„Bezbarwny Tsukuru Tazaki…” – recenzja
2 min readHaruki Murakami – autor wielu bestsellerów, chyba najszerzej znany japoński pisarz. Jego powieści są pełne poetyki, odniesień do kultury, symboliki. Zawarte w nich historie prostych ludzi nierzadko owiane są tajemnicą i mieszają się z fantazją. Taki też jest „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”.
Le mal du pays oznacza „człowiek stęskniony za krajem” i taką nazwę nosi utwór Franciszka Liszta. Pochodzi on z cyklu „Lata pielgrzymstwa”. Piszę o tym, bo nie jest to obojętna wiedza w kontekście książki Murakamiego. Okazuje się, że już w tytule zawarł nawiązanie do innej sfery kultury, co, jeśli nie jesteśmy znawcami muzyki klasycznej, pojmujemy dopiero po pięćdziesięciu stronach lektury. To jednak tylko jedna z wielu zagadek zawartych na kartach powieści. Nawet imiona nie są tutaj przypadkowe.
„Bezbarwny Tsukuru Tazaki…” opowiada historię trzydziestosześcioletniego mężczyzny zajmującego się budową dworców. Sam siebie postrzega jako mało interesującego i nudnego, nie potrafi funkcjonować w bliskich i długotrwałych relacjach, a źródło jego kompleksów zagrzebane jest w przeszłości. Bowiem kilkanaście lat wcześniej czworo przyjaciół, stanowiących dla niego cały świat, definitywnie i bez przyczyny postanowiło zerwać z nim wszelkie kontakty. Tsukuru wobec tego walczył z myślami samobójczymi i samotnością, unikał rodzinnej miejscowości jak ognia, aż skończył studia, zaczął pracę i samodzielne życie.
Poznajemy go, gdy jego nowa dziewczyna, Sara, nie zgadza się na sposób radzenia sobie z traumą, praktykowany przez Tsukuru. Namawia go do odwiedzenia domu jeszcze raz i odnalezienia przyczyny zachowania dawnych przyjaciół. Podróż oczywiście nie jest tylko podróżą przez Japonię, ale również w głąb bohaterów. Poznajemy motywy i intencje ludzi. Poprzez dialogi pojmujemy obcą perspektywę i naturę człowieka. Uwielbiam właśnie błyskotliwe dialogi, jak zwykle u Murakamiego, acz nie do końca rozwijające temat. Jest w nich zawarta jakaś ulotna, ale nie prosta prawda o świecie. Czytając, czuję jakby z każdym zdaniem ktoś odkrywał mi rąbka tajemnicy. W końcu: „w życiu są rzeczy zbyt skomplikowane, by je wyjaśnić w jakimkolwiek języku”.
„Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa” nie jest tak odklejoną od rzeczywistości książką, jakiej można by się po Murakamim spodziewać. Nie spotkamy tu człowieka-owcy z pocztówki, dlatego może to dobry początek dla tych, którzy jeszcze nie są gotowi na takie doświadczenia i nie mają bliskiej relacji z wcześniejszymi pozycjami autora.