Walrus Alphabet / Popsysze: „Popsute” ma moc
3 min readKolejny piątek (16 stycznia) z Wydziałem Remontowym. Tym razem scenę opanowały Popsysze. Koncert wiązał się z premierą drugiego albumu zespołu zatytułowanego „Popsute”. Zapewniam jednak, że piątkowy wieczór do popsutych nie należał.
Przed Popsyszami możliwość zaprezentowania swojego materiału miał trójmiejski Walrus Alphabet. Projekt, który zakotwiczył w wytwórni Music Is The Weapon Bartosza „Boro” Borowskiego porusza się w post-rockowych klimatach, zahaczając niekiedy o space rock. Z tego połączenia rodzą się nieźle połamane kawałki pełne gitarowego hałasu.
Walrus Alphabet dał się poznać trójmiejskiej publiczności wspólnym wydawnictwem z Agorafobią. Znalazły się na nim cztery autorskie kawałki projektu. Zaprezentowane w ostatni piątek (16 stycznia) podczas koncertu w Wydziale Remontowym spodobały się publiczności zgromadzonej pod sceną. Walrus Alphabet pomimo tego, że nie wydał jeszcze debiutanckiego krążka, tym występem udowodnił swoją pozycję na trójmiejskim rynku. Kapel poruszających się w podobnych klimatach potrzebuje nasza scena. Nie każdy bowiem potrafi tak ładnie hałasować. Zatem panowie z Walrus Alphabet, czekam na płytę!
Z ogromną ciekawością oczekiwałem też drugiego albumu zespołu Popsysze. Poprzedni, wydany w 2012 roku, „Popstory”, narobił dużo pozytywnego szumu. Praktycznie każdy z kawałków, które się na nim znalazły określić można mianem hitu. Z pozoru wydaje się, że twórczość zespołu to prosty rock and roll, ale czy prostota jest zła? W niej drzemie siła Popsyszy. Tych trzech muzyków ma niespotykaną łatwość pisania energetycznych, rockowych kompozycji.
Na nowym albumie, zatytułowanym „Popsute”, takich kompozycji znalazło się trzynaście. Podczas piątkowego (16 stycznia) koncertu w Wydziale Remontowym Popsysze zaprezentowały w całości premierowe wydawnictwo. Wraz z pierwszym „Nie nadążam” pojawiły się pewne problemy brzmieniowe, ale przecież tytuł nowej płyty zobowiązuje. Jarek Marciszewski żartował, że to wszystko było zaplanowane i wpisane w ten występ.
A był to występ pełen dzikiej energii, która udzieliła się nie tylko zespołowi, ale i publiczności. Ta nie szczędziła sobie pląsów w iście rockowym stylu. I wcale jej się nie dziwię. Słysząc ze sceny „Letko”, „Biały Szum” czy „Notatkę” wręcz nie wypada podpierać ścian. Dobrze zatem, że publika dała się porwać, bo materiał z płyty „Popsute” wybornie nadaje się na koncerty.
Piątkowy występ uświetnili wspaniali goście, którzy pomogli zespołowi Popsysze podczas nagrań w studiu. Tomasz Ziętek grą na trąbce przepięknie ubarwił „Come on”, które, co tu dużo mówić, pieściło uszy. Grzegorz Guziński wsparł wokalnie Jarka Marciszewskiego podczas „Honeymoon”. Marek Kostecki natomiast dograł klawisze w „Sukience”. Dzięki zaproszonym gościom „Popsute” zyskało jeszcze lepsze brzmienie.
Ostatnie dźwięki „Oddycham” oznaczały koniec nowej płyty. Popsysze postanowiły jednak przypomnieć publiczności część materiału z „Popstory”. Usłyszenie „Changing Apartments”, „Drive Until You Stop” czy też „She’s a Pumpkin” sprawiły wszystkim dużo przyjemności. Na deser zaś Popsysze odpaliły prawdziwą petardę. Cover „Hold on You” Jeffa Bridgesa był idealnym zwieńczeniem wieczoru. Jak kończyć koncert, to tylko w ten sposób.
fot. Oskar Małys