18/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Lokatorzy zjednoczeni są niezwyciężeni!

6 min read
Akcja Lokatorska Wrocław — protest lokatorzy
Protest w obronie lokoatorzy
Protest pod budynkiem, z którego nielegalnie eksmitowano Białorusinkę — Pomorska Akcja Lokatorska, archiwum

Pod koniec stycznia powstała Pomorska Akcja Lokatorska, będąca częścią ogólnopolskiego ruchu, który swój początek wziął od afery reprywatyzacyjnej w Warszawie i osoby zamordowanej 12 lat temu – Jolanty Brzeskiej. Gdy warszawscy lokatorzy byli sprzedawani, wraz z kamienicami, niczym towar, wyrzucani na bruk. Doświadczali przemocy ze strony czyścicieli kamienic. Jola wzięła sprawy w swoje ręce, zakładając Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów. Od tamtego czasu podobne stowarzyszenia powstawały w wielu dużych miastach Polski. Cel był i jest jeden, nadrzędny — ochrona praw osób, które są słabsze w relacji z władzą, czy to w postaci miasta, czy prywatnych właścicieli. Ponadto urzeczywistnienie hasła — „mieszkanie prawem, nie towarem!” i walka o poprawę sytuacji mieszkaniowej w kraju, poprzez realną reakcję na kryzys ze strony władz publicznych. Teraz powstała również pomorska „sekcja” ruchu i już podjęła pierwsze działania.

Cel…

Ruch lokatorski łączy różne osoby. Są to lokatorzy i lokatorki mieszkań pozostających jeszcze w kurczących się zasobach miejskich i tych, które są własnością prywatną, a poza tym osoby zaangażowane ideowo, które również chcą realnej i skutecznej poprawy sytuacji mieszkaniowej polskiego społeczeństwa. W naszym kraju szerzy się patodeweloperka, opisywana coraz częściej przez osoby z różnych środowisk. Mieszkania są małe i drogie. Wynajmuje się klitki, dzieli i tak małe mieszkania na jeszcze mniejsze. W Warszawie ktoś za 600 złotych chce wynajmować garderobę przerobioną na „mieszkanie” z kanapą i wieszakami na ubrania. Nie ma żadnego wsparcia dla tej większości społeczeństwa, która nie łapie się na kredyty. Programy rządowe i pomysły głównej partii opozycyjnej opierają się na dotacjach dla prywatnych właścicieli, banków i deweloperów, co tylko pogłębia patologię i dowodzi ogromnego zblatowania władz, polityków i sektora prywatnego biznesu. Perspektywy mieszkaniowe dla młodych osób pogarszają się, osoby aktualnie obłożone kredytami lub wynajmujące mieszkania są coraz częściej oszukiwane i obciążane rosnącymi zobowiązaniami. Dramatycznie odstajemy od średnich europejskich pod względem mieszkań i ich powierzchni na osobę. Przyczyna jest jedna — zostawienie sprawy mieszkań wolnemu rynkowi. Mimo to, dalej postępuje prywatyzacja systemowego problemu i dlatego zorganizowane środowisko lokatorskie mówi wyraźnie: dość!

PAL!

Odgłos sprzeciwu dotarł do województwa pomorskiego. Osoby, które mają już doświadczenia w blokowaniu nielegalnych eksmisji i obronie praw lokatorskich zdecydowały się założyć stowarzyszenie — Pomorską Akcję Lokatorską. Okazało się, że grunt jest niestety bardzo podatny. Zaraz po oficjalnym starcie zaczęli zgłaszać się lokatorzy i lokatorki, w tym mężczyzna, który został wyrzucony z mieszkania wynajmowanego od Fundacji Świadomi Wolni Obywatele. Owa „fundacja” zaoferowała mu lokal za cenę 1000 złotych miesięcznie. Zgodnie z umową powinien mieć możliwość zajmowania lokalu do 14 marca, gdyż opłacono miesiąc z góry. W pewnym momencie jednak został poinformowany, że musi dopłacić koszty zużycia prądu, wynoszące ponad 800 złotych. Rzekomo miało to być spowodowane używaniem przez niego grzejnika elektrycznego. Lokator włączał go na chwilę, gdyż był mu udostępniony do naprawy. Owe wezwanie do zapłaty wystawiono na podstawie licznika prądu dla piętra, na którym znajdowało się wynajmowane mieszkanie. Licznik nigdy nie został mu jednak okazany. Piętro zajmowali również inni lokatorzy i pracownie. Co ważne, nie dokonano osobnego pomiaru dla każdego z mieszkań osobno. Fundacja, w osobie prezeski brylującej w skrajnie prawicowych mediach, poinformowała lokatora o wypowiedzeniu, nie doręczając go zgodnie z umową na piśmie, lecz sms-em. Poprawne doręczenie nastąpiło dopiero po fakcie, nie dochowano terminów zawartych w umowie na wyprowadzkę. W celu eksmisji, prezeska  podstępem wywabiła lokatora na klatkę i odcięła od mieszkania, wymieniając zamki do drzwi i zastraszając lokatora oraz innych wynajmujących, aby mu nie otwierano drzwi. Tym sposobem, odcięci od mieszkania, wraz ze swoim dobytkiem, zostali samotny ojciec z synem. Właścicielka wchodziła samowolnie do mieszkania, a na koniec wprowadziła tam nową osobę, mimo tego, że pozostawały tam dalej rzeczy pierwotnego lokatora posiadającego prawo do lokalu. Po rozmowach z innymi osobami, które miały styczność z pseudofundacją, na jaw wyszło, że to nie pierwszy przypadek popełnionego oszustwa. Inne osoby również doświadczały wcześniej podobnych sytuacji. Doszło również do eksmisji na bruk innego lokatora, któremu wcześniej w ogóle nie dano umowy. Prezeska lansuje fundację jako pomagającą osobom, które tam mieszkają czy wynajmują pracownie. W praktyce jest to prywatny biznes pod przykrywką fundacji, która lokal ma wynajęty od miasta Gdańsk na preferencyjnych warunkach. Ponadto ma sprawę o eksmisję i wraz z początkiem marca fundacja powinna opuścić lokal. Jednak okazuje się, że niektórzy są bardziej uprzywilejowani i mogą sobie pozwolić na procesy i zatrzymywanie lokali. Lokator otrzymał wsparcie Pomorskiej Akcji Lokatorskiej w postaci pomocy prawnej.

To nie koniec…

Protest - lokatorzy
Protest pod budynkiem, z którego nielegalnie eksmitowano Białorusinkę — Pomorska Akcja Lokatorska, archiwum

Niedługo później zgłosiła się kolejna osoba. Była to przyjaciółka Białorusinki, która została oszukana przez właściciela mieszkania, który ordynarnie wykorzystał fakt nieznajomości języka przez lokatorkę. Przybyła ona do Polski, uciekając przed reżimem Łukaszenki, który prześladował ją ze względu na działalność opozycyjną. W trakcie swoich działań została pobita przez milicjantów. W Polsce chciała ubiegać się o azyl i przebywała tutaj całkowicie legalnie. Wynajęła mieszkanie na podstawie umowy na drakońskich warunkach, która została spisana wyłącznie po polsku, gdyż właściciel skorzystał z okazji jaką dawała mu nieznajomość języka i trudna sytuacja lokatorki. 26 lutego do mieszkania wtargnął właściciel w towarzystwie trzech innych mężczyzn i zażądał opuszczenia mieszkania w ciągu dwóch dni, zastraszając Białorusinkę i zmuszając ją do podpisania wypowiedzenia w języku dla niej obcym. Za podstawę podano zachowanie sąsiadów lokatorki! Poza tym niezwrócona została kaucja, co również było czynnością nielegalną. Mężczyźni dopuścili się przemocy wobec kolegi Białorusinki, który przyjechał z Białorusi niedawno, wyrwali mu klucze i siłą wyrzucili z mieszkania. Tak samo potraktowano koleżankę lokatorki — Polkę, która przyszła jej z pomocą. Zabroniono jej tłumaczenia na rosyjski. Gdy Białorusinka doznała ataku padaczki, która jest skutkiem pobicia przez milicję, właściciel i jego ludzie uniemożliwili udzielenia jej pomocy. Wezwana na miejsce policja kompletnie zignorowała stronę poszkodowaną. Wysłuchała wyłącznie właściciela, który nie poniósł żadnych konsekwencji swoich nielegalnych i przemocowych działań. Lokatorka otrzymała pomoc prawną i dach nad głową. Pomorska Akcja Lokatorska wsparła ją, gdy miało dojść do rozmowy z właścicielem, w celu uzyskania kopii wypowiedzenia, które nie zostało wydane oraz zwrotu kaucji. Gdy zgromadzone osoby dotarły pod adres mieszkania, właściciel się nie pojawił. Ta sytuacja obrazuje dobrze fikcję polskiej gościnności. Gdy tylko elity zwietrzą okazję, będą robić biznesy. Nawet kosztem ludzi.

W obronie naszych praw!

Podstawowy cel stowarzyszeń lokatorskich to walka o urzeczywistnienie hasła „mieszkanie prawem, nie towarem!” i obrona praw osób, które są słabsze w relacjach z właścicielami, sektorem prywatnym, bankami, deweloperami czy władzami publicznymi. To jesteśmy również my: młode osoby, lokatorzy i lokatorki, które będą dążyły do usamodzielnienia się. Posiadanie zdolności kredytowej w Polsce rysuje się na niskim poziomie, a bez wsparcia rodziców mieszkania na kredyt są trudne do osiągnięcia. Państwowe programy wykazują niską skuteczność lub wręcz jej brak. Czynsze są windowane, a my jesteśmy wpychani do klitek. Uczelnie również nie dbają o zasoby lokalowe dla osób studiujących, Studencka Inicjatywa Mieszkaniowa bada tę sprawę na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. O swoje najlepiej zawalczymy sami i same, dlatego tym bardziej warto angażować się w działalność organizacji walczących o nasze prawa, w tym jako lokatorzy i osoby chcące mieć dach nad głową!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

9 + trzynaście =