Film jednego aktora – „Żyć nie umierać”
3 min readDo kin zbliża się kolejna fala polskich filmów. Po zimowych premierach m.in. „Ziarna prawdy” Borysa Lankosza i „Body/Ciało” Małgorzaty Szumowskiej, jesień zapowiada się równie obficie i obiecująco. Rozpoczyna ją „Żyć nie umierać” z Tomaszem Kotem w roli głównej. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Bartek Kolano (Tomasz Kot), kiedyś aktor-alkoholik, dziś zarabia jako zabawiacz publiczności w telewizyjnym show i chałturnik w supermarketach, reklamując proszek do prania. Usystematyzowane życie przerywa mu postawiona diagnoza: rak płuc. Kiedy dowiaduje się, że zostały mu tylko trzy miesiące życia, postanawia uporządkować swoje sprawy, naprawić błędy z przeszłości i odbudować stosunki z najbliższymi.
Fabuła filmu inspirowana była życiem Tadeusza Szymkowa, aktora znanego z „Krolla”, „Psów” czy „Poznania’56”, który zmarł na nowotwór w 2009 roku. To swego rodzaju hołd, który przyjacielowi składa Cezary Harasimowicz, scenarzysta „Żyć nie umierać”. Historia pełen wzruszeń, sentymentów i emocji. Być może nawet trochę przesadnie ckliwy. Ale czuć w tej ckliwości prywatną relację, która łączyła obu panów i dlatego nie jest ona aż tak odpychająca. Twórcy filmu postanowili jednak nie tylko skupiać się na smutnej i przygnębiającej stronie fabuły. Połączyli więc dramatyzm z komedią, patos śmierci przełamali humorem, a całość uzupełnili surrealistycznymi wstawkami. Jak sami przyznali, chcieli stworzyć bajkę, która nie tylko wzrusza, ale też bawi. Owszem, jest to wszystko bardzo pomieszane i trudne do złożenia w jedno, ale gdyby nie te elementy, mielibyśmy kolejny dobijający film o walce z chorobą i żegnaniu się z życiem.
„Żyć nie umierać” nie jest zapewne arcydziełem na skalę Złotych Lwów, do którego tytuł został w tym roku nominowany. Być może nie zasługuje nawet i na to. Nie można mu jednak odmówić absolutnego majstersztyku aktorskiego. A przede wszystkim kolejnej wspaniałej roli Tomasza Kota, który ratuje tę posklejaną z wielu części układankę. Odtwórca głównego bohatera, po wcieleniu się w profesora Religę w wyróżnionych wielokrotnie „Bogach”, znowu udowadnia, że wiedzie prym wśród aktorów swojego pokolenia, i nie tylko. Nie bez powodu znalazł się pośród nominowanych do Diamentowych Lwów, jubileuszowej nagrody 40. Festiwalu Filmów w Gdyni. W dramacie Maciej Migasa wiarygodnie zagrał upadłego mężczyznę, będącego właściwie jego zupełnym przeciwieństwem. I ta autentyczność to nie tylko zasługa wyglądu… Tomasz Kot po prostu jest Bartkiem Kolano, jest Tadeuszem Szymkowem. Choć „Żyć nie umierać” to pokaz gry aktorskiej jednego aktora, warto także zwrócić uwagę na pozostałych bohaterów. A zwłaszcza tych epizodycznych. Chociaż pojawiają się tylko przez chwilę, postacie grane przez Adama Woronicza, Marka Frąckowiaka i Zdzisława Wardejna i sceny z ich udziałem mają większą symbolikę i przesłanie niż cała reszta razem.
Mimo że wyjdziecie z sali przygnębieni i lekko zdezorientowani, wybierzcie się do kina. Nawet jeśli jedynym powodem ma być Tomasz Kot. I zdecydujcie się na przeprowadzenie „remanentu” w swoim życiu już teraz. Kiedy sami tego chcecie, a nie kiedy musicie to zrobić.