Po jamajsku z Eastwest Rockers w Parlamencie
3 min readZnani przedstawiciele polskiej sceny reggae – Eastwest Rockers – powrócili po długiej przerwie. Zawitali do gdańskiego Parlamentu ze swoim starymi oraz nowymi utworami. Trzy kolory jamajskiej muzyki zawładnęły klubem i publicznością, a znanych piosenek nie było końca. Przekonajcie się jak było na koncercie Cheeby, Ras Luty i Grizzlee.
Eastwest Rockers to artyści, których nie trzeba przedstawiać. Od dwunastu lat promują jamajską muzykę i kulturę w naszym kraju. Ich pierwszy album „Ciężkie czasy” odniósł ogromny sukces, którego nawet muzycy się chyba nie spodziewali. Niestety, koncertowa kariera grupy została zawieszona rok po wydaniu ich najnowszej płyty z 2011 roku. Jednak teraz, powracają na scenę w legendarnym składzie i z nowym krążkiem! Oznacza to, że ogień muzyki reggae znowu zapłonie w fanach. Przedsmak tego, co będzie pokazali już na koncercie.
Zaczęli z lekka niespodziewanie. Bez suportów czy skandowania przez publiczność. Krótko przywitali się z fanami i zrobili to, co potrafią najlepiej – imprezę. Rozgrzali ludzi w rytm jamajskich brzmień. Prócz nowych kawałków, nie zabrakło tych starych, takich jak: „Mój głos”, „Kawałek Szczęścia” czy „Oczy wpatrzone w cel”. Jedne piosenki dostawały większy aplauz, inne mniejszy, ale większości z pewnością się podobało. Czy stało się pod sceną, czy gdzieś w kącie sali, nogi same rwały się do tańca. Widać było, że Ras Luta, Cheeba oraz Grizzlee mieli absolutną władzę w Parlamencie tego wieczoru.
– Minęło jak z bicza – powiedział Ras Luta, gdy wspominał o długiej nieobecności zespołu na scenie. Jednocześnie podkreślał, że w tym czasie wcale nie skończyli z muzyką. Nagrali za to swoje solowe płyty, których fragmenty mogliśmy usłyszeć w Parlamencie. Zarówno wyżej wspomniany Ras Luta, Cheeba i Grizzlee mieli swoje pięć minut samotności na scenie gdzie ich koledzy robili bardziej za hypemanów niż klasycznych wokalistów. Słuchacze nie zawsze znali teksty piosenek solowych płyt, ale nie przeszkadzało to im w dobrej zabawie.
Czego nie było na tej scenie! Transparenty, energia, tancerki (które dawały naprawdę dobry popis umiejętności dancehallu), nawet prawdziwy ogień podczas piosenki „Więcej ognia!”. Oni po prostu bawili się tym co tworzą. Nie tylko zrobili imprezę dla innych, ale również dla samych siebie. Czuli się tam jak ryba w wodzie. Liczyła się tylko muzyka, tylko przekaz. Eastwest Rockers pokazali również niesamowity dystans do siebie. Przed piosenką „Wszystkie dziewczyny” podziękowali płci pięknej znajdującej się na sali za to, że są, ponieważ gdyby nie one, nie byłoby w ogóle chłopaków. Oczywiście fanki wybuchły śmiechem.
Nie byłoby koncertu tak znanej grupy bez ich sztandarowych hitów. W bezdechu czekaliśmy na „Łap oddech”, a gdy pierwsze nuty zabrzmiały, doszło do prawdziwego wybuchu pozytywnej energii. Z kolei gdy „Dotknąć cię” kończyło ich występ, prawdopodobnie wszyscy śpiewali wraz z nimi. Hity sprzed kilku lat okazały się powrotem do czasów świetności Eastwest Rockers i pomimo tego, że minęło trochę czasu, nie zestarzały się ani o jeden dzień.
I poszli, skończyło się. Jak szybko weszli na scenę, tak zdecydowanie za szybko z niej zeszli, dając nadzieję swoim fanom na wielki powrót wraz z ich nową płytą. Jamajskie brzmienia w wykonaniu legend polskiego reggae pozostaną w sercach gdańszczan na długie lata.