Open’erowe Czwartki – Of Monsters and Men
3 min readFestiwalowicze, specjalnie dla Was kolejna część naszej specjalnej serii, „Opener’owe Czwartki”. Dla przypomnienia, choć pewnie doskonale o tym wiecie, do gdyńskiego festiwalu pozostało jedynie 20 dni! Karnety kupione, kwiatowe wianki przygotowane? Część z Was toczy pewnie sesyjne batalie, więc w ramach odpoczynku od nauki, zapraszamy na opowieść o kolejnym artyście, który pojawi się w lipcu w Gdyni.
Islandia dała wielbicielom muzyki nie tylko ekscentryczną Björk czy ambientowy Sigur Rós. W 2010 roku na jednym z lokalnych konkursów muzycznych wystąpiła grupa, której singiel już dwa lata później, grały dosłownie wszystkie stacje radiowe na całym świecie…
A miała być solowa działalność
Początki zazwyczaj nie zwiastują tego, co nadejdzie za jakiś czas. Tak było w przypadku Of Monsters and Men. Właściwie nic nie zapowiadało, że taki zespół w ogóle powstanie. Nanna, wokalistka, najpierw zaangażowana była w solowy projekt o nazwie Songbird. Dodatkowo, wiele godzin pracowała w wypożyczalni kaset video. Szkolne znajomości często procentują w późniejszym życiu, tym bardziej w przypadku muzyków. Nanna, zdeklarowana muzyczna solistka, poprosiła znajomego gitarzystę z czasów liceum, Brynjara, aby dołączył do jej projektu. Jakiś czas później spotkałam Raggi, który okazał się być naszym kolejnym gitarzystą, i tak zwanym wokalem wspierającym. Całą trójką zdecydowaliśmy stworzyć zespół, tuż przez przeglądem zespołów Músiktilraunir – opowiada wokalistka.
Pierwsza trasa, pierwsza płyta
Sukces na rodzimej wyspie nadszedł dosyć szybko . Po spektakularnej wygranej przeglądu, do nieznanego wcześniej zespołu dołączyli perkusista Arnar, klawiszowiec Árni i basista Kristján. Sześcioosobowa załoga ruszyła w pierwszą trasę koncertową, a także zaczęła prace nad debiutanckim materiałem. Zimą 2011 roku podpisali umowę z wytwórnią Record Records. Debiutancki krążek zatytułowali „My Head Is an Animal”. Islandzkie wydanie składało się z 11 utworów, a promowane było przez single „Little Talks” i „Dirty Paws”. Właśnie dzięki temu pierwszemu utworowi grupa zawdzięcza podpisanie kontraktu z wytwórnią Universal Music Group na międzynarodowe wydanie płyty, która w USA ukazała się wiosną 2012 roku. Dwa kolejne lata upłynęły zespołowi na nieustannych podróżach – nie tylko ich single, ale i koncerty, zdobywały coraz więcej odbiorców zarówno w Stanach jak i na Starym Kontynencie.
Zagadka dla interpretatora
Dla tych, którzy lubią rozkładać teksty piosenek na czynniki pierwsze i doszukiwać się w nich ukrytych znaczeń, zwrotki od Of Monsters and Men są idealną pożywką. Nanna i Raggi za pomocą niejasnych sformułowań i bajkowych odniesień opowiadają o otaczającej rzeczywistości. Najlepszy przykład? „Little talks”. To jest piosenka o relacjach, mówiąca o tym, że czasem bardzo nie chcemy czegoś stracić. Opowiada o mężczyźnie, który zmarł i zostawił swoją żonę. Ta piosenka jest niejako zapisem ich rozmów. Nie wiemy jednak co się później z tą kobietą stało, może oszalała z cierpienia, może znalazła kogoś nowego… Inspiracją do tej historii była para, która przez 30 lat żyła razem, jednak pewnego dnia kobieta nagle zmarła – mówi Nanna. Jak przyznają sami muzycy, każdym dźwiękiem, słowem, piosenką, starają się stworzyć osobną i unikalną historię.
8 czerwca premierę na Islandii miał drugi longplay zespołu, „Beneeth the Skin”. Krążek co prawda w Polsce będzie dostępny dopiero od 16 czerwca, jednak już teraz można zapoznać się z tym, co tym razem przygotował zespół – serwis Spotify udostępnił całą płytę. Na Open’erze z pewnością usłyszymy indie–folkowe granie nie tylko ze starszego etapu twórczości zespołu, ale przede wszystkim z nowego wydawnictwa.
Of Monsters and Men zagrają w Gdyni 3 lipca (Main Stage)