Najpiękniejszy koncert w Gdańsku – Mela Koteluk w Starym Maneżu
4 min readTo był jeden z najpiękniejszych i najciekawszych koncertów, które miały miejsce w Trójmieście w ostatnim czasie. Najpiękniejszych ze względu na wyjątkowy anturaż, a najciekawszych, bo zagrany nieco inaczej, niż można się było spodziewać. W sobotę, 27 lutego, w Starym Maneżu zagrała Mela Koteluk. Dodatkowo – na scenie jako support pojawił się pewien ogromnie utalentowany, debiutujący wokalista.
„Migracje 16’” – tak nazywa się najnowsza trasa artystki, która wraz ze swoim zespołem, po półrocznej przerwie, wyruszyła na serię koncertów po Polsce ze starym, dobrze znanym materiałem, granym jednak w odświeżonych wersjach. Taki rodzaj koncertowania znajdzie swoich zwolenników, jak i przeciwników. Bo rzeczywiście – niektóre utwory po pierwszych dźwiękach ciężko było rozpoznać, i ten właśnie aspekt części odbiorców może się nie spodobać, ale nie sposób nie docenić kunsztu muzyków, ogromu pracy, który musieli włożyć w przygotowanie nowych wersji oraz walorów artystycznych całego koncertu. Słowem – było pięknie!
Nieziemsko zdolny chłopak
Prawie cztery lata temu pojawił się w „X Factorze”, gdzie wykonał utwór Amy Winehouse, „Valerie”. Jurorzy byli zachwyceni, publiczność wniebowzięta (jego cover na YouTube ma prawie 495 tysięcy wyświetleń). Na szczęście odpadł z programu na dosyć wczesnym etapie. Dlaczego dobrze? Bo kto wie, co dziś stałoby się z jego talentem i czy tak niecierpliwie oczekiwano by na jego debiutancką płytę?
Piotr Zioła dla tych, którzy wcześniej go nie znali, tej wiosny będzie objawieniem na polskiej scenie. Oryginalny wokal, a muzycznie powrót do lat 50′ i 60′. Premiera jego albumu planowana jest na kwiecień. Utwory, które go promują, „Podobny” i „Safari”, już od dawana można znaleźć w sieci. Co więcej, narobiły słuchaczom niezłego apetytu na cały album!
Na sobotnim mini-koncercie Piotr wykonał dwa wcześniej wymienione utwory i kilka dodatkowych. Słuchając tego, co muzycznie proponuje słuchaczom, ma się wrażenie, a właściwie pewność, że w wielu odtwarzaczach i na wielu playlistach jego album będzie zapętlany. Wciąż i wciąż. Niewymuszona prostota dźwięków i teksty, które zostają w głowie na bardzo długo sprawiają, że tych kompozycji nie można tak po prostu wyrzucić z głowy. Oczywiście – wokaliście brakuje jeszcze nieco pewności siebie na scenie czy lekkości w nawiązywaniu kontaktu z publicznością, ale to jest sprawa zupełnie drugorzędna i w żaden sposób nie umniejszająca jego muzyce, która koniec końców jest przecież najważniejsza.
Dla wszystkich zainteresowanych – producentem płyty Piotra jest Jurek Zagórski, który odpowiadał za brzmienie „Prądu” Natalii Przybysz. Podobno na „Revolving Door” ma pojawić się także duet z Natalią. Lepszej rekomendacji zatem nie trzeba.
Mela? Jak zawsze fantastyczna!
Wokalnie – bezbłędnie. Muzycznie – bezbłędnie. I jak ciekawie! Takiego przygotowania i tak imponującej scenografii dawno nie było na żadnym z koncertów w całym Trójmieście. Scenę przyozdobiły dziesiątki sztucznych, zielonych liści, a wielobarwne oświetlenie, odbijające się od srebrnej kuli, imitujące gwiazdy na suficie, było prawdziwą wisienką na torcie.
Mela Koteluk po ogromnych sukcesach swoich dwóch płyt – „Spadochronu” i „Migracji” – postanowiła pobawić się dźwiękami. Jak już pisaliśmy wcześniej – na potrzeby najnowszej trasy wszystkie utwory zostały przearanżowane, zmienione, wzbogacone o nowe instrumenty, ale nic nie brzmi tak, jakby było zrobione na siłę. W efekcie drugie wersje są równie udane, co poprzednie. Do tego stopnia, że teraz zamiast tych z płyty, chciałoby się posłuchać tych koncertowych.
„Uwielbiamy przyjeżdżać do Gdańska. Panuje tu dobra energia” – wyznała artystka. Fantastycznie się składa, bo sądząc po frekwencji, gdańszczanie uwielbiają kiedy Mela do nich przyjeżdża. Tym razem usłyszeli między innymi „To nic”, „Niewidzialną,”, „Fastrygi”, „Tragikomedię”, „Działać bez działania” czy„Na wróble”. Najmocniejszy punkt wieczoru? Zdecydowanie „Żurawie Origami”, wykonane dwa razy. Najsłabszym był za to niestety „Spadochron”, który jako jedyny w nowej wersji do siebie nie przekonuje. Zbyt mocny, zbyt gitarowy, zbyt rockowy, zbyt zadziorny. I zdecydowanie brakuje w nim kojącego, subtelnego dźwięku ukulele…
Dla wszystkich, którzy nie mogli pojawić się na sobotnim koncercie lub nie udało im się kupić biletów, mamy dobrą informację – Mela 12 maja wystąpi w Wejherowskim Centrum Kultury. Jesteśmy przekonani, że i tam nie zabraknie dobrych emocji, prawdziwego piękna muzyki i ludzi, którzy muzykę tę chcą chłonąć.
fot. Daria Tęcza