„Halloween” – można spać spokojnie
3 min readPraktycznie co roku na Halloween powstaje straszny film, a kina proponują nam maratony grozy. Tak samo było i tym razem. Jednak najnowszy „Halloween” z grozą nie ma nic wspólnego.
Ogromnym minusem filmu jest oklepana fabuła. Scenarzyści Jeff Fradley, David Gordon Green, Danny McBride nie wpadli na nic odkrywczego. Być może wynika to z faktu, że żaden z nich wcześniej nie produkował horroru. Razem stworzyli tylko serial „Wicedyrektorzy”, w którym zresztą McBride grał główną rolę. Jednak za słaby film nie można winić tylko scenarzystów. Bazują oni na znanej i wcześniej wykorzystywanej historii.
Postać Michaela Myersa pojawiała się w wielu filmach od 1978 roku. Od tego czasu różni twórcy próbowali zmierzyć się z tym kultowym bohaterem, zaczynając od Johna Carpentera, przez Ricka Rosenthala, Dwighta H. Little, Dominique’a Othenin-Girarda, Joe Chappelle’a, Steve’a Minera i Roba Zombie, a kończąc na reżyserze obecnej części – Davidzie Gordonie Greenie. We wszystkich tych filmach Myers jest ubrany w ciemne ubranie, nosi białą gładką maskę i zawsze ma nóż w ręku.
Tak więc w filmie mamy historię o szpitalu psychiatrycznym, w którym przebywa morderca nastolatków sprzed lat – Michael Myers. Za kilka dni ma być on przewieziony do zakładu-piekła, gdzie warunki są zaostrzone. Podczas podróży napada na kierowcę. Samochód ląduje w rowie, a pacjenci szpitala uciekają. Myers rozpoczyna zabijanie.
Poboczny wątek dotyczy Laurie Strode (Jamie Lee Curtis), która jest siostrą seryjnego zabójcy. W przeszłości Myers próbował ją zabić. Teraz ona poluje na niego. Ma zabezpieczony, strzeżony dom, a w nim schron pod szafką w kuchni. Na jej obsesji cierpią relacje z córką Karen (Judy Green) i wnuczką Allyson (Andi Matichak). Stopniowo jednak ich kontakt się polepsza, a w końcowej scenie dochodzi do sytuacji, kiedy trzy kobiety same walczą z próbującym ich zabić mężczyzną.
Ciekawą postacią w filmie jest Doktor Satrain (Haluk Bilginer), który został wyznaczony do prowadzenia badań nad seryjnym mordercą. Podczas ich wspólnego kontaktu Satrain poczuł fascynację Myersem i zbrodnią. Na początku pomaga złapać mordercę, jednak kiedy dowiaduje się o planach jego siostry, postanawia nie dopuścić do jego zabicia. Ostatecznie nawet morduje policjanta polującego na Myersa, aby przekonać się, jakie to uczucie. Zaczyna mu się to podobać. Pacjent staje się jego inspiracją i wzorem.
„Halloween” może podobać się miłośnikom krwawych scen. Mamy tutaj brutalne pobicie i rzucanie o ścianę, rozdeptywanie głowy butem, dźganie nożem i wiele innych scen, które wizualnie mogą szokować. Jednak wprowadzenie takich obrazów nie znaczy, że film będzie straszny. Po horrorze oczekuję zaskakujących scen, nagłych zwrotów wydarzeń, żywo rozwijającej się akcji i napięcia rosnącego z każdą minutą. „Halloween” na tym punkcie rozczarowuje. Akcja jest przewidywalna i już od początku spodziewamy się, jak się skończy. Kiedy tylko pojawia się nowy bohater, widz już wie, że będzie to kolejna ofiara Michaela Myersa. Żadnych zaskoczeń i scen, które mogą na długo zapadać w pamięci. Po tym filmie można spać spokojnie.