Zjawiskowa i niepowtarzalna Natalia Przybysz w Parlamencie
3 min readOd ponad roku na jej koncerty ściągają tłumy. Wypełnia sale koncertowe, czaruje osobowością i swoim głosem, a publiczność głośno wtóruje jej w śpiewaniu kolejnych wersów „Miodu”. Natalia Przybysz w niedzielę, 18 października, odwiedziła Parlament i śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że tego wieczoru nie było nikogo, kto uchowałby się od porażenia „Prądem”…
Koncertowy set rozpoczął tytułowy utwór z płyty. Następnie przyszła pora na „Miód”. Trzeba przyznać, że wybór tych numerów do grania na samym początku jest dosyć zaskakujący – największe, nie bójmy się użyć tego określenia, przeboje, zazwyczaj wplecione są gdzieś w środku lub pod koniec. Natomiast trzeba przyznać, że sprawdziły się one idealnie i już od pierwszych sekund poniosły publikę. Poza tym była przygotowana mała niespodzianka i do „Miodu” jeszcze wróciliśmy. Ale o tym za chwilę. Co jeszcze zawierała setlista? Było „XJS”, „Nie będę twoją laleczką”, „Nazywam się niebo”, „Przez mnie”, „Sto lat” czy „Niebieski”. I oczywiście wzruszająca „Królowa śniegu”. Pojawił się również świetnie zagrany i zaśpiewany cover numeru „I Just Don’t Know What To Do With Myself” Tommy’ego Hunta, jednak w wersji The White Stripes. Nie sposób nie docenić strony wizualnej: po pierwsze – wspaniała Natalia. Ekspresja i ruchy sceniczne absolutnie nie do podrobienia. I te szczere reakcje. Czy jest ktoś, komu artystka nie skradła jeszcze serca? Po drugie – wspaniałe światła, nadające prawdziwej magii temu, co działo się na scenie. Idealne dopełnienie.
No dobrze, ale co z tym „Miodem”? A no grany był jeszcze podczas bisów, tak by ostatecznie udowodnić, że gdańska publiczność potrafi wydrzeć się jak należy. Jak się okazało, potrafi! Nawet ci mężczyźni, którzy za pierwszym razem nieco wstydzili się pytająco śpiewać „Jak to się stało, że zapomniałam o swoich piersiach?”, wyzbyli się jakichkolwiek hamulców.
Opowiadając o koncertach wokalistek bardzo często pomija się muzyków. Że niby gitarzyści, basiści czy perkusiści nie są aż tak istotni? Przecież kto jak nie oni stanowią podstawę, solidny fundament na którym artystka może stawiać dźwięki? Nigdy nie zapominajmy o ich zasługach i wkładzie w całościowy efekt brzmienia, czy to studyjnego czy koncertowego. Idąc tym tropem – ogromne ukłony dla Jurka Zagórkiego (gitara), Mateusza Waśkiewicza (gitara), Filipa Jurczyszyna (bas) i Huberta Zelmera (perkusja). Z pewnością gdyby nie oni, Natalia nie brzmiałaby tak fantastycznie w swoim obecnym repertuarze. Co więcej, kto wie czy byłby on taki sam, gdyby nie ta ekipa czterech genialnych muzyków?
Po ponad półtoragodzinnym koncercie nie mogło zabraknąć podpisywania płyt. Niektórzy szczęśliwcy mieli okazję nawet zrobić sobie wspólne zdjęcie z obiema siostrami Przybysz – po koncercie do Parlamentu dotarła Paulina, która tego samego dnia grała na innej imprezie w Gdańsku. Fani byli wniebowzięci!
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Natalia Przybysz przeżywa złoty czas swojej muzycznej działalności. I przeżywa go od prawie roku, odkąd „Prąd” poszedł w świat, bez dwóch zdań jedna z najlepszych polskich płyt ostatnich lat. Ogromny apel – dbajmy muzycznie o Natalię, chodźmy na koncerty, delektujmy się każdą wyśpiewaną przez nią frazą, dajmy jej poczuć, że potrzebujemy jej muzyki, a kto wie czy nie odwdzięczy się nam godnym następcą słynnego „Prądu”?
fot. Kasia Paduch
Mamy dla Was niespodziankę – już niebawem opublikujemy wywiad przeprowadzony z Natalią tuż po koncercie. Śledźcie uważnie naszą stronę!