17/11/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Liga Mistrzów: w półfinałach Liverpool-Villareal i City-Real!

5 min read

Foto: Getty Images

Foto: Getty

We wtorek i środę odbyły się rewanżowe mecze ćwierćfinałowe tegorocznej Ligi Mistrzów. Rozstrzygnięcia bywały zaskakujące, a we wszystkich meczach nie brakowało dramaturgii, bramek i kontrowersji.

Real – Chelsea

Rollercoaster

Pierwszy mecz rozgrywany na Stamford Bridge zakończył się zwycięstwem Realu 3-1. Była więc to naprawdę świetna zaliczka przed rewanżem. Chelsea szybko jednak wzięła się do odrabiania strat.

Od początku grała lepiej, co potwierdziła w 15. minucie. Mason Mount strzelił ładnego gola trafieniem w długi róg, a klub z Londynu dalej przeważał. Do przerwy jednak wynik się nie zmienił. Real w 1 połowie nie oddał nawet celnego strzału!

Przewaga Londyńczyków jeszcze bardziej wzrosła w 2 części spotkania. Szukali wyrównania w dwumeczu i znaleźli je w 52 .minucie. Z rzutu rożnego dośrodkował Mason Mount, a Antonio Rudiger wyskoczył najwyżej w polu karnym i potężną główką pokonał Thibaut Courtoisa strzegącego bramki Realu. Swoją drogą, spory błąd popełnił tutaj Szymon Marciniak. Polak sędziujący mecz nie zauważył, że w tej sytuacji nie powinno być rzutu rożnego.

https://twitter.com/thyno950/status/1514235794591997961

Chelsea dalej grała świetnie. Kiedy w 75. minucie Timo Werner strzelił na 3-0, Real był na łopatkach. Angielski klub dalej szukał bramek. Nadział się jednak na opór. W odpowiednim dla Realu momencie Luka Modrić pokazał kawałek magii. Obsłużył piękną wrzutką Rodrygo, a Brazylijczyk ładnym wolejem strzelił na 1-3 i wyrównał stan dwumeczu.

Doszło do dogrywki, w której to Real zadał decydujący cios. W 96. minucie Vinicius Jr. ładnie wymanewrował obrońców Chelsea i precyzyjnie wrzucił piłkę na głowę Karima Benzemy. Piękne wykończenie Francuza ostatecznie wyrzuciło Londyńczyków z tegorocznej Ligi Mistrzów. Fani Chelsea mogą być jednak dumni z postawy swoich zawodników. Po fatalnym pierwszym meczu niewiele zabrakło im, aby we wtorkowy wieczór cieszyć się z awansu do półfinału, w który nie wierzył chyba nikt…

Bayern – Villareal

Trzęsienie ziemi w Monachium

Pierwszy mecz na Hiszpańskiej ziemi przyniósł niespodziewany rezultat. Villareal wygrał u siebie 1-0 i był to najmniejszy wymiar kary dla Bayernu, który zagrał fatalnie.

W Monachium gospodarze musieli się więc sprężyć. Bayern atakował, naciskał, ale w pierwszej połowie nie miał zbyt dużo okazji. Najgroźniej było po dośrodkowaniach z bocznych sektorów boiska. Próbował Leroy Sane, próbował Kingsley Coman, których trener Bawarczyków Julian Nagelsmann ustawił we wtorek na pozycji wahadłowych.

Po przerwie Bayern znowu rzucił się do ataku. Pierwszy oddał strzał Dayot Upamecano, ale fatalnie spudłował z kilku metrów po podaniu Leroya Sane. Co nie udało się Francuzowi, udało się w 52. minucie Robertowi Lewandowskiemu. Thomas Mueller przyspieszył akcję, zagrał do Polaka, a ten przyjął, uderzył zza zasłony obrońców i zaskoczył bezradnego bramkarza Villarreal.

Foto: Getty

Bayern atakował i atakował, ale nie mógł wyjść na prowadzenie w dwumeczu. Kiedy wszyscy szykowali się na dogrywkę, w 88. minucie nadeszło niespodziewane. Villareal bazował tego dnia na kontrach. W 88. minucie zawodnicy hiszpańskiego klubu wyprowadzili ją w tak szybki sposób, że Samuel Chukwueze stanął sam na sam z Manuelem Neuerem. I swoją szansę wykorzystał. Bayern poza Ligą Mistrzów! Kto by pomyślał. Jednak ich odpadnięcie było uczciwe. Villareal absolutnie zasłużył na awans. Piękna historia.

Liverpool – Benfica Lizbona

Zagrozili faworytom

Liverpool wygrał pierwszy mecz w Lizbonie 3-1, więc miał solidną zaliczkę przed rewanżem. Zawodnicy Jurgena Kloppa wyszli w nieco rezerwowym składzie.

W 20. minucie Kostas Tsimikas znakomicie zagrał z narożnika do Ibrahimy Konate. Środkowy obrońca uwolnił się spod opieki rywali i strzałem głową wpisał się na listę strzelców. Podobną bramkę zdobył zresztą w pierwszym meczu w Lizbonie na Estadio da Luz.

Podopieczni Kloppa chcieli pójść za ciosem, pięć minut po golu indywidualną akcję przeprowadził Luis Diaz. Kolumbijczyk zagroził bramce przyjezdnych, Odisseas Vlachodimos popisał się jednak efektowną interwencją. Niedługo później przyszło jednak wyrównanie. Trochę przypadkowo w polu karnym odnalazł się Goncalo Ramos, który wygrał pojedynek z Alissonem.
Defensywa Benfiki w drugiej połowie kompletnie się posypała. W 55. minucie nie popisał się Jan Vertonghen, który niedokładnie wybił piłkę. Dopadł do niej Diogo Jota i wypatrzył Roberto Firmino w polu karnym, który wślizgiem zamknął całą akcję. Po chwili Brazylijczyk dołożył drugiego gola. Tsimikas wykonywał rzut wolny z około 30 metrów, a Firmino ładnie wyszedł zza pleców obrońców, dzięki czemu nie było spalonego i wpakował piłkę do siatki.

W końcówce zawodnicy Nelsona Verissimo nie mieli zbyt wiele do stracenia. Roman Jaremczuk w 73. minucie minął Alissona i z łatwością znalazł drogę do siatki, 3-2. Po paru minutach do remisu doprowadził Darwin Nunez. Co ciekawe, obie sytuacje były analizowane przez system VAR. Urugwajczyk mógł skompletować dublet kilkadziesiąt sekund później. Nunez mocno przymierzył z dystansu, w tym przypadku górą był golkiper.
W końcówce Benfica postraszyła jeszcze Liverpool, ale zawodnicy z miasta Beatlesów byli lepsi w dwumeczu i zasłużyli na awans.

Atletico  – Manchester City

Mecz walki

Źródło: twitter.com/IlkayGuendogan

Pierwszy mecz w Manchesterze wygrali gospodarze 1-0. W rewanżu Atletico musiało się więc otworzyć. Stadion niesamowicie ugościł piłkarzy. Wanda Metropolitano momentami płonęło.

Pierwsza połowa była fatalna. Atletico nie istniało (nie oddali nawet strzału!), a drużyna z Manchesteru miała jedną okazję. Wspaniałą wrzutką popisał się Riyad Mahrez, piłkę przyjął Phil Foden i podał ją do Ilkaya Gundogana. Niemiec z około 10 metrów nie trafił jednak do siatki.

W drugiej połowie Atletico ruszyło do ataku. Upragniony gol nie przychodził, a pod koniec sytuacja diametralnie zaczęła się zaostrzać. W 89. minucie doszło do starcia pomiędzy Felipe a Philem Fodenem. Anglik wyprowadzał kontrę Manchesteru City i został zatrzymany przez Brazylijczyka blisko linii bocznej. Powtórki wykazały, że Felipe najpierw dotknął piłki, jednak zderzenie mogło być nieprzyjemne dla Anglika. Felipe postanowił pomóc mu wstać w nieprzepisowy, chamski sposób. Po chwili wywiązała się wielka przepychanka, a Brazylijczyk zobaczył drugą żółtą kartkę.

Doliczony czas gry, którego było całkiem sporo (mecz skoczył się po 102 minutach!) był apogeum dominacji Atletico w drugiej połowie. Okazję mieli Luis Suarez czy Yannick Carrasco, nie wystarczyło to jednak do strzelenia bramki. Manchester City nie bez kłopotów melduję się w półfinale Ligi Mistrzów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

13 − five =