Szlakiem polskiej bohemy – Kraków inaczej
7 min readKraków można by porównać do muzyki. Charakter miasta najlepiej oddaje Jazz. Ten charyzmatyczny gatunek potrafi być kapryśny. Melancholijny, często ekspresyjny, klimatyczny oraz seksowny jak dźwięk saksofonu. Kraków, który zwykle zwiedzamy kojarzony jest z Wawelem, Sukiennicami czy pomnikiem Adama Mickiewicza. To już znamy ze szkolnych wycieczek i z pocztówek wysyłanych niegdyś przez rodzinę. Odkryjmy jego drugą stronę!
Serce Bohemy czyli Piwnica pod Baranami
Kraków można nazwać stolicą naszej, polskiej bohemy artystycznej. Warto jednakże wybrać się na nocne wojaże po centrum na własną rękę i odejść od tradycyjnej turystyki „od zabytku do zabytku”. Zapraszam was na wycieczkę po podziemiach Krakowa, śladem muzyki i ludzi, którzy przyczynili się do utworzenia specyficznego klimatu chwytającego za serca starych, młodych, pijanych, pruderyjnych i cichych ludzi. Kraków ożywi każdego!
Piwnica pod Baranami mieszcząca się w samym centrum Krakowa, w podziemiach pałacu pod Baranami została założona w roku 1956 przez kilku Krakowskich studentów (między innymi przez Krzysztofa Pendereckiego). Lokal przerodził się w miejsce spotkań artystów, którzy przy hektolitrach alkoholu wzajemnie się inspirowali.
Wszystko rozpoczęło się od kabaretu pod baranami założonego przez polskich aktorów, scenarzystów, muzyków i pisarzy (Tadeusz Kwinta, Joanna Oleczak-Ronikier, Krzysztof Litwin, Piotr Skrzynecki czy Jan Gunter). Jakiś czas w kultowej piwnicy artystów zabawiały zespoły Jazzowe Krzysztofa Komedy i Andrzeja Kurylewicza.
Jednak w latach 60 i 70 zespół Kabaret pod Baranami zdobył ogólnopolską sławę. Właśnie w tym okresie powstały najsłynniejsze utwory, a kabaret został okrzyknięty najlepszą grupą artystyczną w Polsce. Od poezji śpiewanej Grzegorza Turnaua po słynny wywiad z Adrianą Gierek.
Wówczas duchy przeszłości wrosły w zimne mury piwnicy nadając niezwykły klimat – idealny do sączenia drinka.
Godzina 15 – na stole pojawia się czekolada z domieszką Cherry, a grupka, eleganckich starszych ludzi zamawia butelkę wina. Nikt się nie przejmuje, że alkoholu nie wypada pić na początku tygodnia popołudniową porą. Już na samym wstępie trzeba być bardzo ostrożnym na stromych, wąskich schodach. Chyba, że chcecie zjechać do piwnicy z połamanymi kończynami i obolałą kością ogonową. Przy barze siedział elegancki mężczyzna pod krawatem sącząc popołudniową kawę zakrapianą likierem. Barman o nieokreślonym wieku posypywał kawę kakao jedną ręką, drugą nalewał piwo wesoło krzycząc – Kakao, kakao bez tego czekolady by nie było −. Szybko jednak zniknął w kuchni po czym usłyszeliśmy z zaplecza jego śpiew. Rozbawione studentki kotłują się w jednym rogu. W następnej chwili pojawia się knajpkowy nagabywacz odziany w same skóry i kapelusz kowbojski – rzuca dowcipami, które odpowiada śmiechem połowa klientów. Pomimo surowych murów i zbyt słodkiego grzańca podawanego w przedziwnych i bardzo brzydkich kubkach można odczuć swojski klimat– zupełnie jakby wszyscy się tam znali. We tle sączy się nieśmiało stara poezja śpiewana. Przypomina nam, że przecież mamy wspaniałą historię i wykonawców, których nasze pokolenie niezbyt pamięta.
Facet co w saksofon dmie*
Kim jest Andrzej Zaucha? Wielu z nas już nie kojarzy tego nazwiska. A wielka szkoda! Warto zagłębić się w starą, polską muzykę. Andrzej Zaucha był jazzmanem, saksofonistą altowym, wokalistą zespołu Dżamble, instrumentalistą – samoukiem oraz aktorem krakowskiego teatru STU. Nagrał kultowy utwór wraz z Ryszardem Rynkowskim „Baby”. Był jednym z niedocenianych artystów polskiej sceny muzycznej, który również tworzył i nagrywał utwory za granicą. Był niewątpliwie ważną cząstką polskiej bohemy. Autor słynnych utworów takich jak Byłaś serca biciem, Bądź moim natchnieniem czy Czarny alibaba. Odtwórca tytułowej piosenki w bajce Gumisie, mężczyzna z charyzmą, przyjaciel i wierny mąż, duch nawiedzający – co w saksofon dmie!
Teatr STU i restauracja Pod Jaszczurami
Zaucha był nie tylko świetnym muzykiem i aktorem ale również facetem do tańca i różańca. W ciągu dnia występował na deskach teatru STU (między innymi Pan Twardowski). Wraz z kolegami z teatru i zespołem Dżamble w przerwach od prób wysiadywał w kultowej knajpce Pod Jaszczurami grając, śpiewając i pijąc. Można rzec, że lokalstał się drugim domem muzyka. Lokal działa od roku 1960 i podobnie jak Piwnica pod Baranami stał się siedzibą kultowego, akademickiego ruchu kulturalnego. W miejscu spotykali się zarówno studenci jak i śmietanka towarzyska ze świata artystów. Nocą klub zamienia się w centrum wydarzeń kulturalnych (kabarety, dancingi, koncerty, pokazy filmów oraz wystawy). Do lokalu przylega Teatr 38, gdzie odbywają się spektakle – w aktualnym repertuarze znajduje się dużo komedii takich jak Kogut w Rosole – czyli nowa odsłona filmu Goło i wesoło. Nie brakuje również nowości takich jak Body Art– grane od 13 stycznia. Oprócz tego w ciągu dnia można zjeść obiad w otoczeniu czarno – białych fotografii bywających niegdyś w klubie ( w tym Andrzeja Zauchy). W ciągu dnia można tam spotkać rodziny, grupki studentów czy też starszych, eleganckich ludzi. Jest ono mniej kameralne niż Piwnica pod baranami ale równie przyjemne miejsce do spędzenia wieczoru lub zwyczajnego popołudnia przy kawie.
Ulica Włóczków pamięta ostatni śmiech
Kochany i uwielbiany przez wszystkich. Nazywany przez swoich przyjaciół Smokiem – mimo wszystko Zaucha posiadał wrogów. Historia śmierci Zauchy należy do jednej z najbardziej dramatycznych. Przez całe życie wokalista kochał tylko jedną kobietę – swoją żonę Elżbietę, która zmarła w 1989 roku na wskutek udaru mózgu. Po śmierci ukochanej charyzmatyczny saksofonista był własnym cieniem. Od tamtego momentu życie w artystycznej sielance dobiegło końca. Zaucha został sam z osieroconą córką – Agnieszką (obecnie prowadzi studio tatuażu na krakowskim rynku). Przyjaciele wspominali, że artysta stracił sens życia i doskonale przeczuwał kres.
Dopiero po dwóch latach uzyskał pocieszenie w przyjazni z młodą aktorką teatru STU – charyzmatyczną Zuzanną Leśniak. Tylko najbliżsi wiedzieli, że parę połączyła samotność i wspólny smutek. Często mylono przyjaźń artystów z ognistym romansem, który doprowadzał do szaleństwa męża z, którym Zuzanna była w separacji. 10 października 1991 roku Zaucha wraz ze swoją przyjaciółką wracali ze spektaklu teatru STU ulicą Włóczków, gdzie do dziś znajduje się parking. Nie zdążyli jednak wsiąść do samochodu. Zostali oni bowiem brutalnie zamordowani z zazdrości. Zbrodni dokonał francuski reżyser Yves’a Goulais, który obecnie przebywa na wolności po zwolnieniu warunkowym z więzienia. Zazdrosny reżyser wykonał dziewięć strzałów z pistoletu najpierw zabijając swoją żonę. Chwilę później skierował pistolet prosto na Zauchę wypowiadając do niego ostatnie słowa Teraz Ciebie będę musiał zabić. Świadek morderstwa przyznał, że ostatnią reakcją wokalisty był jedynie śmiech. Do dziś nie wiadomo czy był to histeryczny śmiech, czy może śmiech ulgi? Ulica jest zupełnie nie zmieniona, zaledwie kilka kroków od teatru STU. Miejsce jednak nie zostało oznakowane ani upamiętnione.
A potem przyjdą noce jak psy wierne pod nasz dom* – Harris piano jazz club i komunistyczny Społem
Sprawdziliśmy repertuar w teatrze STU, zjedliśmy obiad Pod Jaszczurami, ale co z nocnym życiem Krakowa?
Kraków posiada wiele klubów jazzowych, między innymi klub „Harris”. Klub działa od roku 1997 i główną jego atrakcją są koncerty jazzowe w trakcie, których klienci mają bezpośredni kontakt z muzykami. Od progu wita nas plastikowy odlew czarnoskórej, przysadzistej kobiety odzianej w kusą czerwień. Może to Etta James? W Harrisie cyklicznie odbywają się jazz jam session, fusion session, latin jam session oraz wiele innych. Drugiemu dnia tygodnia towarzyszył spokój, brak klientów i cała godzina muzyki Jamiroquai*. Barmanowi przypominającego głównego bohatera filmu American Pie nie wydawał się zbyt zachwycony zaledwie garstką klientów. Wszystko wynagradzała wyśmienita muzyka, wyświetlane teledyski na dużym ekranie. Klub Harris jest ważnym elementem w życiu kulturalnym Krakowa, są tam organizowane koncerty jak i zarówno wystawy fotograficzne, promocje książek oraz płyt. Z pewnością jest to miejsce godne waszych odwiedzin. Zarówno dla muzycznych maniaków jak i dla amatorów.
Po muzycznych uniesieniach warto się trochę znieczulić przepysznym shotem i wyruszyć na „dancing”. Idealnym miejscem jest pub Społem, który przenosi nas do czasów komunistycznej Polski. Przy samym wejściu wygląda dosyć niewinnie. Bar, kilku ludzi stoi na zewnątrz, żeby nakarmić swojego raka. Jednakże, schodząc do piwnicy (gdzie alleluja można palić) człowiek odnosi wrażenie, że wchodzi w samo centrum imprezy w samym początku tygodnia. Można tam spotkać ludzi w każdym wieku, zupełnie do siebie niepasujących, frywolnie podrygiwujących do starej, polskiej muzyki. Nie zabrakło skakania do muzyki Lady Pank i wolnego przy Andrzeja Zauchy – Prawdziwym hitem był starszy Dj, który ze znudzeniem przyjmował zamówienia muzyczne pijanych klientów. Społem również organizuje imprezy cykliczne takie jak Disco ponad wszystko czy też Turniej gier ATARI. To właśnie tam możemy skosztować gorzkiego smaku PRLowskiej Polski, gumy Turbo, która podobno była rakotwórcza czy też po prostu zwilżyć wargi drinkiem ze słoika.
Potrzeba mi chmur i piór, by niosły mnie swingu skrzydła*
Chociaż egzotyczne wyprawy często bywają bardziej interesujące i podniecające, polecamy także mniejsze podróże krajowe. Muzyka towarzyszy każdemu, czemu więc nie spróbować iść śladami twórców naszej historii? Do tego nie potrzeba skrupulatnego planu czy wskazówek przewodników turystycznych. Ludzie, miejsca i przypadek kształtują naszą podróż i wspomnienia, którymi będziemy się dzielić z wnukami.
(przyp. red. 1) – fragment tekstu piosenki Andrzeja Zauchy Bądz moim natchnieniem
(przyp.red. 2) – fragment tekstu piosenki Andrzeja Zauchy Wymyśliłem Ciebie
(przyp.red. 3) – angielski zespół grajacy muzykę funk, acid jazz
(przyp.red. 4) – fragment piosenki Andrzeja Zauchy Bądz moim natchnieniem
Fot. Aleksander Stach i Marta Wójcik