Sorry Boys: wulkan emocji, wulkan szczęścia
2 min readZespół Sorry Boys wyruszył niedawno w druga część trasy koncertowej promującej album zatytułowany „Vulcano”. W sobotę (22 marca) grupa pojawiła się na scenie gdyńskiego Ucha. Dojrzałość i ogromna pasja – tak w skrócie można scharakteryzować warszawską formację.
Od ostatniego koncertu Sorry Boys w Trójmieście minęło prawie pół roku. Zespół bogatszy o doświadczenia z jesiennej trasy, rozpoczął drugą część „Vulcano Tour”. Trzecim przystankiem na koncertowej mapie był gdyński klub Ucho. Czytając liczne recenzje drugiej płyty można odnieść wrażenie, że Sorry Boys to dziś zupełnie inny, nowy zespół. Czy na pewno?
Zabieg polegający na przeplataniu utworów z „Hard Working Classes” i „Vulcano” okazał się strzałem w dziesiątkę. Pozornie duża różnica w brzmieniu obu albumów, w warunkach koncertowych straciła na znaczeniu, bowiem wszystkie kompozycje stworzyły spójną całość. Nie zabrakło takich utworów jak: „Cancer Sign Love”, „Caesar On Fire (kapitalne bębny! ) z pierwszego krążka czy „Miss Homeless” i „Dagny” z płyty „Vulcano”. Warto wspomnieć, że do ostatniej z wymienionych piosenek pojawi się na dniach teledysk, realizowany przez Psychokino. Z wielkim entuzjazmem przyjęto również utwór pt. „Chance”. To jedna z pierwszych piosenek zespołu, wykonywana już podczas pierwszego koncertu Sorry Boys w Uchu, w listopadzie 2008 roku.
Pisząc o warszawskiej formacji nie warto stosować osobowych wyróżników, ponieważ to kolektyw, wspólny organizm. Ograniczę się tylko do jednego wyróżnika. Bela Komoszyńska to dla zespołu Sorry Boys tak wielki skarb, jak Elizabeth Fraser dla Cocteau Twins czy, przechodząc na rynek polski, Katarzyna Nosowska dla grupy Hey. W tym przypadku pisanie o zachowywaniu odpowiednich proporcji nie jest konieczne. Znajdowanie przestrzeni między alternatywą a utworami mającymi potencjał przebojów (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) to zdecydowanie wielka siła grupy Sorry Boys. Takie kompozycje jak: „The Sun” oraz „Evolution (St Teresa)” tę przestrzeń wypełniają. Wydaje się, że do tej listy warto dołączyć tytułowe „Vulcano”, w Uchu zagrane z pasją i rozmachem.
Jedyne co może budzić zastrzeżenia, to dość niska frekwencja. Jednak wydaje się, że w przypadku sobotniego koncertu nie miało to kluczowego znaczenia, bowiem ilość została godnie zastąpiona przez jakość. Najlepszym dowodem jest fakt, że zespół bisował trzykrotnie. Co warte podkreślenia, nie brakowało wiernych fanów, pamiętających jeszcze koncert z 2008 roku. Właśnie podczas bisów bardziej wytrwała część publiczności domagała się utworu „Winter”, który powstał w okresie wczesnej działalności grupy. Muzycy zakończyli jednak występ utworem „This New World”, spinając klamrą ponad godzinny koncert.
fot. Paweł Wroniak