5 rzeczy, w których Paulo Sousa był TOP
3 min readMinął niecały rok od konferencji, podczas której przedstawiono Paulo Sousę jako nowego selekcjonera reprezentacji Polski. To właśnie wtedy z wypiekami na twarzach słuchaliśmy Zbigniewa Bońka, opowiadającego o telefonach do osób, które w przeszłości współpracowały z Portugalczykiem.
Każdy z rozmówców Zibiego potwierdzał jedno – Paulo Sousa jest TOP. Niespodziewany zbieg okoliczności sprawił, że zapomnieli doprecyzować, o jakie aspekty im chodziło. Kto wie, może w siedzibie PZPN nie ma dobrego zasięgu i przerywało połączenie?
Przez kolejne dwanaście miesięcy poznawaliśmy Paulo Sousę i chyba już znamy go aż za dobrze. Warto zatem uzupełnić to, czego znajomi Bońka nie uczynili w przeszłości, tzn. przedstawić, w czym konkretnie portugalski szkoleniowiec jest TOP.
- Styl i ubiór
Na tym polu nikt nie jest w godzien rywalizować z Paulo Sousą. Jedynym poprzednikiem, który ciągnięty za uszy mógłby stanąć do rywalizacji z Portugalczykiem, jest Adam Nawałka, ale nie miejmy złudzeń – ten pojedynek Polak by przegrał.
I cóż z tego, że Nawałka awansował z reprezentacją do ćwierćfinału Euro, skoro jeśli chodzi o osiągnięcia indywidualne, to nawet nie zbliżył się do poziomu obecnego trenera Flamengo? To właśnie Paulo Sousa został wyróżniony przez brytyjskie „The Athletic” za swój nieskazitelny ubiór i rozpisywano się o nim, że „byłby najfajniejszą osobą na każdym weselu, w którym wziąłby udział”. Powinniśmy to docenić.
- Kultura osobista
Pierwsza konferencja przeprowadzona przez Paulo Sousę była prawdziwym szokiem kulturowym dla naszego polskiego zaścianka. Perfekcyjnie dobrana stylizacja jest niczym, jeśli nie pójdzie z tym w parze wysoka kultura osobista.
Nikt wcześniej nie zdołał z taką regularnością dziękować dziennikarzom za pytania, które mozolnie i skrupulatnie konstruowali. Za sprawą każdego szczerze wyartykułowanego „thank you for your question”, płynącego prosto z serca w końcu zrozumieliśmy, że istnieje ten inny, lepszy futbolowy świat, do którego Portugalczyk miał nas za rękę poprowadzić.
- Znajomość języka angielskiego
Sama znajomość języka angielskiego w fachu trenera może nie zaimponować, wszakże to codzienność. Paulo Sousa jednak ma tę zaletę, że nie posiada polskiego paszportu, przez co nie było innego sposobu, aby porozumieć się z zawodnikami, niż regularne posługiwanie się językiem Szekspira. Portugalczyk robił to perfekcyjnie, dzięki czemu każdy polski piłkarz z marszu wierzył, że rozmawia z przedstawicielem wielkiego zachodu, do którego żaden polski trener nie ma dostępu.
- Wysokie umiejętności oratorskie
Sztuki publicznego przemawiania mogliby się od Portugalczyka uczyć najwięksi. Paulo Sousa od początku wiedział, w które tony należy uderzyć, żeby wszyscy w polskim środowisku zrozumieli, że nie znajdziemy lepszego selekcjonera od niego. A nawet jeśli ktoś znalazł, to znaczyło tyle, że ta osoba nie zna się na piłce.
W końcu jak tu nie kochać kogoś, komu wartości Jana Pawła II nie są obce? Paulo Sousa już w swoich pierwszych słowach skierowanych do kibiców jasno pokazał, że tak jak niegdyś Grzegorz Lato „drogą Papieża będzie szedł”.
- Odcinanie się od polskiej kultury piłkarskiej
W którym miejscu w świecie piłkarskim jesteśmy, każdy widzi. Portugalski szkoleniowiec słusznie uznał, że nie ma co sobie brudzić polską ligą swoich starannie pielęgnowanych dłoni. Jeżdżenie na spotkania ekstraklasy? Szkoda czasu. Powoływanie najlepszych zawodników z naszej ligi? Przecież i tak nie wygryzą lewego ławkowego ostatniej drużyny Premier League.
Wprawdzie Paulo Sousa w jednej ze swoich wypowiedzi nawoływał do reformy strukturalnej w polskim futbolu, co wskazywałoby na troskę o naszą piłkę. W sposób naturalny padło od dziennikarzy pytanie, na czym ta rewolucja miałaby polegać, ale portugalski szkoleniowiec zdecydował się nie wchodzić w szczegóły. Widocznie piłkarsko jako naród nie dorośliśmy do tego, żeby pewne prawdy zrozumieć.
***
Wszystko pięknie. Wszystko wspaniale. Wszystko TOP. Prawie. Zabrakło wyników. Ale czy to w sporcie ma jakiekolwiek znaczenie?