Zero gwiazdorzenia
4 min readJaśmina ma 20 lat, studiuje na Uniwersytecie Gdańskim i, jak sama mówi, jest uzależniona od muzyki. Ze ścian jej pokoju spoglądają największe gwiazdy rocka: Janis Joplin, Brian Jones, Jimi Hendrix. Mój wzrok zatrzymuje się na fotografii Boba Geldofa, lidera zespołu Boomtown Rats. Umieszczony na niej autograf to dowód na to, że warto dążyć do realizacji nawet pozornie nieosiągalnych marzeń.
Muzyka Geldofa towarzyszyła Jaśminie od dzieciństwa. Pamięta również jego rolę Pinka w słynnym „The Wall”, filmie opartym na albumie grupy, która pokazała słuchaczom wcześniej „Ciemną stronę Księżyca”. – Wtedy nie rozumiałam jeszcze muzyki Floydów, trochę nużyło mnie słuchanie utworów trwających niekiedy ponad dziesięć minut. Dziś jest zupełnie inaczej. Wtedy jednak zapamiętałam rolę Boba, bardzo mi się spodobał. Marzyłam, żeby zobaczyć go kiedyś na żywo – mówi.
Potem doszło do tego zgłębianie biografii artysty, oglądanie koncertów, poznawanie dyskografii. Kiedy pytam, co najbardziej podoba jej się w tym muzyku, odpowiada, że są to oczywiście głos i charyzma, ale przede wszystkim ogromny dystans do siebie. Zero „gwiazdorzenia”. Poza tym jest bardzo ciekawą postacią, zaangażowaną nie tylko w śpiewanie. Bob, a właściwie Robert Frederick Zenon Geldof, znany jest również z działalności charytatywnej na rzecz głodujących dzieci w Afryce, czy też organizowania słynnych koncertów Live Aid. Nominowany był także do Pokojowej Nagrody Nobla.
Jaśmina zaczyna opowiadać mi o swojej przygodzie w Londynie, gdzie spełniła swoje marzenie. – Wyprawa na koncert Boba w Anglii, to był pomysł mojej przyjaciółki – mówi. – Najpierw miałyśmy być w Londynie tylko jeden dzień, jednak ostatecznie stanęło na tygodniu. Dzięki temu mogłyśmy odwiedzić również inne miejsca związane z historią rocka, podpisać się na pasie jezdni obok domu, w którym mieszkał Freddie Mercury, zobaczyć Abbey Road albo park z jednego z teledysków zespołu Pink Floyd – dodaje.
– Niektórzy dziwią się, dlaczego wśród zdjęć z wyjazdu do Londynu, znajduje się fotografia starej fabryki – śmieje się Jaśmina. – To właśnie ten budynek jest przedstawiony na okładce ”Animals”, dziesiątego studyjnego albumu Floydów – wyjaśnia. Kiedy patrzę i słucham, w jaki sposób opowiada mi o tych wszystkich miejscach, jestem pewna, że muzyka naprawdę uzależnia. I to silnie.
Wielki dzień, 20 września 2011. Geldof miał wystąpić w londyńskim Cadogan Hall. – Przyjechałyśmy na miejsce trzy godziny przed koncertem, mając nadzieję, że spotkamy Boba – mówi. – Po około dwudziestu minutach pojawił się Pete, basista Boomtown Rats, ale nie rozmawiał z nami, posłał nam tylko zdziwione spojrzenie. Chwilę później pod klub podjechał czarny lexus i wszystko stało się jasne. Wysiadł z niego Geldof i od razu przywitał się z fanami. – Uściski, buziaki, żadnego gwiazdorskiego wywyższania się – mówi z podziwem Jaśmina. Z wielkim zaciekawieniem wysłuchuję barwnego opisu całego koncertu. „The Great Song of Indifference” to doskonały numer na początek i koniec występu. Średnia wieku na sali była dość wysoka, numerowane miejsca też mógłby sugerować, że będzie nieco zbyt poważnie jak na koncert rockowy. Muzyka sprawiła jednak, że ludzie powstawali z krzeseł, bawili się, szaleli, klaskali, tańczyli. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść.
– Moja przyjaciółka jeszcze przed wyjazdem, nawiązała kontakt z osobą prowadzącą stronę Boba na Facebooku. Chciałyśmy mu podarować portrety przedstawiające jego i jego bliskich, dlatego zapytałam, czy będzie taka możliwość. Dostałam odpowiedź, że Geldof często spotyka się z fanami po koncertach i wtedy będzie okazja do wręczenia mu podarunków – mówi. Jaśmina jednak spełniła coś, o czym marzy każdy fan zafascynowany jakimś artystą. Po koncercie dostała się na prywatne przyjęcie Geldofa z muzykami i jego rodziną. – Niesamowite! Osobiście wręczyłam mu prezent, a nawet dał mi potrzymać swojego drinka, kiedy dawał nam autografy – wspomina z błyskiem w oku Jaśmina.
Ktoś powiedział, że „marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia”. Wystarczy trochę samozaparcia, zdolności do podjęcia ryzyka i wiary we własne siły i można urzeczywistnić swoje pragnienia. Jaśmina jest na to żywym dowodem. Każdemu życzę takich spotkań, które człowiek zapamiętuje na całe życie i opowiada z niesamowitą pasją.
Oprócz muzyki, pasją Jaśminy jest rysowanie (http://erin-hippie-everly.deviantart.com/). Oba portrety Boba Geldofa są jej autorstwa.