Steven Gerrard zwolniony z Aston Villi! Kto go zastąpi?

Fot. Twitter.com/FabrizioRomano

Stało się to, na co zanosiło się już od dłuższego czasu. Steven Gerrard po 40 spotkaniach w roli menedżera Aston Villi na dobre opuszcza Villa Park. Anglik w Birmingham pracował przez niespełna rok.

Mamy kolejny przykład tego, że praca menedżera w Premier League jest jedną z najtrudniejszych, jeśli chodzi o zawody związane z piłką nożną. Kluby z angielskiej czołówki zdążyły nas już przyzwyczaić do tego, że trenerzy muszą posiadać umiejętność sprawnego wyjścia z kryzysu. Okazało się, że takowej nie posiada Steven Gerrard, przez co legenda Liverpoolu oraz reprezentacji Anglii została zwolniona z posady szkoleniowca The Villans.

Brutalna weryfikacja

Gdy Steven Gerrard obejmował Aston Villę, to mówiło się o świetnym wyborze zarządu klubu. Anglik przyjeżdżał pracować w Premier League jako trener już okrzesany w futbolu na wysokim poziomie. Z dobrymi efektami prowadził przecież szkockie Rangers w rozgrywkach Ligi Europy oraz zdominował Scottish Premiership wygrywając krajowe rozgrywki bez porażki. Przygodę z Rangersami zakończył ze statystyką średnio 2,15 punktów zdobytych na mecz. Jest to genialny wynik, który napawał fanów Aston Villi optymizmem.

Gerrard objął Aston Villę w rozsypce po zwolnieniu Deana Smitha. Anglik świetnie zameldował się w najwyższej klasie rozgrywkowej w swoim rodzimym kraju i podczas sześciu pierwszych ligowych spotkań przegrał zaledwie dwa razy (z Liverpoolem oraz Manchesterem City), a pozostałe spotkania wygrał. Później nie było już tak kolorowo, ale nie było też najgorzej. Aston Villa Gerrarda miała swoje wzloty i upadki, ale na Villa Park wierzono w proces (na Wyspach szczególnie lubi się to powiedzenie) i spokojnie obserwowano efekty pracy nowego szkoleniowca. Ostatecznie w swoim debiutanckim sezonie w Premier League (w roli szkoleniowca) zajął 14. miejsce. Nie była to oczywiście lokata, która zadowalała właścicieli zespołu, ale mieli na uwadze to, w jakim stanie i miejscu były piłkarz obejmował zespół.

Taryfy ulgowej Gerrard nie dostał podczas obecnego sezonu. Aston Villa wydała w letnim oknie transferowym 70 milionów euro, więc kibice oraz zarząd klubu mieli wielkie nadzieje związane z nadchodzącymi rozgrywkami. Nastroje dość szybko ostudzili im ich ulubieńcy. Aston Villa grała tragicznie, piłkarze nie zdobywali bramek, a obrona była dziurawa jak ser szwajcarski. Nic więc dziwnego, że sympatycy zespołu dość szybko obrócili się przeciwko swojemu trenerowi i domagali się jego zwolnienia. Władze klubu miały trochę więcej cierpliwości. Byli nawet gotowi dać Gerrardowi nieco więcej czasu na zażegnanie kryzysu. Jednak porażka 0:3 z Fulham przelała czarę goryczy i ostatecznie Anglik pożegnał się z Premier League.

Gorszy od Neville’a

Gary Neville nigdy nie zabłysnął w świecie trenerów piłkarskich. O ile piłkarzem był niezłym, to prowadzenie drużyny zupełnie mu nie wychodziło. Anglik nieposiadający zupełnie żadnego doświadczenia dość niespodziewanie w 2015 roku otrzymał posadę jako szkoleniowiec Valencii. Valencii, która nie jest na arenie międzynarodowej zespołem anonimowym, co dodatkowo powodowało krytyczne komentarze w stosunku do zarządu hiszpańskiego klubu. Jak się okazało były one słuszne. Neville po zaledwie 28 spotkaniach w roli szkoleniowca opuścił Półwysep Iberyjski i został swego rodzaju memem jeśli chodzi o trenerskie rzemiosło.

Okazało się, że można być jeszcze gorszym. Steven Gerrard miał bowiem słabszy współczynnik wygranych oraz średnią punktów na mecz od byłego gracza Manchesteru United.

Jeśli mam być szczery, to próżno szukać osoby, która jakkolwiek sensownie broni Gerrarda. Anglik najzwyczajniej w świecie nawalił na całej linii. Owszem, legenda Liverpoolu obejmowała zespół w trudnym położeniu. Jednak przetrwał ten okres i mógł zbudować na Villa Park coś swojego. Miał przecież ku temu idealne warunki. Potężny budżet, świetnie działający klub piłkarski oraz najwyższych lotów infrastrukturę. Okazało się, że to za mało.

Jedno trzeba jednak Gerrardowi przyznać. Anglik miał imponującą wolę walki i nie chciał składać broni. Tak przynajmniej zapewniał do 19 października, przedednia jego ostatniego meczu na ławce trenerskiej Aston Villi.

Chcę wszystkim udowodnić, że mogę poprawić swoją sytuację. Jestem tutaj, aby ciągle walczyć i cały czas prowadzić tę ekipę. Mam całkowitą wiarę i pewność tego, że mogę odwrócić tę sytuację.

Tak za to wypowiedział się po porażce z Fulham, gdy już wiedział, że gilotyna na Villa Park poszła w ruch.

To trudne, ale jestem mężczyzną, akceptuję i rozumiem to. Zobaczymy co się stanie, jestem wojownikiem, nigdy z niczego nie zrezygnuję. Rezygnacja nie jest w moim DNA. Ale prawda jest taka, że to nie jest wystarczająco dobre dla klubu.

Co dalej?

Zależy z kim. Steven Gerrard mógłby wziąć przykład z Franka Lamparda. Gdy legenda Chelsea została zwolniona z posady trenera The Blues zrobiła sobie przerwę. Popularny Lamps, zrobił sobie lekko ponad rok odpoczynku od pracy. Anglik zdecydował się nie porywać z motyką na słońce, przemyślał kilka kwestii i gdy był gotowy na powrót, to przyjął ofertę od Evertonu. Póki co idzie mu całkiem nieźle, więc może jest to droga, którą powinien podążyć Gerrard.

Jednak ważniejsze w tej sytuacji są teraz losy Aston Villi. Klub znajduje się w bardzo złej sytuacji w ligowej tabeli, więc musi czym prędzej wziąć się za odrabianie strat punktowych. Mimo wszystko do tego potrzebny jest menedżer z prawdziwego zdarzenia. I trzeba przyznać, że jeśli spojrzymy na listę potencjalnych następców Gerrarda to zdaje się, że takiego samego zdania jest zarząd The Villans.

Jak przekonywało The Telegraph jeszcze przed zwolnieniem Gerrarda, na liście życzeń włodarzy Aston Villi znajduje się kilka głośnych nazwisk. Większość brytyjskich mediów uważa, że niekwestionowanym numerem 1 w oczach zarządu jest Mauricio Pochettino. Argentyńczyk w lipcu obecnego roku zakończył swoją współpracę z PSG. Od tego czasu pozostaje bezrobotny i czeka na dogodną okazję na powrót do pracy. Aston Villa na pierwszy rzut oka wydaje się dobrym miejscem na obudowanie swojej renomy. Były szkoleniowiec Spurs jest dobrze znany w Premier League i wie, jakie realia tu panują. Najnowsze informacje mówią jednak, że nie do końca jest on przekonany co do perspektywy pracy na Villa Park.

Jeśli dalej zagłębimy się w wyżej wspomniany artykuł to możemy złapać się za głowę. Okazuje się, że Aston Villa ma również na celowniku dwóch innych trenerów z przeszłością w angielskiej ekstraklasie. Oprócz Unaia Emery’ego obserwowany ma być również Thomas Tuchel!

O ile Hiszpan nie jest aż tak abstrakcyjnym wyborem (wciąż mało prawdopodobnym), o tyle Niemiec jest bardzo ambitnym planem. Tuchel jeszcze niedawno z Chelsea zdobywał Ligę Mistrzów i meldował się w wielu finałach różnych rozgrywek, a teraz miałby bronić Aston Villi przed spadkiem? Jakoś mi się to nie widzi. Zresztą podobnie jak samemu trenerowi, który odrzucił już kilka ofert z topowych europejskich klubów i mówi się o tym, że ma czekać na posadę selekcjonera reprezentacji Anglii.

Sean Dyche jest wolny” to słowa, które padają z ust sympatyków angielskiego futbolu dość często. Sympatię kibiców do rudobrodego szkoleniowca doskonale pokazuje, to, że wiele razy był on przez kibiców wskazywany jako potencjalny premier Wielkiej Brytanii.

Naturalnie podobne sformułowania pojawiają się po tym jak z pracą pożegnał się Steven Gerrard. I w tym przypadku mogłoby to nie być tak głupie jak się wydaje. Ekipy sterowane przez Dyche’a nie są najprzyjemniejsze do oglądania, ale Anglik umie zdobywać punkty, a to powinno się teraz szczególnie liczyć dla zarządu Aston Villi. Być może jeśli Mauricio Pochettino będzie chciał chwilę wstrzymać się z podjęciem pracy na Villa Park, to powinno się zatrudnić na tym stanowisku właśnie Dyche’a? Krótkoterminowy kontrakt dla byłego trenera Burnley zdaje się nie być najgłupszą opcją.

Słowem podsumowania. Związkowi Gerrarda i Aston Villi daleko było do ideału. Jednak nie można go przez to nazwać patologicznym. Momentami gra podopiecznych angielskiej legendy naprawdę nie wyglądała źle. W ostatnich tygodniach trudno było znaleźć jakiekolwiek jego pozytywy. Zdawało się, że zarówno trener, jak i klub są już najzwyczajniej w świecie sobą nawzajem zmęczeni. Zakończenie współpracy wydaje się więc bardzo sensownym posunięciem, które będzie korzystne dla obu stron.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

18 − pięć =