Radnym być – wywiad z Sebastianem Przybyłem
5 min readWywiad z Sebastianem Przybyłem – absolwentem dyplomacji na Uniwersytecie Gdańskim, studentem II stopnia kierunków helwetologia na Uniwersytecie Warszawskim i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz od 2019 roku zastępcą Przewodniczącego Rady Dzielnicy Gdańsk Żabianka-Wejhera-Jelitkowo-Tysiąclecia.
Jesteś najmłodszym radnym w dzielnicy?
Tak, jestem najmłodszym radnym w naszej dzielnicy. Chociaż średnia wieku też wbrew pozorom nie jest wysoka i oscyluje w granicach 40 lat.
A w Gdańsku?
Tego niestety nie wiem. Nie sprawdzałem wieku pozostałych radnych gdańskich dzielnic, chociaż wydaje mi się, że znajdą się młodsi ode mnie.
Dlaczego zdecydowałeś się kandydować na radnego dzielnicy Żabianka?
Decyzję o starcie podjąłem na początku lutego 2019 roku. Był to burzliwy okres w moim życiu. Stwierdziłem, że potrzebuję zmian, nowych wyzwań. Nadchodzące wybory do gdańskich rad dzielnic i start w nich był właśnie szansą na rozpoczęcie czegoś nowego.
To był twój pomysł, czy może ktoś Cię zainspirował?
O samych wyborach dowiedziałem się od mojej koleżanki Asi Nowak. Poznaliśmy się podczas pracy w komisji wyborczej, zwołanej na listopadowe wybory samorządowe 2018 roku. Pewnego poranka dostałem dość nieoczekiwany telefon od Asi, z pytaniem; czy nie chciałbym razem z nią wystartować do rady. Po dniu namysłu zdecydowałem, że spróbuję. Zachęcał mnie również mój kolega Karol, który postanowił wystartować w wyborach na Śródmieściu.
Czy jest dużo chętnych na radnych dzielnic w Gdańsku?
W naszej dzielnicy było ok. 30 chętnych, miejsc zaś jedynie 15. Z tego co mi wiadomo podobna sytuacja była również w innych dzielnicach – tj. około 2 razy więcej chętnych niż miejsc.
Jak wyglądała twoja kampania wyborcza?
Razem z Asią zorganizowaliśmy burzę mózgów na temat postulatów, z którymi chcielibyśmy stanąć w ten wyborczy bój. Następnie, chodziliśmy na spacery po dzielnicy, spotykaliśmy ludzi, informowaliśmy ich o wyborach i pytaliśmy, co chcieliby zmienić w swojej „małej ojczyźnie”. Ponieważ Asia jest grafikiem komputerowym, przygotowała projekt naszych wspólnych ulotek; ja znalazłem drukarnie. W ostatnim tygodniu kampanii, co drugi dzień, chodziliśmy po naszej dzielnicy i rozdawaliśmy ulotki, prowadząc jednocześnie rozmowy z mieszkańcami. Część broszur wrzucaliśmy do skrzynek na listy.
Funkcja radnego to funkcja społeczna. Czy czujesz się powiernikiem swego rodzaju misji społecznej?
Oczywiście. Rada Dzielnicy powinna działać przede wszystkim razem z mieszkańcami i dla mieszkańców. To w końcu dla nich powstała ta instytucja. Powinniśmy działać dla dobra wspólnego lokalnej społeczności, poprawiać stan naszej dzielnicy i sprawiać, żeby życie tu było jeszcze przyjemniejsze i jeszcze łatwiejsze. Moim zdaniem tak właśnie robimy jako RD.
Kim jest idealny radny?
(Śmiech) Ideałów nie ma, lecz wydaje mi się, że jakieś ogólne ramy „ideału” określiłem w poprzednim pytaniu. Radni dzielnic to reprezentanci mieszkańców, pośrednicy między mieszkańcami a urzędem miasta. Przede wszystkim radni nie powinni uważać siebie za jakichś urzędników czy „lepszych mieszkańców”. Tak nie jest. Radni nie mają żadnych immunitetów ani przywilejów. Działanie dla dobra wspólnego z mieszkańcami i dla nich – to jest misja każdego z nas.
Czym jest według Ciebie patriotyzm lokalny?
Patriotyzm lokalny to świadomość tego skąd pochodzimy, skąd jesteśmy; znajomość miejsca, w którym się mieszka – jego historii, kultury, zwyczajów mieszkających tu ludzi. Moim zdaniem to bardzo ważne. Im więcej lokalnych patriotów, tym bardziej różnorodne społeczeństwo w perspektywie całego kraju. Osobiście jestem bardzo dumny z bycia gdańszczaninem. Lubię to podkreślać, będąc w innych miastach, rozmawiając z ludźmi z innych stron Polski czy Europy. Nie oznacza to jednak, że uważam inne regiony za gorsze czy słabsze.
Większość mieszańców Żabianki to osoby starsze. W jaki sposób wspierają ich radni z twojej dzielnicy w czasie pandemii?
To wbrew pozorom chyba najbardziej aktywny czas podczas naszej kadencji. W trakcie I fali pandemii prowadziliśmy akcję „Dzielnicowy Punkt Pomocy” i „Posiłek dla Seniora”. Stworzyliśmy specjalny telefon kontaktowy, na który mogli i wciąż mogą dzwonić wszyscy mieszkańcy, którzy w tym trudnym czasie potrzebują wsparcia. Dzięki niesamowitemu zaangażowaniu obecnej przewodniczącej zarządu naszej Rady, Ani Wiśniewskiej, która jest prawdziwym motorem napędowym naszych akcji charytatywnych oraz pomocy wolontariuszy i lokalnych przedsiębiorców, potrzebne mieszkańcom zakupy docierają bezpośrednio pod ich drzwi. A seniorzy, którzy ze względów bezpieczeństwa nie opuszczali swoich domów, otrzymywali ciepłe posiłki. Akcja „Posiłek dla Seniora” rozrosła się na całe miasto. Pisały o niej takie portale jak trojmiasto.pl, gdansk.pl czy „Gazeta Wyborcza Trójmiasto”. W akcji pomagała nam również Rada Dzielnicy Orunia-Św.Wojciech-Lipce.
Jaka jest dla Ciebie najważniejsza wartość w byciu radnym?
To, co od zawsze sprawiało mi największą radość, czyli współpraca i kontakt z ludźmi. Działanie na rzecz dobra wspólnego. Własny rozwój też jest dość istotny. Początek „wieku 20” w moim życiu, okres studiów – to moim zdaniem bardzo dobry czas, aby rozpocząć zapoznawanie się z dorosłym życiem ze strony praktycznej. Także to, że mogę sprawić, by dzielnica, w której mieszkam niemalże od urodzenia, była świetnym i atrakcyjnym miejscem do życia. To wszystko sprowadza się do satysfakcji, że można coś zrobić dla swojej lokalnej społeczności, pozostawić po sobie jakiś ślad.
Jesteś pracującym studentem dwóch kierunków. Czy trudno pogodzić działalność radnego z codziennymi obowiązkami?
Startując do RD liczyłem się z faktem większej ilości obowiązków, jednak nie czuję trudności w łączeniu studiów, pracy i misji społecznej, którą powierzyli mi wyborcy.
Stanowisko w radzie dzielnicy traktujesz jako nowe doświadczenie czy początek kariery?
W żadnym wypadku nie chciałbym traktować Rady Dzielnicy jako „trampoliny” zawodowej. To z pewnością nowe, bardzo cenne doświadczenie. Przykładowo moja praca w RD spełniła wszystkie wymagane warunki potrzebne do zaliczenia praktyk studenckich na poziomie licencjatu – dowodzi to temu, że bycie radnym łączy się także z obranymi przeze mnie kierunkami studiów.
Będziesz kandydował na radnego następnym razem?
Czas pokaże. To wszystko zależy od tego, jak potoczy się moje życie, gdzie będę mieszkał za trzy lata, jak potoczą się moje studia i kariera zawodowa. Nie chciałbym jednak skupiać się na kolejnej kadencji, ponieważ to dopiero niespełna półmetek dotychczasowej. Zamiast snuć plany na daleką przyszłość, trzeba zakasać rękawy i działać na rzecz mieszkańców!
Dziękuję za rozmowę.