Czy „Kobieta sukcesu” okazała się sukcesem?
3 min readPatrząc na aktorów grających w tym filmie można stwierdzić, że to „kolejna polska komedia romantyczna, czyli ani to jakieś pouczające, ani śmieszne”. Tak jednak nie jest. „Kobieta sukcesu” to naprawdę udana produkcja, która w odpowiednich momentach bawi, a całościowo niesie ze sobą przesłanie.
„Kobieta sukcesu” to historia Mańki (w tej roli Agnieszka Więdłocha), która przyjechała do Warszawy z małej miejscowości. W stolicy skończyła studia, dostała świetną pracę i, można powiedzieć, osiągnęła duży sukces. Jest zdeterminowana, żeby, w obliczu kłopotów swojej firmy, zrobić wszystko, by ją uratować. Oczywiście jest to komedia romantyczna, więc w życiu bohaterki pojawiają się rozterki sercowe. Musi ona uporać się z rozstaniem, a następnie pozwolić sobie na kolejną miłość. Naprzeciw jej staraniom wychodzą różnego rodzaju problemy, które teoretycznie powinny ją zahamować i stworzyć w niej blokadę. Jednak to pokazuje, że Mańka ma silny charakter, którego nic nie może powstrzymać. W fabule filmu ważny jest też motyw psa, jako najlepszego przyjaciela człowieka.
Czytając opisy filmu i sprawdzając obsadę, na myśl przychodzi, że „to będzie film taki sam jak wszystkie inne, bo grają w nim ci sami, którzy grają w każdej komedii romantycznej”. Jednak nie do końca jest to prawdą. Zgadza się, że część obsady to stały element każdego polskiego filmu z tego gatunku, na przykład: Tomasz Karolak, Mikołaj Roznerski czy też wspomniana wyżej Agnieszka Więdłocha. Są tu też jednak aktorzy, których znamy z nieco innych ról: Małgorzata Foremniak, Bartosz Gelner, Julia Wieniawa czy też wypromowany przez Patryka Vegę Tomasz Oświeciński. I o każdej postaci granej przez tych aktorów można sporo powiedzieć, bo żadna z nich nie jest mało skomplikowana, czy też przewidywalna. Prezes Radosław (Tomasz Karolak) nie drażni widza – to trzeba przyznać już na samym początku. W scenariuszu nie zajął zbyt wiele miejsca, co w moim odczuciu działa na duży plus. Mikołaj Roznerski znany jest z ról spokojnego, pożądanego kochanka, który swojej wybrance przebaczy wszystko. Tutaj jednak jego postać – Norbert, to typowy badboy. Zaskakujące było zobaczyć go w roli mężczyzny, który nie dba o uczucia kobiet, a pod wpływem napięcia seksualnego zrobi wszystko. W przeciwieństwie do poprzednika, Piotr (postać Bartosza Gelnera) to prawdziwy romantyk. Dla niego nie liczy się nic poza uczuciami. Kiedy raz zobaczy na ulicy kogoś wyjątkowego, to nie może przestać o tej osobie myśleć. Małgorzata Foremniak gra Bognę Kot – zimną i wyniosłą kobietę, która ma słabość do przystojnych współpracowników. Lilka (Julia Wieniawa) to również złożona osobowość. Początkowo nie wzbudza ona w widzu żadnej sympatii, wydaje się jedynie rozpieszczoną nastolatką, która sama nie wie czego chce. Jednak w trakcie trwania filmu zupełnie zmienia się sposób postrzegania jej. Twórcy pokazali jak bardzo człowiek może dojrzeć i się zmienić, wystarczy tylko, że ktoś go wreszcie wysłucha. Jednak największą niespodzianką okazał się być Tomasz Oświeciński. Przyzwyczajeni jesteśmy do niego jako do typowego mięśniaka, który, niestety, nie jest zbyt inteligentny. W „Kobiecie sukcesu” z kolei ogrywa rolę trenera na zajęciach dla kobiet. W dodatku wygląda na homoseksualistę, który nosi różowy strój do fitnessu.
„Kobieta sukcesu” być może nie jest najambitniejszym filmem, jaki można obejrzeć. Fabuła miejscami się rozlewa, a koniec (jak to w każdej komedii romantycznej) jest przewidywalny. Jednak nie zmienia to faktu, że film jest naprawdę zabawny i niebanalny. Ma przesłanie, może nie jest ono zbyt wygórowane, ale mówi o tym, że to nie sukcesy zawodowe czy wykształcenie definiują człowieka. Że ważniejsze są uczucia niż chłodne kalkulowanie. Że prawdziwa przyjaźń i miłość przetrwają wszystko. Że ciężką pracą można osiągnąć to, czego się chce. Czy nie takimi wartościami powinniśmy kierować się w życiu?