Natural Dread Killaz pożegnali się w pięknym stylu
2 min readCzwartkowy wieczór (12 marca) zdecydowanie należał do zespołu Natural Dread Killaz, który wystąpił w gdańskim klubie Kwadratowa. To był już ostatni koncert grupy, która w styczniu tego roku zdecydowała się zakończyć działalność koncertowo-wydawniczą.
Po godzinie 20.00 klub Kwadratowa wypełnił się po brzegi fanami Natural Dread Killaz. Na pożegnalny koncert zespołu przyszło mnóstwo ludzi. Większość przybyłych osób samym wyglądem i ubiorem idealnie wpasowywała się do świata muzyki reggae. Tego wieczoru zdecydowanie dominowały kolory zielony, żółty i czerwony, dredy oraz koszulki z zielonym listkiem.
Zespół wszedł na scenę o 21.00. Pod sceną zgromadził się tłum podekscytowanych entuzjastów grupy, która napełniła wszystkich pozytywną energią już pierwszym zagranym utworem: „Muzyki, Światy, Piękny”. Nawet Ci, którzy trafili na koncert przypadkowo, zachwycili się rytmami reggae – Jesteście tutaj? Chcę usłyszeć jak Gdańsk robi wielki mega mega mega mega hałas! – prosili muzycy ze sceny. Nie musieli długo czekać, oklaskom i okrzykom nie było końca. Grupa zaraziła wszystkich swoją niesamowitą radością. Tego wieczoru chyba każdy bawił się znakomicie, a najwięksi fani zespołu znali na pamięć wszystkie teksty utworów. Na szczęście, w klubie nagłośnienie było bez zarzutu, bo inaczej muzykom nie udałoby się przekrzyczeć rozentuzjazmowanej publiczności.
Zespół zagrał swoje największe przeboje, kawałki z nadchodzącej, solowej płyty paXona. Nie zabrakło również hitów od Mesajah i kilku niespodzianek od Yanaza. Nie można chyba wyobrazić sobie lepszego pożegnania – Jak już wiecie, zawieszamy naszą działalność po 12 latach. Pewien etap się kończy, drogi się rozchodzą, mamy nadzieję, że Natural Dread Killaz kiedyś jeszcze powróci. Chcieliśmy naprawdę godnie się z wami pożegnać i podziękować wszystkim, którzy dzisiaj się tu znaleźli – komentowali muzycy.
Po zejściu ze sceny zespół wywołany przez publiczność powrócił i dał długi, żywiołowy bis. Po koncercie muzycy wyszli na sale, gdzie można było zdobyć autograf, zrobić sobie zdjęcie i porozmawiać jak z dobrymi znajomymi – To właśnie uderzało, rozmawiało się z nimi nie jak z gwiazdami, tylko jak z dobrymi kumplami – komentuje fan zespołu – moim zdaniem koncert wypadł bardzo dobrze, a ilość pozytywnej energii otrzymanej ze sceny starczy na długie dni. Na tym polega raggamuffin Energia, radość, „more fire”!
To był niezapomniany koncert. Mamy nadzieję, że muzycy zdecydują się w przyszłości na reaktywację zespołu, a tym czasem nie pozostaje nam nic innego jak śledzić ich solowe kariery. Życzymy powodzenia!
fot. Marcin Lis / ELIESvideos