Ten Typ Mes w formie!
2 min readCzwartkowa kolejka pod Kwadratową zazwyczaj oznacza jedno – koncert. I to nie byle jaki. Tak też było wczoraj (27.11), kiedy na scenie pojawił się dobrze znany słuchaczom hip hopu, Ten Typ Mes.
Pewne było, że po premierze ostatniego albumu rapera, klub będzie wypełniony po brzegi. Dawno na polskim rynku nie było tak dobrze odebranej przez słuchaczy płyty, dość eksperymentalnej pod względem muzycznym i niezwykle ironicznej i humorystycznej pod względem tekstowym.
Ludzi przybywało, a zniecierpliwienie po 40 minutach oczekiwania na koncert, sięgało zenitu. Kiedy jednak Mes z ekipą pojawili się na scenie, najpierw rozległy się głośne brawa, a potem wszyscy zgodnie wykrzykiwali, że trzeba było zostać dresiarzem, mieć żonę Dagmarę i synka Sebka. Chyba naprawdę trzeba było.
Już po pierwszym utworze Mes i Stasiak nawiązali świetny kontakt z publicznością. Nie było podziału artysta – fani, raczej można było poczuć się jak w gronie dobrych znajomych na przeogromnej domówce. W stronę publiczności, ze sceny, co chwila wędrowały chmielowe napoje. W końcu Alkopoligamia zobowiązuje.
Koncert był przekrojem przez różne etapy działalności rapera. Nie zabrakło ,,Urszuli” nagranej z Lepszymi Żbikami, ale i kultowego już ,,Studio, scena, łóżko” z czasów ,,Kandydatów na szaleńców”. Nie mogło się obejść także bez kultu ,,Janusza Andrzeja Nowaka”, bo jak twierdzi Mes, Janusz fajnym gościem jest, zatem wąsy i kamizelka są zawsze na tak . Popis swoich umiejętności dało również dwóch Grześków z ekipy Mesa, którzy zagrali kilka naprawdę mistrzowskich skitów. To był zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów tego wieczoru.
Koniec był dosyć przewidywalny. Chłopaki zagrali utwór, o który od samego początku upominała się co najmniej połowa ludzi. ,,Loveyourlife” poniosło i uwolniło wszystkie rezerwy energii, której wystarczyło jeszcze, by domagać się o bis, który oczywiście nastąpił. Po koncercie Mes z ekipą wyszli do fanów. Każdy mógł podejść, porozmawiać, przybić piątkę, a na niektórych szczęśliwców czekały również specjalnie podpisane płyty i plakaty.
Ten Typ Mes w formie? Zdecydowanie tak! Błysk w oku i nieschodzący z jego twarzy uśmiech tylko to potwierdziły. Dawno nie widziałam artysty, który miałby tyle radości z bycia na scenie i tak dobrze się na niej czuł. Odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Oby więcej takich koncertów!
Fot. Tomasz Gałązka