Wczoraj pierwsza dama dzisiaj po prostu Jackie – recenzja
3 min readJacqueline Kennedy Onassis była niewątpliwą ikoną swoich czasów. Nie ulegało wątpliwości więc, że Hollywood prędzej czy później dostarczy światu film, który pokaże ułamek jej świata. O „Jackie” jeszcze przed premierą było bardzo głośno.
Główny wątek filmu obejmuje wycinek z życia Jackie zaraz po zabójstwie jej męża. Zostajemy wprowadzeni w świat prezydenckiej posiadłości, podpatrując jak bohaterka, jako młoda wdowa przeżywa żałobę. Jednocześnie troszczy się o to, by zarówno jej mąż, jak i ona odeszli z Białego Domu owiani pewną legendą, wpisani w karty historii Stanów Zjednoczonych.
Film wyreżyserował Pablo Larrain, odpowiedzialny również między innymi za kontrowersyjny dramat polityczny z 2012 roku „Nie”. Larrain’owi z pewnością nie można zarzucić braku umiejętności wizualizacji ludzkich emocji i trudnych dla nich chwil. Brawurowo pokazuje takie sytuacje sprawiając, że wczuwamy się w akcję. Za scenariusz odpowiedzialny był natomiast Noah Oppenheim, scenarzysta ze stosunkowo małym dorobkiem, któremu „Jackie” może zagwarantować drogę na szczyt.
Niewątpliwie jednak o filmie nie byłoby tak głośno, gdyby nie odtwórczyni głównej roli – Natalie Portman. Aktorka ma za sobą role lepsze i gorsze, ale też takie, w których jej talent odbił się echem na całym świecie, robiąc wrażenie na milionach – jak w „Leonie Zawodowcu”, „Czarnym Łabędziu” czy też w „Opowieściach o miłości i mroku”. Za rolę w „Jackie” Portman otrzymała szansę na drugiego Oscara. Mimo to oglądając film, niełatwo odciąć się od myśli, że na ekranie oglądamy ją, a nie Jackie. W postaci, którą aktorka próbowała wykreować jest pewna gorycz, jest również cierpienie na skutek utraty męża. Ogarnia nas stopniowo chęć poznania Pani Kennedy bardziej, tego jakim człowiekiem była naprawdę, nie tylko w świetle kamer, atakujących ją zewsząd fotoreporterów. Mimo że Portman brawurowo pokazuje pewne aspekty z jakimi musiała zmierzyć się Kennedy, to nie da się odgonić myśli, że to za mało. Za mało Jackie w Jackie.
Jedną z najlepszych scen filmu jest jedna z ostatnich, gdy główna bohaterka opuszcza już Biały Dom i widzi jak do sklepu odzieżowego zostają wnoszone manekiny zrobione na jej podobieństwo, mające identyczne fryzury i stroje, inspirowane jej sposobem ubioru. Możemy to uznać za kwintesencję tego, jak duże piętno w ówczesnych czasach odbiła na ludziach jej osoba. Postać ta jednak nie została przedstawiona tak dobrze jak na to zasługiwała. Nie powinno się przedstawiać kobiety tak charyzmatycznej tylko przez pryzmat wydarzeń wstrząsających w jej życiu. W tym sensie Pani Kennedy, jako postaci legendarnej, wyrządzono krzywdę. Nie dostaliśmy z tej postaci tyle, ile miała do zaoferowania.
Nie da się jednak zaprzeczyć, że wycinek z życia Jackie, który pokazano na filmie był jednym z najtrudniejszych, najbardziej skomplikowanych momentów w życiu tytułowej bohaterki. Próba wcielenia się w wydarzenia, przez które musiała przejść jej postać, w przypadku odgrywania tej roli przez mniej utalentowaną aktorkę na pewno skończyłaby się ogromnym fiaskiem. Portman więc udźwignęła godnie tę postać, nie dając nam jednak wisienki na torcie, której byśmy oczekiwali.
Na uwagę zasługuje także postać Bobby’ego Kennedy’ego zagrana przez Petera Sarsgaarda, który niesamowicie wprawnie wczuł się w rolę powiernika głównej bohaterki, troszczącego się o rodzinę po tragedii. Sarsgaard znany z głośnego dramatu „Była sobie dziewczyna” z pewnością jeszcze nie raz zaskoczy swoim doborem ról postaci, w których zresztą odnajduje się świetnie. Uwagę w filmie przykuwają również kadry, niewątpliwie twórcy zadbali o każdy szczegół, a liczne zbliżenia na twarz dodają z gracją dramatyzmu całemu obrazowi. Muzyka lekko płynie w tle, jest wyważona i odpowiednio dostosowana do sytuacji, dodaje polotu.
Podsumowując obraz ten porusza emocje, przedstawia inną rzeczywistość, kobietę pełną siły, miłości do swojej rodziny, osobę intrygującą i pełną tajemnic, która pod maską medialną skrywa prawdziwą siebie. Nie da się jednak ukryć, że „Jackie” jako film jest poprawnie dobry, nie szalenie i porywająco genialny.