Pierwsze koty za płoty – Suzi Wu wypuszcza Epkę!
3 min read„Ashes to ashes, dust to dust, the guys are fuckboys, girls are sluts” – wylicza Suzi. No i nagle staję się jasne, że nie będziecie mieli do czynienia ze słodką dziewczyną. Suzi Wu, może i jeszcze nie jest rozchwytywana, ale poczekajcie chwilę a będziecie mogli pochwalić się, że śledziliście jej twórczość od samego początku.
O Suzi Wu nie wiem za dużo, oprócz tego, że mieszka w Londynie i ma dziewiętnaście lat. Gatunek jej muzyki też trudno określić, niektórzy piszą, że to pop połączony z punk rockiem inni, zaś widzą w tym Joe Strummera czy Kinga Krule’a. Całe szczęście nie wszystko musi mieć swoją nazwę. Chodź epka trwa zaledwie 12 minut to wystarczy żeby wejść w świat tej zwariowanej dziewczyny i przekonać się, że jej twórczość jest warta zachodu. Suzi swoją pogardą do świata momentalnie kupuje słuchacza. Jej szczerość to coś co przyciąga, a teksty sprawiają wrażenie jakby pisała je w drodze powrotnej z imprezy nad ranem.
„Teenage Witch” – epka zawiera tylko cztery utwory, z czego jeden z nich to cover. Skąd pomysł na wiedźmy? Suzi tłumaczy, że od zawsze wzbudzały w niej wiele pozytywnych emocji, a najbardziej lubi w nich to, że wyróżniały się w społeczeństwie. Chociaż ludzie spalali je na stosie, to i tak nie zmieniało to tego, że były wyjątkowe, a ich siła wzbudzała ogromny strach. „Take Care of” to kawałek otwierający album. Momentalnie wpada w ucho, a tekst brzmi jakby londynka zrobiła coś złego i jak mantra powtarzała sobie „Mama, Papa loves me, At least that’s what they say”, próbując ukryć wyrzuty sumienia. Następna piosenka o takiej samej nazwie co wydanie, to istny raj dla perkusistów. Składa się głównie z perkusyjnych bitów wybijanych na werblu, gdzie dopiero po chwili można usłyszeć fajną, melodyjną gitarkę dogrywaną w tle. Słuchając tekstu, zastanawiam się ile razy Suzi musiała tłumaczyć się przed rodzicami, że wcale nie ćpała, ani nie piła na tyle żeby chcieć umrzeć. „But I’m too scared to live ,Too stoned to die” – śpiewa. „Jockey full od Bourbon” to cover Toma Waits’a, odbiegający kompletnie od oryginału, w szczególności gdy Wu zaczyna rapować. Wszystko dlatego, że artystka uważa, że ludzie na próżno próbują go skopiować, co nigdy nie kończy się dobrze. „Speed” to ładny gitarowy kawałek na zakończenie, fajnie komponujący się z całą resztą.
Podsumowując pierwsze wydanie Suzi Wu: świeża krew, autentyczność, dusza buntowniczki? Jak dla mnie to zbyt oklepane określenia. Po tym wydaniu wiem tylko jedno, z jej charyzmą cztery utwory to zdecydowanie za mało. Suzi obiecuje, że już nie długo wyjdzie nowy album, także nie załamujemy głowy tylko z cierpliwością czekamy na więcej.