Klimatyczny wieczór z Bloodgroup
2 min readIslandzka muzyka coraz częściej dociera do Polski, zyskując nowych fanów. W poniedziałkowy wieczór (8 kwietnia), sceną w sopockim Sfinksie zawładnął zespół Bloodgroup. Mimo że klub nie został wypełniony po brzegi, muzycy stworzyli niepowtarzalną atmosferę.
Zespół Bloodgroup bywa przedstawiany jako nadzieja islandzkiej muzyki. Co może być mylące, gdyż grupa zyskała uznanie w Polsce już kilka lat wcześniej, dwa poprzednie albumy zostały dobrze przyjęte przez fanów electropopu. Poniedziałkowy koncert pokazał, że artyści z Reykjaviku to doskonale działający organizm, świadomy swojej wartości. W styczniu ubiegłego roku zespół odwiedził cztery miasta w Polsce m.in. Warszawę i Kraków. Po wydaniu najnowszego albumu pt. „Tracing Echoes” (premiera miała miejsce 8 marca 2013 roku), grupa ponownie przyjechała do naszego kraju, jednak tym razem na liście koncertów znalazło się miejsce także dla Sopotu.
Koncert rozpoczął się z nieznacznym opóźnieniem, muzycy pojawili się na scenie około 20.30. Początek zwiastował dość przewidywalne widowisko, bowiem artyści sprawiali wrażenie nieobecnych. Jednak z każdym utworem atmosfera przypominała tę z kulturalnej oferty Reykjaviku. Nieśmiały nastrój poszedł w zapomnienie, dzięki niesamowitej energii Janusa Rasmusena. Klawiszowiec i drugi wokalista wyraźnie rozruszał publiczność, a także swoją koleżankę z zespołu, wokalistkę Sunnę Þórisdóttir. Obserwując zachowanie i umiejętności wokalne, można było odnieść wrażenie, że Sunna i Janus to zupełne przeciwieństwa. Wokalistka, choć mniej bezpośrednia, z dystansem do publiczności, zachwycała swoim nieprzeciętnym głosem, co szczególnie pokazał drugi singiel z nowej płyty, zatytułowany „Nothing Is Written In The Stars”. Z kolei Janus, ekscentrycznym zachowaniem „kupił” sopocką publiczność. Utwory z nowego albumu pt. „Tracing Echoes” przyjęto z uznaniem, jednak kulminacyjne momenty przychodziły podczas najpopularniejszych utworów np. „ Overload”, kiedy Janus zaangażował publiczność we wspólne śpiewanie.
Co ważne, na koncercie pojawili się niemal wyłącznie świadomi słuchacze, fani zespołu Bloodgroup. – Byłem na ich koncercie rok temu w Krakowie. Grali świetnie, a teraz jeszcze jest nowa płyta. Dają radę! – mówił jeden ze słuchaczy. Rozgrzana publiczność nie pozwoliła zejść zespołowi ze sceny po zagraniu planowych utworów. Słuchacze czekali przede wszystkim na niewątpliwy hit, którym stał się utwór pt. „My Arms”. Piosenka pojawiła się w trakcie bisów, tylko dopełniając dzieła.
Nie trzeba być wielkim fanem muzyki elektronicznej, żeby docenić poziom zespołu Bloodgroup. Kwartet z Reykjaviku umiejętnie łączy muzykę taneczną z elektroniką, nie tworząc przy tym typowych przebojów dla mas. Znakomicie brzmiąca na płycie Sunna, równie wspaniale radzi sobie śpiewając na żywo. Przed Bloodgroup jeszcze dwa koncerty w Polsce, ale już w tej chwili warto mieć nadzieję, że klimaciarze z Reykjaviku odwiedzą Trójmiasto po raz kolejny.