(Nie)Ironicznie#2 – (Nie)pełnosprawność
8 min readKupiliście już prezenty? A może jeszcze uganiacie się po centrach handlowych w poszukiwaniu klocków Lego dla kuzynów, książki Tokarczuk, której obdarowany i tak nie przeczyta albo ciepłych skarpet, idealnych na syberyjskie mrozy i śnieżyce, jakie w ostatnich latach nawiedzają Polskę?
Ja, na przykład, opuściłem ostatnio galerię z dwoma komicznie wręcz dużymi, różowymi jednorożcami. Przy moich 165 centymetrach wzrostu i aparycji dojrzałego niemowlaka załapałem się jeszcze na dziwne spojrzenia kasjerki, kiedy wraz z dwumetrowym kolegą opuszczałem sklep z tymi pluszowymi kucami. Od razu zaznaczam, że nie należę do Bronies (dorośli fani kucyków „My LittlePony”). To zupełnie inna historia…
Zaczęło się od kolegi, który powiedział mi, że jego kolega, który był również moim kolegą, ma mamę. I ta mama prowadzi ośrodek terapeutyczny dla dzieci z autyzmem. Z okazji zbliżających się świąt kolega (ale nie syn tej mamy, tylko ten dwumetrowy, który ze mną kupował te jednorożce) wpadł na pomysł zrobienia dzieciom niespodzianki. Zebrał jeszcze kilka osób, zrobiliśmy zrzutkę i… tak dotarliśmy do momentu zakupu pluszaków, które następnie zawieźliśmy do ośrodka. Po kilku godzinach zabawy z dziećmi, śmiechu i muzykowania zrozumiałem, że autyzm to nie choroba, że te dzieci są takie same, jak ich zdrowi rówieśnicy i że będą w stanie funkcjonować samodzielnie, bez żadnej pomocy. Zainspirowany tym niemal katartycznym doświadczeniem, postanowiłem założyć własną fundację i jestem w trakcie budowania w piwnicy basenu dla chorych delfinów… A tak na serio, to nie.
Abstrahując od treści biblijnych, nikt z żyjących nie jest w stanie sprawić, że niewidomi odzyskają wzrok, głusi słuch, a dzieci z zespołem Downa prawidłowy 21. chromosom. Przykro mi. Współczesna nauka i wiedza medyczna nie wynalazła także magicznej pigułki na zaburzenia ze spektrum autyzmu, która zmieniłaby życie tych wspaniałych dzieci. A jak bardzo polepszyłoby się życie rodziców, którzy, poza oczywistym marzeniem, by ich potomek był zdrowy, marzą zapewne o chwili wytchnienia, którą mogliby poświęcić dla siebie? Moi rodzice, po 19 latach wyrzeczeń – jak to lubią podkreślać – wchodzą właśnie w ten okres, w który ich syn jest (poprawka: powinien być) samodzielny i odpowiedzialny. Rodzice dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu mogą liczyć na… w sumie na siebie, że dadzą radę do końca życia opiekować się kobietą o umyśle czterolatki. Ośrodki takie jak ten, w którym byłem, zapewniają opiekę nad dziećmi przez kilka godzin dziennie, co niezmiernie odciąża rodziców, jednocześnie zapewniając podopiecznym wsparcie profesjonalistów, którzy starają się aktywizować podopiecznych i pracują nad ich rozwojem. W ośrodku rozmawiałem z niesamowitymi kobietami, które zgodnie stwierdziły, że żeby wykonywać tę pracę, trzeba to po prostu kochać, dając jednocześnie do zrozumienia, że pytanie o zarobki byłoby – po pierwsze – nie na miejscu i – po drugie – bezsensowne…
– No tak, od razu o pieniądzach zaczyna – obudził się znajomy student kulturoznawstwa.
No niestety, samą miłością do wykonywanego zawodu żyć się nie da, o czym co roku przypominają ratownicy medyczni, pielęgniarki, nauczyciele i zapewne parę innych grup zawodowych, o których zapomniałem. Nie tylko ja mam słabą pamięć, rządzący również. Pamiętacie, jak 18 kwietnia 2018 r. grupa osób niepełnosprawnych i ich rodzice rozpoczęli okupację Sejmu RP? Rządzący nie za bardzo wiedzieli, co z tym fantem zrobić, więc pozwolili, by niepełnosprawni koczowali w Sejmie przez 40 dni! Godny uwypuklenia jest fakt, że niepełnosprawni utrzymali się na swoich pozycjach dłużej niż polscy żołnierze we wrześniu 1939 roku! Czemu więc nie mają swoich pomników? I czemu nikt już nie pamięta, że wystosowali do rządzących całkiem sensowne (w mojej opinii) postulaty, które nadal – po ponad dwóch latach – w większości nie zostały spełnione?!
Na przykład: Jest taki koszmar maturzysty z WOSu, po którym budzi się zlany potem, a imię jego: Prawo Międzynarodowe. I elementem tej jednej wielkiej pułapki egzaminacyjnej jest Konwencja o prawach osób niepełnosprawnych, która weszła w życie w 2008 roku (w Polsce w 2012). Do tej konwencji uchwalano fakultatywny protokół (dla studentów prawa: Karta Narodów Zjednoczonych, Rozdział IV, Podrozdział 15a), który daje prawo każdemu niepełnosprawnemu do złożenia skargi indywidualnej do ONZ, gdyby jego prawa, zawarte w konwencji, były naruszane w jego kraju. Protokół ten podpisało wiele państw, w tym takie potęgi jak Afganistan, Madagaskar czy Zambia. W czerwcu tego roku ten ważny protokół podpisała nawet St. Lucia, czyli wyspa na Karaibach, której głową państwa jest nadal Elżbieta II, a jej terytorium (Świętej Łucji, nie Jej Wysokości) stanowi tyle, ile Warszawa z przyległościami! Albo 2 promile obszaru Polski – co kto lubi… I nie uwierzycie, ale Polska nadal go nie podpisała, pomimo postulatów niepełnosprawnych i próśb Rzecznika Praw Obywatelskich!
– Nie podpisały go też Stany Zjednoczone, populisto! – zakrzyknie student kulturoznawstwa po dokładnym researchu.
Prawda, cieszę się, że sprawdzasz informacje. Tylko co to ma do rzeczy? Podpisała go za to Francja, Wielka Brytania i wszyscy nasi sąsiedzi (poza Białorusią i Rosją, ale to akurat nie dziwi) – łącznie 94 państwa. Wracając na nasze śmieci – pozostałe 20 postulatów zrealizowano tylko częściowo, podobnie z zaleceniami Komitetu ONZ ds. Praw Osób z Niepełnosprawnościami i Rzecznika Praw Obywatelskich. Oczywiście, nie twierdzę, że nic się nie dzieje w sprawie osób niepełnosprawnych. Na przykład w lutym tego roku ukazało się rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które zmienia ilość kasy, którą dostaje uczelnia za kształcenie osób z niepełnosprawnością. Oznacza to mniej więcej tyle, że dział finansów UG robi doktorat z matematyki w godzinach pracy, bawiąc się z takimi śmiesznymi wzorami, jak ten:
– [student kulturoznawstwa otworzył usta i zemdlał]
Wszystko gra?
– Tere-fere suche dane! – zakrzyknął student kulturoznawstwa, odzyskując świadomość – Nie masz pojęcia o życiu osób niepełnosprawnych w Polsce. Umiesz tylko googlować i się mądrzyć!
Fakt, jestem w pełni sprawny a googlowanie i mądrzenie się rzeczywiście wychodzi mi w życiu najlepiej. Ale…mój bliski przyjaciel, Piotr, jest niewidomy od urodzenia i sprzedaje mi informacje z pierwszej ręki.
Poza nieścisłościami prawnymi w samym orzekaniu o niepełnosprawności (o czy wspomina RPO) cięższe do zmiany jest społeczne tabu, jakie nadal spowija osoby niepełnosprawne. Niekiedy dokonuje się swoistej syntezy niepełnosprawności, przypisując zaburzeniu czysto fizycznemu (np.: brak wzroku) zaburzenia natury psychologiczno-rozwojowej. Wynikają z tego czasem sytuacje śmieszne, a wręcz żenujące.
Pewnego dnia próbowałem wsiąść z Piotrem do tramwaju. Poruszaliśmy się w dosyć wygodnym układzie „pod rękę” – czyli Piotr trzymał mnie za ramię. Wsiadając, zauważyłem, że dwie starsze panie, siedzące przy wejściu, dziwnie się na nas spojrzały. Z początku nie wiedziałem, o co im chodzi, lecz na kolejnym przystanku oświecił mnie teatralny szept jednej z kobiet, która mówiła coś o „rozpleniającym się pedalstwie”, wywołując u mnie przemożną chęć do parsknięcia śmiechem.
Na szczęście Piotr ma półtora kilometra dystansu do siebie i niesamowite poczucie humoru, lecz takie komentarze („pedalstwo” jako określenie pejoratywne) wynikające z niewiedzy, mogą wywołać tragiczne skutki u osoby, która nie radzi sobie tak dobrze ze swoją niesprawnością.
Piotr wspomina, że osoby, które nie miały do czynienia z osobą niepełnosprawną, często są bardzo zdystansowane i sztuczne w kontaktach z nim. „Traktują mnie, jakbym był przygłupi” – przyznał kiedyś. Z właściwym dla siebie poczuciem humoru dodał: „Jestem w miarę normalny, tylko, po prostu, nie widzę”.
(Nie)pełnosprawni? – i tak i nie.
Wielu walczy ze swoimi biologicznymi ograniczeniami, przełamuje tabu i pokazuje, że mogą funkcjonować na własnych zasadach. Za przykład może służyć gdańszczanin, laureat Nagrody Publiczności w Konkursie „Człowiek bez barier 2020” Michał Milka. Niekiedy jednak zmian nie da się pokonać, choć walka trwa całe życie. Pomimo najszczerszych chęci opiekunek z odwiedzonego przeze mnie ośrodka, nie wszystkie dzieci nauczą się poprawnie składać zdania. Nie każde z nich znajdzie w przyszłości pracę, by móc spróbować żyć samodzielnie…
A Piotr? Najpewniej nigdy niczego nie zobaczy, kolory pozostaną dla niego abstrakcją, podobnie jak światło. Jest jednak niesamowicie zdolnym muzykiem i liczy na to, że będzie w stanie się z tego utrzymać. „Nie mam wielu opcji”– wspomniał kiedyś, a ja mogłem jedynie przyznać mu rację.
– No i co mam z tym rzewnym tekstem zrobić? – zapytał znudzony student kulturoznawstwa.
Możesz sobie go wydrukować i rozwiązać to równanie, które umieściłem wyżej. A tak na serio, każdy z nas może baczniej zwracać uwagę na potrzeby osób niepełnosprawnych. Przejście dla pieszych bez sygnału dźwiękowego to koszmar dla niewidomych – pomóżmy, jeżeli widzimy, że osoba z biało-czerwoną laską waha się, czy przechodzić na zielonym. Wiem, to oczywiste. Mówiono o tym już w podstawówce. Z doświadczeń podróżowania z Piotrem wiem również, że warto przypominać.
A jeżeli nie macie jeszcze pomysłu na postanowienie noworoczne i szukacie inspiracji, to zachęcam do nauki Polskiego Języka Migowego. Podstawowe zwroty opanujecie bardzo szybko, a dzięki tej zdolności będziecie w stanie choć trochę ułatwić życie osobom głuchym, które często czują się wykluczone. Co więcej, nie musicie wydawać na naukę ani grosza, a nawet wychodzić z domu. Jak wszystko w dzisiejszych czasach, naukę PJM można zacząć z darmową aplikacją.
– Masz rację! Warto! – student kulturoznawstwa uśmiechnął się filuternie – Nawet jak się nie przyda, to przynajmniej zaimponujecie dziewczynie lub chłopakowi…
Redaktora zamurowało.
Więcej informacji:
http://www.niepelnosprawni.pl/
https://treaties.un.org/Pages/ViewDetails.aspx?src=TREATY&mtdsg_no=IV-15-a&chapter=4&clang=_en