Jak Romelu Lukaku zniszczył swoją reputację w Chelsea?
4 min readRomelu Lukaku jest nazwiskiem, które kojarzą lepiej lub gorzej wszyscy fani piłki nożnej. Od wielu lat utrzymuje wysoką formę i reprezentuje topowe europejskie kluby, ale to teraz jest o nim najgłośniej w historii. Zawodnik jest teraz na ustach wszystkich kibiców oraz ekspertów, jednak nie ze względu na swoją postawę na boisku.
Belg przeniósł się z Interu Mediolan do Chelsea latem 2021 roku za kwotę oscylującą w okolicach 115 milionów euro. Poza ceną główną kwestią, jaką poruszano przy tym ruchu, było przywiązanie Romelu do nowego klubu. Był on już piłkarzem „The Blues” od sezonu 11/12 do 13/14, nie udało mu się wtedy zrobić wielkiej kariery na Stamford Bridge, a teraz miał powrócić i wykorzystać swoją drugą szansę.
Związek Lukaku-Chelsea można uznać jako jeden z tych toksycznych. Młodzieńcza miłość do obecnych mistrzów Europy, pierwsze spotkanie, odrzucenie i teraz powrót. Gdy wszystkim zdawało się, że zarówno Lukaku jak i Chelsea dojrzali na tyle, aby spróbować razem stworzyć coś wielkiego, to reprezentant Belgii udzielił bardzo niefortunnego wywiadu dla Sky Italia.
Na początku wywiadu zarzekał się, że jest profesjonalistą. Jednak z profesjonalizmem ten wywiad nie miał za wiele wspólnego. Wywiad zaczął od otwartego przyznania, że w Chelsea nie czuje się dobrze, a trener Thomas Tuchel nie był w rozmowach z nim szczery i zdecydował się na grę innym systemem niż wcześniej uzgodniony, co miało być powodem słabszej dyspozycji napastnika.
Następna część wywiadu była już prawdziwym popisem bezmyślności Lukaku. Zaczął on wychwalać pod niebiosa swojego byłego pracodawcę, Inter Mediolan. Mówił o tym, że o wiele lepiej czuł się w Mediolanie, a Londyn jest dla niego zbyt przygnębiający. Przepraszał fanów „Nerazzurrich” i zakomunikował, że ma nadzieje na powrót do Mediolanu, szybciej niż później.
Ten wywiad opublikowany w grudniu 2021 wywołał istny chaos w strukturach Chelsea. Okazało się, że był on przeprowadzony wyłącznie z woli samego gracza, nawet jego przedstawiciele mieli o nim nie wiedzieć. Sprawiało to wrażenie, jakby zawodnik jak najszybciej chciał wrócić na stare śmieci. Kibice nie zostawili na nim suchej nitki. Gracz zniechęcił do siebie wszystkich sympatyków ekipy z Londynu i został zaproszony „na dywanik” przez zarząd klubu. Hejt ze strony kibiców, choć zbyt mocny, jest całkowicie zrozumiały. Kibice to ludzie, którzy żyją dla tego sportu i przez większość swojego istnienia kibicują jednemu klubowi. Nic więc dziwnego, że gdy zawodnik, który wielokrotnie mówił o swojej miłości do klubu, uderza ich taką wypowiedzią. Pojawiały się nawet zdania o tym, że Lukaku nigdy więcej nie powinien założyć koszulki Chelsea.
Tak się jednak nie stało. Rozmowa za zamkniętymi drzwiami z zarządem oraz trenerem miała przebiec pomyślnie. Przed tym jednak Belg został dwukrotnie ukarany przez klub. Pierwsza była grzywna w wysokości 500 tysięcy euro, a następnie został on odsunięty od składu na mecz z Liverpoolem 2 stycznia. Po tym klubowa telewizja wypuściła blisko sześciominutowy materiał z Romelu w roli głównej. Film miał formę wywiadu, w którym Lukaku tłumaczył się ze swoich słów i próbował ocieplić relację z fanami. Mówił on o tym, że celem jego wywiadu nie było narzekanie na Chelsea, lecz wytłumaczenie kibicom Interu, dlaczego odszedł z klubu i przeproszenie ich za to, że przed transferem mówił, że bardzo mu tam dobrze.
Jedno jest pewne, feralny wywiad pozostawi za sobą spory niesmak. Napastnik Chelsea z bycia jedną z najbardziej lubianych osób w klubie spadł na samo dno. Pomimo powrotu do składu i załagodzenia konfliktu nadal spora część kibiców odczuwa niechęć do zawodnika i najchętniej sprzedałaby go z drużyny już w trwającym obecnie oknie transferowym. Tak się najpewniej nie stanie. Lukaku kosztował zbyt dużo i ma na tyle wysokie umiejętności piłkarskie, że jego sprzedaż po zaledwie kilku miesiącach od jego zakupu najzwyczajniej w świecie się klubowi nie opłaca. W Chelsea to nie pierwsza taka sytuacja. W 2007 roku w nieprzychylnych słowach o klubie oraz otwarcie o chęci odejścia wypowiadał się inny napastnik, Didier Drogba. Tak się jednak nie stało, a Iworyjczyk został klubową legendą. Śmiało można stwierdzić, że zarówno klub, kibice jak i sam zainteresowany (choć tu można mieć pewne wątpliwości) ma nadzieję, że sprawa potoczy się tak samo jak w tamtym przypadku. W każdym razie właśnie tego życzę Belgowi.