O raku z humorem – Mama
3 min readHistoria o umieraniu, która sprawia, że chce się żyć. Tak w jednym zdaniu można streścić hiszpański film „Mama”. Niekonwencjonalny Julio Medem i jak zwykle bezbłędna Penelope Cruz – może warto wybrać się na seans?
Magda (Penelope Cruz), nauczycielka, matka 10-letniego chłopca, musi stawić czoło dramatycznej diagnozie. Podczas wizyty u ginekologa dowiaduje się, że ma raka piersi. Paradoksalnie, przykra wiadomość zmienia jej życie na lepsze. Nabiera energii do działania i odwagi do walki z chorobą. Poznaje także wspaniałego mężczyznę (Luis Tosar), który tak samo jak ona znajduje się w najgorszym możliwym położeniu.
Julio Medem do tej pory słynął z filmów dla wąskiego grona odbiorców. Na próżno było szukać jego filmów na ekranach komercyjnych multipleksów. Najnowsza produkcja doczekała się jednak większego rozgłosu. Historia okazała się na tyle przystępna dla szerszej publiczności, że hiszpański reżyser pozbył się (chociaż trochę) opinii niszowego artysty.
Film „Mama” został sklasyfikowany jako dramat. Nic dziwnego, opowiada przecież o walce młodej kobiety z nowotworem. Nie brak w nim jednak elementów humorystycznych, a cała historia przypomina bardziej komedię romantyczną. Zachowanie głównej bohaterki, szczególnie w konfrontacji z chorobą zasługuje na szczególną uwagę. Magda wydaje się być bardziej przejęta wizytą u fryzjera niż zleconymi przez lekarza badaniami. Jednak ci, którzy nie wstydzą się od czasu do czasu uronić łzę, powinni wziąć ze sobą na seans chusteczki. Oprócz pięknej historii miłosnej i garstki humoru, film dostarcza wielu wzruszeń.
W pewnym momencie widz może nie być do końca pewien co jest tak naprawdę głównym wątkiem filmu. Zmaganie się Magdy z chorobą, tragedia Arturo, który doświadcza straty za stratą, a może matczyna miłość? Jedno jest pewne. W tej wielowątkowym opowiadaniu na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.
Jak to zwykle bywa u hiszpańskich reżyserów, nawet tragiczna historia może okazać się pozytywna. Medem wprowadza do filmu kilka humorystycznych wątków, które momentami bardzo poważnie zahaczają o kicz. Mowa przede wszystkim o śpiewającym ginekologu (Asier Etxeandia), który po zdiagnozowaniu choroby u głównej bohaterki zostaje jej najlepszym przyjacielem. Na uwagę zasługują również niecodzienne dialogi rodem z latynoskiej telenoweli – szczególnie wypowiadane przez Magdę porównania Arturo do Boga. Do tego wszystkiego dochodzą wizualizacje bijącego serca, symbolika i sceny sennych majaków, które dodają na pozór smutnej historii, garstki humoru.
Ważnym elementem jest jak zwykle doskonała muzyka Alberto Iglesiasa, która idealnie wpasowuje się w klimat filmu, oraz zdjęcia – szczególnie niesamowite krajobrazy Teneryfy, które dają nam możliwość poczucia ciepłego, hiszpańskiego klimatu nawet w chłodny jesienny wieczór. Pisząc o tym filmie na pewno trzeba wspomnieć o aktorstwie, które, jak to zwykle bywa w hiszpańskim kinie, jest na najwyższym poziomie. Doskonała rola Penelope Cruz, niesamowity Luis Tosar i młody aktor grający 10-letniego syna Magdy – Teo Planell. Warto wybrać się na ten film chociażby dla nich.
Mimo że „Mama” to nie jest kino na najwyższym poziomie, pozostawia po seansie wiele do przemyślenia. Inspiruje, zachwyca muzyką, zdjęciami i aktorstwem… szkoda tylko, że nie fabułą i wykonaniem, ale jak widać – nie można mieć wszystkiego.