„W ciszy”, czyli trochę o Żydach
2 min readPonoć w Polsce już samo słowo „Żyd” kojarzy się pejoratywnie i wzbudza kontrowersje. Łącząc to ze słabą znajomością historii przez Polaków (co wykazują systematycznie powtarzane badania w tej sprawie) wysoki poziom antysemityzmu przestaje dziwić. Plastrem na uprzedzenia i stereotypy mogą być mass media. I z takiego właśnie założenia wyszli organizatorzy Gdańskiego Przeglądu Filmów o Tematyce Żydowskiej.
„W ciszy” Zdenka Jirasky’ego ukazuje historię Żydów – artystów żyjących w trakcie II wojny światowej w okupywanej Czechosłowacji. I tak możemy śledzić losy pięciu bohaterów, którzy choć się nie znają, prowadzą bardzo podobne życie. Wszystkich łączy nie tylko pasja do muzyki, ale przede wszystkim to, że są szczęśliwi. Chodzą na koncerty, bawią się, zakochują i stają na ślubnym kobiercu. Dzięki temu zabiegowi ukazania scen niczym z bajki i wykorzystaniu przepięknych zdjęć, kontrast tego, co dzieje się później, jest jeszcze bardziej uderzający.
Wszystkie główne postaci trafiają do obozów koncentracyjnych. Każdy jednak przeżywa to traumatyczne doświadczenie na swój sposób. Jak to w życiu bywa – dysponują różnym rodzajem wrażliwości i niejednakową siłą – fizyczną i tą duchową. Niektórym udaje się przetrwać i w przyszłości będą jeszcze mogli cieszyć się życiem i sławą artysty (film bowiem oparty jest na faktach i przedstawia życiorys takich osób jak Karol Albert, Artur Chitz, Jozef Weiss, Edith Kraus, Alica Flachova-Pastorova), inni giną w upokarzających godności ludzkiej warunkach – brudni, głodni, zawszeni i wycieńczeni.
„W ciszy” pozbawione jest drastycznych i brutalnych scen, twórcy bazują na grze aktorów (Judit Bardos, Jan Gallovic, Kristina Svarinska) i na nie mówieniu wszystkiego wprost. Nie wychodzi się więc z tego filmu z płaczem i przerażeniem, natomiast z zamyśleniem i smutkiem – już na pewno tak. Oddana jest część prawdy historycznej, ale również, jak to zwykle bywa z produkcjami tego rodzaju, wydarzenia są ukazane tak, aby działały na emocje widza.
W kontekście uniwersalnych i niezbywalnych praw człowieka oraz ogólnoświatowej dyskusji o jednej z wartości, którą przede wszystkim Europa ceni i stawia wysoko w hierarchii, czyli tolerancji, mile widziane są dzieła przedstawiające losy różnych mniejszości. I choć widać tendencje twórców raczej zwracających się ku tematom traktującym o mniejszościach seksualnych, to warto również nie zamykać się na „inną inność” – religijną, klasową, etniczną, czego dobrym przykładem jest „W ciszy”. Bowiem wyrozumiałości i akceptacji najbardziej uczymy się przez zderzenie z namacalnym i poruszającym przykładem dyskryminacji, a nie na (często nudnych) lekcjach historii.