Student na (nie)swoim
4 min readStudiują, imprezują, czasem dorabiają marne grosze w pracy sezonowej. Wiecznie mieszkają w akademiku lub wynajętym pokoju. Zatem czy studenci, którzy kupują mieszkanie w Trójmieście, to gatunek zagrożony wyginięciem?
W domu najlepiej
Nie oszukujmy się – żadnego studenta nie stać na kupienie sobie mieszkania. To właśnie rodzice są głównymi sponsorami, którzy chcą poprawić stopę życiową dzieci. – Rodzice zawsze podkreślali, że najważniejsze jest dla nich zapewnienie nam (trzem córkom, bo mam jeszcze dwie starsze siostry) tego, co najlepsze. Chcieli zabezpieczyć nas na przyszłość i pomóc w codziennych trudnościach – opowiada Patrycja, studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej pochodząca z Chełmna. – Na kupno mieszkania stać albo zamożnych studentów, co samo w sobie brzmi abstrakcyjnie albo rodziców, którzy swoimi oszczędnościami lub jakąś formą kredytu pokryją koszty zakupu mieszkania – oznajmia Przemek, student politologii pochodzący z Nowego Miasta Lubawskiego.
W dodatku studenci nie chcą korzystać z pomocy biur nieruchomości. Zazwyczaj sami przeglądają ogłoszenia (głównie w Internecie) i wybierają te, które interesują ich najbardziej. Czym się kierują? Oczywiście ceną, ale nie bez znaczenia są również: lokalizacja, bliskość środków komunikacji miejskiej (w końcu który student ma własny samochód?), dostępność usług spożywczo-przemysłowych. Warto także zwrócić uwagę na sąsiadów, którzy nierzadko potrafią skutecznie uprzykrzyć życie studentowi.
– Mieszkanie, żeby zachęcić do kupna musi być przede wszystkim zadbane, niezagracone i o dobrym standardzie. Czasami warto zrezygnować, np. z balkonu na rzecz wyremontowanej łazienki czy ciekawej okolicy – wylicza Patrycja.
– Mieszkanie jest dobrą inwestycją i na pewno się zwróci, jednak nie znam niestety wielu studentów, którzy posiadają własne „cztery kąty”, więc opłacalne to jest na pewno, ale popularne już nie – mówi Małgorzata, studentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa pochodząca ze Słupska.
Posiadanie własnego mieszkania z pewnością ma wiele zalet. Warto zaznaczyć, że mieszkając „na swoim”, nie inwestuje się w próżnię. Studenci, którzy sporo przeżyli na stancji lub w akademiku, jako zaletę wymieniają przede wszystkim stabilizację, spokój i poczucie bezpieczeństwa. – Umowa wynajmu jest zazwyczaj na rok. Po tym czasie przychodzi właściciel i mówi studentowi „do widzenia”. Wtedy trzeba wszystkie rzeczy zabierać i kolejny raz się przenosić. To z czasem robi się męczące – opowiada Łukasz, student informatyki pochodzący z Olecka. Do złych stron wynajmowania dochodzą oczywiście problemy z zepsutym sprzętem w domu (o których nikt nie poinformował studenta), rachunkach dużo wyższych niż były przewidywane, a nawet kaucją, która – w teorii – jest zwrotna.
Swojego bardziej szkoda
Studenci zgodnie twierdzą, że mając własne mieszkanie, stają się spokojniejsi. Domówki nie są już tak niezapomniane, ponieważ gospodarzem jest w końcu sam właściciel. – Można imprezować, dopóki sąsiedzi wytrzymają, ale – co najważniejsze – trzeba zachować podstawowe zasady mieszkalne, żeby nasze mieszkanie w krótkim czasie nie zmieniło się w przysłowiowy burdel – podkreśla Przemek. – Nawet chętniej się sprząta, wiedząc, że to własny kąt! – dodaje Patrycja. Swojemu mieszkaniu poświęca się w końcu dużo więcej uwagi i czasu. By czuć się naprawdę komfortowo, remontujemy, urządzamy, malujemy i dokupujemy meble.
Prywatność to kwestia, którą studenci, wbrew pozorom, również sobie cenią. Mieszkając we własnym domu sami decydujemy, czy chcemy się uczyć, odpoczywać, czy spotkać ze znajomymi, natomiast na stancji nie zależy to tylko od nas. – Nie wspominam już o „wspólnych lodówkach lub szafkach”, albowiem „własność” zakupów spożywczych, np. w akademikach jest pojęciem dość względnym – dodaje Przemek.
Jak się okazuje, Trójmiasto to również atrakcyjna lokalizacja z powodu… bliskości do morza. Studenci, którzy kupili sobie mieszkanie, wyliczają Bałtyk jako dodatkowy atut. Dzięki temu można bez przeszkód zaprosić rodzinę, znajomych na wakacje i nie martwić się o brak miejsc w pensjonatach lub wygórowane, sezonowe ceny.
Czy chęć zakupu mieszkania ma więc jakiekolwiek wady? Z pewnością trzeba włożyć sporo trudu przy szukaniu oferty, która spełnia wszystkie nasze kryteria. Negocjacja ceny to niekiedy daremny trud, zaś ewentualny remont może pochłonąć także znaczną część czasu Jednakże – jak zapewnia Patrycja – przytulność tego miejsca i bliscy ludzie, którzy dzielą z Tobą codzienność, sprawiają, że to jest właśnie „home, sweet home”!
Współpraca: Ula Korąkiewicz, Aleksandra Arendt.