zdobył gola, którego pogratulowałby mu sam Tomasz Tułacz! Bramka padła po długim wrzucie piłki z autu i strzale głową. Po zmianie stron sytuacja Girony tylko się pogorszyła, ponieważ już w 55 minucie z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Arnau Martinez. Hiszpanie musieli grać w osłabieniu.

PSV bezustannie atakowało. Stwarzali kolejne sytuacje, aż w końcu dopięli swego i po cudownej, solowej akcji Johana Bakayoko podwyższyli wynik na 3:0. Ostatni akord spotkania to kuriozalna samobójcza bramka obrońcy GironyLadislava Krejciego, w ostatnich minutach meczu. Dotychczas Girona jako debiutant w europejskich rozgrywkach radzi sobie dosyć przeciętnie. Ma na koncie tylko 3 punkty za zwycięstwo z ostatnim w tabeli Slovanem Bratysława.

Godne pożegnanie Amorima

Ostatnim meczem Rubena Amorima jako menedżera Sportingu w Lidze Mistrzów było starcie z Manchesterem City. Ta potyczka miała stanowić przedsmak przyszłej pracy dla Portugalczyka, ponieważ zostanie on szkoleniowcem United. Kibice drużyny z Old Trafford mogą zacierać ręce patrząc na to, co wyczyniał Sporting prowadzony przez ich przyszłego trenera. Strzelanie na Jose Luis Alvalade rozpoczął  Phil Foden już w 4 minucie spotkania. W 28 minucie bliski podwyższenia był Haaland, jednak piłkę z linii bramkowej wybił napastnik Sportingu . Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando drużyny Pepa Guardioli, ale to Sporting odpowiedział golem.

Na początku drugiej połowy Manchester City otrzymał dwa szybkie ciosy. Najpierw trafił Araujo, a następnie rzut karny na bramkę zamienił najlepszy strzelec Portugalczyków, Viktor Gyokeres. W 68. minucie piłkę ręką zagrał Diomande, w efekcie czego The Citizens otrzymali jedenastkę. Do piłki i podszedł Erling Haaland i trafił w poprzeczkę! Rezultat meczu nie uległ zmianie. To był zdecydowanie mecz pełen emocji i niespodzianek. Na 10 minut przed końcem sędzia wskazał na wapno po raz trzeci w tym spotkaniu. Przed szansą stanął ponownie supersnajper Sportingu i pewnie wykorzystując jedenastkę, skompletował hattricka.

Szok na Bernabeu

Drużyna Realu Madryt przystępowała do meczu z Milanem bezpośrednio po klęsce w El Clasico. Los Blancos byli niezwykle zmotywowani, aby zmazać plamę po blamażu z odwiecznym rywalem. Drużyna ze stolicy Lombardii nie zamierzała się jednak poddawać. To właśnie Włosi zaczęli przeprowadzać groźne akcje na Bernabeu. W jednej z nich udało im się zdobyć bramkę. Po rzucie rożnym w 13. minucie piłkę do siatki skierował niemiecki defensor, Malick Thiaw. Fani gospodarzy byli zdezorientowani takim obrotem sprawy. Real atakował raz po raz. Po jednej z akcji Vinicius został sfaulowany w polu karnym przez swojego rodaka, Emersona. Sam poszkodowany pewnie wykorzystał rzut karny.

Pod koniec pierwszej części spotkania niefrasobliwością wykazali się Tchouameni do spółki z Brazylijczykiem, co doprowadziło do drugiej bramki dla Milanu. Z pierwszym strzałem poradził sobie Lunin, jednak był bezradny wobec dobitki Alvaro Moraty. Do przerwy Rossoneri prowadzili 2:1, co mogli zawdzięczać fantastycznej grze i kapitalnym paradom Mike’a Maignana. W drugiej połowie kibice byli świadkami tylko jednej bramki, ale za to jakiej! Cudowną, koronkową akcję przeprowadził duet Rejinders – Leao. Ten pierwszy wykończył akcję, puentując swój fantastyczny występ. Mecz zakończył się wynikiem 3:1, a Paulo Fonseca i jego podopieczni sprawili ogromną niespodziankę.

Maszyna Arne Slota się nie zatrzymuje!

Ekipa holenderskiego szkoleniowca podchodziła do starcia z Bayerem Leverkusen z kompletem punktów w bieżącej edycji Ligi Mistrzów. Zawodnicy Liverpoolu mieli nadzieję na przedłużenie tej serii. Wydawało się, że czeka ich dość ciężkie zadanie, ponieważ mierzyli się z Mistrzami Niemiec. Nic bardziej mylnego! Drużyna z Anfield Road dominowała w tym spotkaniu od pierwszej do ostatniej minuty. Co ciekawe, do przerwy na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis, mimo kilku dogodnych szans chociażby Mohameda Salaha, czy Curtisa Jonesa. Piłkę do bramki skierował wahadłowy Bayeru, Jeremie Frimpong, ale gol nie mógł zostać uznany z powodu wcześniejszego zagrania piłki ręką.

Prawdziwe strzelanie rozpoczęło się po godzinie gry. Liverpool zaaplikował Aptekarzom dwie bramki. Najpierw Luis Diaz przelobował bramkarza Leverkusen po kapitalnym podaniu Curtisa Jonesa, a następnie Cody Gakpo celnie główkował. W miarę upływu czasu coraz łatwiej grało się drużynie Arne Slota. Jego zawodnicy wyczuli, że niemieccy przeciwnicy nie byli tego dnia dobrze dysponowani. Ostatnie 10 minut należało do Luisa Diaza. Kolumbijski skrzydłowy zdobył kolejne dwie bramki tego wieczoru, tym samym kompletując hattricka. Ostatecznie drużyna z Merseyside rozbiła Bayer Leverkusen aż 4:0!

Tyrone, co Ty robisz?

Spotkanie Aston Villi z Club Brugge nie należało do tych, na które czeka się z wypiekami na twarzy. Patrząc na tabelę, można było łatwo wytypować zwycięzcę. Ku zaskoczeniu widzów, to drużyna z Belgii okazała się stroną dominującą. Jak w ukropie uwijał się Emiliano Martinez, raz po raz broniąc uderzenia zawodników mistrza Jupiler League. Ekipa Nicky’ego Hayena co chwilę stwarzała zagrożenie pod bramką przeciwnika. Do przerwy kibice zgromadzeni na Jan Breydel Stadion nie zobaczyli jednak bramek.

Zaraz po wznowieniu gry Tobias Stieler odgwizdał rzut karny dla gospodarzy.  Tyrone Mings dotknął piłki ręką po wznowieniu gry przez bramkarza. Była to niezwykle groteskowa sytuacja, praktycznie niespotykana, zwłaszcza na takim poziomie rozgrywek. Kapitan gospodarzy, Hans Vanaken, pewnie wykorzystał sprezentowaną jedenastkę i belgijski zespół mógł w pełni zasłużenie cieszyć się z prowadzenia. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. To starcie zostanie zapamiętane na długo nie z powodu widowiskowych akcji, ale przede wszystkim z powodu absurdalnej sytuacji.

Zabójczy zmiennik

Spotkanie pomiędzy PSG i Atletico od samego początku przebiegało pod dyktando gospodarzy. Paryżanie co chwilę wyprowadzali groźne akcje. Szczególnie aktywny był Achraf Hakimi. W 13 minucie spotkania błąd stopera Atletico, Clementa Lengleta, wykorzystał jego były kolega klubowy, Ousmane Dembele. Gracz z numerem „10” na plecach podał  piłkę do lepiej ustawionego Warrena Zaire – Emery’ego, a 18-latek skierował ją do bramki. Jak się okazało, prowadzenie ekipy Luisa Enrique nie potrwało długo, bo zaledwie 5 minut. Nahuel Molina mocnym, precyzyjnym strzałem wykończył cudowną zespołową akcję drużyny ze stolicy Hiszpanii.

W dalszej części spotkania obraz gry się nie zmienił, ponieważ w dalszym ciągu stroną dominującą było PSG. Praktycznie w każdej akcji udział brał Hakimi. Piłka nie chciała jednak wpaść do bramki. Wydawało się, że spotkanie zakończy się podziałem punktów, ale podobnie jak w Derbach Madrytu, wprowadzony z ławki Angel Correa, dał zwycięstwo zespołowi Diego Simeone. Argentyńczyk wykorzystał idealne podanie Antoine’a Griezmanna i wpakował piłkę do siatki.

Karny Hakana daje trzy punkty

Spotkanie pomiędzy Interem Mediolan, a Arsenalem zostało rozegrane na San Siro. Był to pojedynek dwóch fantastycznych formacji obronnych, ponieważ żadna z tych drużyn do czasu tej potyczki nie straciła jeszcze gola w Lidze Mistrzów. Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia, ponieważ już w 2. minucie po dośrodkowaniu Piotra Zielińskiego prawdziwą bombę odpalił Denzel Dumfries. Strzał zatrzymał się jednak na poprzeczce bramki Davida Rayi. W dalszej części meczu przeważali Kanonierzy.

W doliczonym czasie pierwszej połowy rumuński arbiter wskazał na wapno po zagraniu piłki ręką przez Mikela Merino. Do piłki podszedł etatowy wykonawca stałych fragmentów gry, Hakan Calhanoglu i pewnie, strzałem po ziemi, otworzył wynik meczu. Druga odsłona przebiegała pod znakiem ataków Arsenalu. Kanonierzy szukali różnych rozwiązań, ale byli zatrzymywani przez fantastyczną tego wieczoru linię obrony Nerazzurrich.  Najgroźniejszy strzał oddał Kai Havertz w 60 minucie, jednak i to uderzenie nie zatrzepotało w siatce. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla Interu.

Salzburg z pierwszymi punktami

Drużyna z Kamilem Piątkowskim w składzie stała przed szansą na zdobycie pierwszej zdobyczy punktowej. Pierwsza część spotkania była niezwykle wyrównana. Dopiero w doliczonym czasie gry, po fatalnym wznowieniu gry przez golkipera Feyenoordu, piłkę przejął jeden z zawodników mistrza Austrii, a Karim Konate wykończył całą akcję uderzeniem głową. Po niecałej godzinie gry, do głosu ponownie doszli piłkarze Salzburga. Po rzucie rożnym piłkę zgrał Kamil Piątkowski, a do siatki drugi raz trafił reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej.

Piłkarze z Holandii zaczęli przeważać, ale nie znalazło to odzwierciedlenia na tablicy wyników. W dodatku w 77. minucie, po konsultacji z VAR-em, Chris Nadje, otrzymał czerwoną kartkę i przedwcześnie zakończył swój udział w tym meczu. Mimo gry w osłabieniu, Feyenoord zdobył bramkę na 1:2. W ostatnich minutach Salzburg otrzymał rzut karny, a Karim Konate stanął przed szansą na zdobycie trzeciego gola. Iworyjczyk trafił jednak w poprzeczkę. Chwilę później drużyna ze stajni Redbulla dopięła swego przypieczętowała kolejną bramką zdobycie pierwszych punktów w tej edycji Ligi Mistrzów.

Lewy coraz bliżej klubu „100”

Do Belgradu przyjechała Barcelona będąca w kapitalnej formie, a z nią Robert Lewandowski, który miał szansę na przełamanie granicy 100 bramek w Lidze Mistrzów. Polak do tego momentu miał na koncie 97 bramek w tych prestiżowych rozgrywkach. Strzelanie rozpoczęło się w już w 12. minucie, kiedy dośrodkowanie Raphinhii z rzutu wolnego na bramkę zamienił Inigo Martinez. Kwadrans później niespodziewanie odpowiedziała Crvena Zvezda. Idealnie w linii obrony ustawił się Silas i pewnie pokonał Iñakiego Peñę.

Barca dochodziła do kolejnych sytuacji  i pod koniec pierwszej połowy wyszli na prowadzenie. Zza pola karnego uderzył Raphinha. Trafił w słupek, ale w polu karnym czekał Robert Lewandowski, który trafił z najbliższej odległości. W 52. minucie kolejną bramkę zdobył polski napastnik, tym razem wykorzystując kapitalne dogranie Julesa Kounde. To był zdecydowanie dzień francuskiego obrońcy. 180 sekund później zanotował on asystę przy trafieniu także fantastycznego tego wieczoru brazylijskiego skrzydłowego Barcelony.

Kwadrans przed zakończeniem meczu drużyna Hansiego Flicka zdobyła piątą bramkę. Asystował oczywiście niezawodny Kounde! Strzelał wprowadzony z ławki Fermin. W 82. minucie Crvena zdobyła bramkę na otarcie łez. Cudownym uderzeniem popisał się reprezentant Angoli, Milson. To spotkanie było prawdziwym koncertem w wykonaniu całej Blaugrany. Ekipa z Katalonii wykonała swoje zadanie i poprawia swoją pozycję w tabeli Ligi Mistrzów.

Nasza jedenastka 4. kolejki Ligi Mistrzów

Jedenastka 4. kolejki Ligi Mistrzów
źródło: buildlineup.com

Wśród najlepszych zawodników tej serii gier znalazło się miejsce dla wielu fantastycznych zawodników. Najwięcej przedstawicieli, bo aż 3, ma Barcelona. Milan posiada w tej jedenastce dwóch zawodników. Pewnym wydaje się natomiast, że najlepszym graczem kolejki był Viktor Gyokeres, który zdobył trzy bramki w starciu z Manchesterem City, tym samym dając swojemu zespołowi zwycięstwo w tym spotkaniu.

Komplet wyników 4. kolejki:

PSV – Girona 4:0

Slovan- Dinamo 1:4

Bologna – Monaco 0:1

Borussia – Sturm Graz 1:0

Celtic – RB Lipsk 3:1

Lille – Juventus 1:1

Liverpool – Bayer Leverkusen 4:0

Real Madryt – AC Milan 1:3

Sporting – Manchester City 1:4

Club Brugge – Aston Villa 1:0

Szachtar – Young Boys 2:1

Bayern – Benfica 1:0

Crvena Zvezda – Barcelona 2:5

Feyenoord – Salzburg 1:3

Inter – Arsenal 1:0

PSG – Atletico Madryt 1:2

Sparta Praga – Brest 1:2

Stuttgart – Atalanta 0:2