Radosny tribute to Red Hot Chili Peppers w wykonaniu Monkey Funks
2 min readPoczątek wakacji Wydział Remontowy otworzył śpiewająco. Podczas tribute to Red Hot Chili Peppers (26 czerwca) zdecydowanie nie brakowało radosnej, kalifornijskiej energii. Monkey Funks porwali serca kameralnej, ale niezwykle żywiołowej publiczności.
Ciepły, czerwcowy wieczór, dobre towarzystwo i funkowe dźwięki. W takich okolicznościach przyrody rozpoczęli wakacyjny sezon imprezowy ci, którzy pojawili się 26 czerwca w Wydziale Remontowym. Wszystkim zebranym dopisywały humory, więc można było się spodziewać, że koncert wyzwoli jeszcze więcej radości.
Za muzyczną laurkę Red Hot Chili Peppers był odpowiedzialny zespół Monkey Funks w składzie: Glennskii Meyer (wokal), Michał Wierzba Saidowski (gitara/wokal), Krzysztof Stachura (gitara), Michał Szumiejko (bas) i Michał Młyniec (perkusja). Hałasowali, aż miło! Ten, kto bywa w Wydziale Remontowym wie, że skład tych muzyków jest jednym z najlepszych składów coverowych. Sprawdzają się świetnie czy to w utworach The Doors, Nirvany czy to Foo Fighters. I choć grają wtedy w różnych konfiguracjach i z innymi utalentowanymi trójmiejskimi muzykami, to widać i słychać, że mogą zagrać niemal wszystko. W dodatku tak dobrze, a czasami ciekawiej niż w oryginale.
Monkey Funks porwali więc wszystkich do zabawy. Dość powiedzieć, że podczas dwóch setów grupa słuchaczy wytrwale pląsała pod sceną. Do śpiewania poszczególnych numerów też nie trzeba było publiczności specjalnie zachęcać. A śpiewać było do czego, bo muzycy zagrali m.in. „Dani California”, „Can’t Stop”, „By The Way”, „Give It Away”, „Around the World”, „Californication”, „Aeroplane”, „Suck My Kiss”, słowem, największe hity Papryczek.
Ciekawostką wieczoru był występ w przerwie między głównymi setami. Dwa utwory RHCP zagrali Bartosz Spadliński i Jacek Sadowski. Młodziutcy, początkujący muzycy o dziwo, wystąpili od razu bez koszulek, dając powód do niekontrolowanej radości już i tak uradowanej publice. Nie mniej, chłopakom należą się brawa za odwagę. W końcu od czegoś trzeba zacząć.
Panów z Monkey Funks trzeba raz jeszcze docenić za dźwiękowe wyczyny. Michała Saidowskiego i Krzysztofa Stachurę za gitarową wirtuozerię, ponownie Michała Saidowskiego (szczególnie za niesamowicie wysokie dźwięki w chórkach) i Glennskii Meyer za miłe dla ucha i pięknie zgrywające się wokale oraz sekcję rytmiczną – Michała Młyńca i Michała Szumiejkę za energiczne napędzanie całej maszyny. Najlepszym potwierdzeniem, że bardzo przypadli do gustu publiczności będzie fakt, że nie chciała ich puścić bez bisu. Radosnym śpiewom i tańcom nie było końca. I o to chodzi w tzw. tribute’ach!