Futbolowy poniedziałek powraca
8 min readZa nami już połowa wakacyjnego lenistwa. My jeszcze przez miesiąc możemy cieszyć się przerwa od nauki, ale z urlopów wracają piłkarze z europejskiej czołówki. Już nie tylko rodzima Ekstraklasa zapewnia nam piłkarskie emocje, ale powoli ruszają już ligi zagraniczne. W mijającym tygodniu mieliśmy ich przedsmak w postaci Superpucharu Niemiec i pojedynku o Tarczę Wspólnoty. Zapraszamy do lektury.
Rafał: Zaczniemy od rodzimego podwórka, bo koszula zawsze bliższa ciału, natomiast na deser zostawimy sobie mecze w Anglii i Niemczech. Co słychać na Ślunsku?
Zuzanna: W Gliwicach byliśmy świadkami prawdziwej kanonady. Choć więcej strzałów na koncie mieli goście, mecz wygrał Piast. Zabrzanie mogą mówić o pechu, bo wszystko wskazywało na to, że mecz zakończy się remisem. Górnik do spotkania podszedł zmotywowany. Do tej pory udało mu się zdobyć zaledwie jeden punkt, który tylko zneutralizował przyznany przed sezonem punkt ujemny. Już w 7. minucie indywidualną akcją popisał się Łukasz Madej, później o uwagę starał się Roman Gergel. Zdecydowanie większą szansę goście mieli osiem minut później. Kto wie co by było, gdyby po podaniu od Radosława Sobolewskiego Marcin Urynowicz uderzył w piłkę mocniej? Zirytowani dobrą grą przeciwnika zawodnicy Piasta postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęło się od spornej sytuacji, gdy w polu karnym Górnika zderzyli się Martin Nespor z Przyrowskim.
Rafał: Tak drodzy czytelnicy, tym samym Sebastianem Przyrowskim, który do trzydziestki dzierżył miano „młodego, zdolnego z potencjałem” natomiast obecnie „ligowca z zagranicznym doświadczeniem”. Jednakże kibicom kojarzy się jedynie z „przyrosiami” czyli zabawnie i kuriozalnie przepuszczonymi uderzeniami na własna bramkę mogącymi równać się jedynie z równie popularnymi „pawełkami” – te akurat pochodzą od imienia obecnego bramkarza Śląska Wrocław, Mariusza Pawełka. Chodzace legendy polskich boisk. Dla potwierdzenia tych słów z pomoca przychodzi statystyka. W tym sezonie, po 3. kolejkach, Przyrowski ma na swoim koncie 1 (słownie: jeden) obroniony strzał. Rzeczywiście, fachowiec jakich w naszej lidze mało. Jak zakończyła się ta interwencja?
Zuzanna: Sędzia nie podyktował karnego, ale Sasa Zivec i tak zdobył gola prowadzącego. Przed przerwą przebudzili się jeszcze goście, ale prawdziwe strzelanie zaczęło się dopiero w drugiej połowie. W 52. minucie wynik podwyższył Nespor. Nagana za stratę bramki należy się Danchowi, od którego piłka odbiła się i wylądowała prosto pod nogami Czecha. Grzech ten został mu jednak wybaczony, gdy po dwóch minutach kapitan Zabrzan wcelował do bramki Piasta. Gospodarze nie pozwolili mu zbyt poszaleć. Po raz drugi na listę strzelców pisał się Nespor. Piłkarzom Józefa Dankowskiego udało się jeszcze zdobyć kontaktowego gola dzięki karnemu w 63. minucie. Gdyby dopisało im więcej szczęścia, wynik spotkania udałoby się wyrównać i zdobyli choć jeden punkt. A tak moglibyśmy podziwiać wyłącznie kolejką dobrą obronę Jakuba Szmatuły.
Rafał: Pozostając na południu kraju, co ciekawego wydarzyło się w pojedynku Podbeskidzia z Cracovią?
Zuzanna: Tu los Górnika podzieliło Podbeskidzie, które również nadal nie wygrało żadnego spotkania w tym sezonie. W meczu z Cracovią nie podziwialiśmy tylu goli, ale emocji nie zabrakło. Zwłaszcza od 31. minuty spotkania. To wtedy bramkarz gospodarzy, Wojciech Kaczmarek wyszedł przed własne pole karne i… złapał piłkę rękoma. Nie pozostawił sędziemu innego wyboru niż wysłanie go do szatni z czerwoną kartką. Cała sytuacja pobudziła wreszcie do gry obie drużyny. W 40. minucie Kowalski dośrodkował do Kato, ale Japończyk uderzył minimalnie nad bramką. W doliczonym czasie pierwszej połowy dobrą sytuację mieli także krakowianie. Miroslav Covilo dograł do Rakelsa, ten podał Erika Jendriska. Niestety, Słowak nie zdążył do piłki. Swoją chwilę miał także Mateusz Cetnarski. Po przerwie przewaga liczebna Cracovii zaczęła być widoczna. Najpierw strzelał Damian Dąbrowski, ale ponownie zawiodła celność i precyzja. Wreszcie w 54. minucie Cetnarski dośrodkował do Covilo, który uderzeniem głową zaskoczył Zubasa. Zawodnicy Dariusza Kubickiego robili wszystko, aby zremisować i prawie im się to udało. W 67. minucie minimalnie spudłował Krystian Nowak. Górale cały czas napierali na bramkę rywala, ale to goście mieli więcej szans na kolejne bramki. Jedną z nich była sytuacja sam na sam Diabanga z bramkarzem gospodarzy. Mimo możliwości, więcej goli w meczu nie oglądaliśmy, a Podbeskidzie wciąż z jednym punktem figuruje w dole tabeli.
Rafał: To fascynujące jaką metamorfozę przeszła Cracovia po zmianie trenera. Od momentu w którym prowadzenie drużyny powierzono trenerowi Jackowi Zielińskiemu krakowianie odżyli. W ich grze widać zaangazowanie, może zabrzmi to jak frazes – radość z gry. Przy jednoczesnym uporządkowaniu taktyki, przewietrzeniu składu powstała mieszanka wybuchowa, która jest w stanie rywalizować z najlepszymi. Jak na razie na gruncie ekstraklasowym, natomiast przy tej grze, w przyszłym sezonie bardzo proawdopodobne, że także w europejskich rozgrywkach. Niestety dla trójmiejskich sympatyków piłki nie można tego powiedziec o Lechii Gdańsk. Zielono – biali pomimo ciągłych transferów, zmian w sładzie nie prezentuje się na miarę oczekiwań. W ich przypadku znów trafna wydaje się maksyma, że lepsze jest wrogiem dobrego. Ukazuje to przede wszystkim pozycja w tabeli, ale również styl jaki prezentują na piłkarskiej murawie. Oczywiście po trzech meczach nie można wyciągać daleko idących wniosków natomiast Lechia na początku bieżącego sezonu wygląda gorzej niż przeciętnie. Z każdą minutą gaśnie w oczach, brakuje jej pomysłu na grę czy waleczności. Na papierze skład wygląda okazale, więc trener Brzęczek musi uważać na swój stołeczek, ponieważ w kolejce do objęcia jego stanowiska już ustawieni są koledzy dyrektora Jóźwiaka – Jan Urban czy Dariusz Wdowczyk. A jak radzi sobie beniaminek z niespełna tysięcznej Niecieczy?
Zuzanna: Termalica Bruk-Bet nadal kontynuuje passę porażek. Zespół z Nacieczy tym razem przegrał ze Śląskiem Wrocław 0:2. To pierwsze wygrana Wrocławian w tym sezonie. Zawodnicy beniaminka po raz kolejny udowodnili, że w Ekstraklasie pojawili się dość przypadkowo. Widocznie brakowało im umiejętności, by stworzyć jakiekolwiek zagrożenie dla gospodarzy. Ci jednak też nie prezentowali wybitnej formy, dlatego pierwszy kwadrans spotkania wyjątkowo znudził kibiców. Pierwsza w miarę ciekawa akcja miała miejsce dopiero w 18. minucie, gdy pod bramką Termalici spotkali się Kamil Biliński i Sebastian Nowak. Z ich „randez-vous” zwycięsko wyszedł ten drugi, który jak na piłkarza Bruk-Beta spisał się wyjątkowo dobrze. To dzięki niemu goście przegrali jedynie dwoma golami. Dobrą obroną bramkarz popisał się także w 29. minucie. Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy ponownie zaatakował Biliński, który po podaniu od Flavio Paixao umieścił piłkę w bramce gości. Portugalczyk również wpisał się na listę strzelców, choć dość przypadkowo. W 59. minucie delikatnie dotknął piłki, gdy ta przelatywała koło niego po uderzeniu Roberta Picha. Drugi i ostatni gol był jednym z ostatnim ciekawych momentach w spotkaniu. Gospodarze próbowali jeszcze podwyższyć wynik meczu, ale bezskutecznie.
Rafał: Co najmniej dziwne. W ostatnich latach beniaminkowie w swym pierwszym sezonie po awansie radzili sobie nad wyraz dobrze. Pamiętamy Piasta Gliwice czy Zawiszę Bydgoszcz, które grały dobre mecze, a lige kończyły na miejscach premiowanych uczestnictwem w europeskich rozgrywkach. Czyżby zawodnicy Niecieczy zbyt bojaźliwie podeszli do rozgrywek, a może status „wieśniaków” tak bardzo im doskwiera? Oby jak najszybciej się otrząsneli i nadali rodzimej Ekstraklasie troszke kolorytu i sportowej nieprzewidywalności.
Zuzanna: Czas najwyższy na dobrą piłkę. Wreszcie na boiska zaczynają wracać drużyny z Anglii i Niemiec, a już wkrótce dołączą do nich Hiszpanie. Sezon na Wyspach zainaugurował mecz o Tarczę Wspólnoty. Pierwszy raz w karierze Arsene Wagner pokonał Jose Mourinho, a jego zawodnicy rpo pięciu latach wreszcie wbili gola do bramki lokalnego rywala. Dokładnie uczynił to Alex Oxlade-Chamberlain w 24. minucie. Spotkanie tradycyjnie rozegrano na Wembley. Tym razem debry Londynu miały duże znaczenie nie tylko z powodu walki o trofeum. Dokładnie 70 dni po rozegraniu ostatniego meczu w barwach Chelsea na boisku jako bramkarz Kanonierów pojawił się Petr Cech. To on odegrał dużą rolę w wygranej podopiecznych Wagnera. Czeski bramkarz wyjątkowo dobrze spisał się zwłaszcza przy obronie strzału Oscara w 61. minucie oraz po uderzeniu Kurta Zoumy. Nic dziwnego, że Mourinho wyrzucił medal zaraz po dekoracji. Choć wiadomo powszechnie, że Special One nie umie przegrywać, Chelsea ewidentnie zawiodła. W czasie pierwszej połowy The Blues nie oddali żadnego strzału w stronę bramki przeciwnika, w ostatnich chwilach przed przerwą nad poprzeczką uderzył Ramires. Drugie 45 minut wyglądało już trochę lepiej. Chwilę po gwizdku uderzył Radamel Falcao, ale zablokował go Koscielny. Podopieczni Portugalczyka często sprowadzali rywali na ich połowę, ale nic poważniejszego z tego nie wynikło. Wręcz przeciwnie, w doliczonym czasie szansę na podwyższenie prowadzenia miał Gibbs, który natrafił jednak na przeszkodę w postaci Thibaut Courtois.
Rafał: W Niemczech Vfl Wolfsburg zmierzył się z Bayernem Monachium. Spotkanie obfitowało w wiele składnych i przemyslanych akcji co było miłą odmiana od ekstraklasowych wyczynów. Pierwszą bramkę zdobył wracający po kontuzji Arjen Robben, zachowując się troszkę niekoleżeńsko, ściągając piłkę z nogi Lewandowskiemu. Jednakże taki swoisty egoizm charakteryzuje nalepszych, a do egoizmu Robbena potrafiliśmy się przez lata przyzwyczaić, więc nihili novi, zero zaskoczenia. Natomiast bohaterem spotkania został Nicklas Bendtner. Zawodnik, którego ego było zbyt wielkie na szatnie juventusu czy Arenalu zakotwczył w wolfsburgu i popisał się istnym wejściem smoka. Bramka wyrównująca oraz decydujący karny były właśnie jego autorstwa. Oj, panie Guardiola, jeśli można przebić się przez Pańską defensywę Lordem Bendtnerem to wiedz, że coś się dzieje!
Zuzanna: Legia umacnia się na pozycji lidera tak samo jak jej napastnik, Nemanja Nikolic, który umacnia się na prowadzeniu w klasyfikacji strzelców. Tym razem to on był autorem dwóch bramek, które zapewniły wicemistrzom Polski zwycięstwo z Górnikiem Łęczną. Tradycją stało się już to, że trener Berg w pierwszym składzie wystawia dwóch napastników, Nikolicia i Prijovicia. I tym razem duet węgiersko-szwajcarski spisał się na medal. Najpierw w 16. minucie Prijovic asystował przy golu Nikolicia, a później sam dostał od niego podanie, jednak trafił obok słupka. Na pochwałę zasługuje także Michał Kucharczyk, który w 33. minucie dośrodkował do Węgra, a ten głową pokonał bramkarza Łęcznej. Mniej skuteczny zespół ze stolicy był w drugiej połowie, a wszystko za sprawą zmiany węgierskiego snajpera na Ondreja Dudę. Wygląda na to, że dwudziestolatek na szczęście nie ucierpiał poważnie po uderzeniu kamieniem podczas meczu w Albanii. Mimo że on nie zabłysnął, dobrze spisywali się jego koledzy z obrony, którzy nie pozwolili gospodarzom na stworzenie dobrej akcji.
Rafał: I to by było n tyle w tym wydaniu. Czekamy z niecieprliwościa na decyzję UEFA w sprawie Legii oraz ze świadomościa nieuchronnej porażki w meczu Lecha z FC Basel. Te spotkania oraz inne oczywiście przedstawimy Wam w kolejnej części futbolowego już za tydzień. Zapraszamy!